Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę być wesołym staruszkiem

Redakcja
– To nie my jesteśmy wariatami, tylko rzeczywistość wokół jest ześwirowana – mówi Krzysztof Skiba, lider grupy Big Cyc.
– To nie my jesteśmy wariatami, tylko rzeczywistość wokół jest ześwirowana – mówi Krzysztof Skiba, lider grupy Big Cyc.
Rozmowa z muzykiem Krzysztofem Skibą.

Pisze pan już piosenkę na okoliczność protestów towarzyszących przenoszeniu krzyża spod Pałacu Prezydenckiego?

- Ta sytuacja jest niestety niezbyt śmieszna. Wszyscy chyba jesteśmy nią mocno zażenowani. Histeria, która ma miejsce pod pałacem, nie służy ani pamięci ofiar, ani Kościołowi, ani wierze. Dla mnie to zupełnie zwulgaryzowana forma ośmieszania i wykpienia wiary. Ale nie pierwsza to już taka sytuacja w Polsce. W latach 90. mieliśmy podobną, też z krzyżem, tyle że na żwirowisku w Oświęcimiu.

Tamtą dowodził Kazimierz Świtoń, który pod Pałacem Prezydenckim również się stawił.

- Podobieństw jest więcej. Świtoń, o ile mnie pamięć nie myli, chciał się w Oświęcimiu zaminować. W Warszawie ktoś mówił o tym, że się poleje benzyną, ktoś inny - że przywiąże się do krzyża. Najbardziej bolesne jest to, że wielki symbol, czyli krzyż, stał się w tej awanturze pałką polityczną. Szkoda, że stanowczo nie reaguje na to Kościół.

Ostatnio kilka muzycznych komentarzy politycznych spod pana pióra wyszło. Choćby piosenka "Warto rozmawiać", czyli ostra połajanka Pospieszalskiego Janka...

- Dla porządku: piosenkę napisał kolega z Big Cyca, Jacek Jędrzejak. Ale żeby nie było - podpisuję się pod nią obiema rękami i utożsamiam się z tekstem.

Czym wam zalazł za skórę tak, że śpiewacie o nim: "gra na moherowych strunach lepiej niż na kontrabasie", "smaga mieczem demagogii", "mówią o nim PiS Ronaldo", "prymitywnym populizmem chce się dobrać do twej głowy"?

- Na pewno nie jednym, drugim czy trzecim programem. To postać medialna funkcjonująca w obiegu telewizyjnym od paru lat. Jego programy oczywiście mają swoich gorących zwolenników, ale generalnie cieszą się złą sławą. Oczywiście, ostatnie wydarzenia i ten film zrobiony po katastrofie przyczyniły się do tego, że w końcu rzecz skomentowaliśmy. Ale to nie był jedyny motyw, bo nie chcieliśmy nikogo urazić drażliwym nawiązaniem do katastrofy. Ten temat na piosenkę się nie nadaje. Ale sam Pospieszalski - owszem.

A jaka była reakcja samego Pospieszalskiego?
- Zabawna. Spodziewaliśmy się jakiegoś odzewu, w końcu to osoba publiczna. Przypuszczaliśmy więc, że Pospieszalski to skomentuje. Ale nie że tak... Na swoim blogu opisał powstanie i wrzucenie tej piosenki do sieci jako część operacji tajnych służb...

?

- To chyba wynik tego, że pan Pospieszalski ma bardzo wysokie mniemanie o sobie. No, skoro uważa, że jest zwalczany przez bliżej nie określone wywiady… Trzeba być przecież kimś, by sobie na to zasłużyć. Częścią tych działań wywiadowczych miały być też, jego zdaniem, żarty Szymona Majewskiego o nim i Olga Lipińska, która się źle wyraziła o jego programie. Dla mnie to narcyzm.

Dlaczego się pan tłumaczy na stronie Big Cyca z bycia opozycjonistą? Pisze pan np. "w stanie wojennym siedziałem w więzieniu za działalność w antykomunistycznym podziemiu. Byłem też kilkanaście razy zatrzymywany przez SB za działalność w ruchu "Wolność i Pokój".

- To odpowiedź na zaczepki. Nigdy się do tej pory ani tym nie przechwalałem, ani nie reklamowałem swoją opozycyjną kartą. Potwierdzałem, jeśli ktoś się do tego dokopał, ale nie snułem kombatanckich opowieści. Tymczasem po nagraniu piosenki "Warto rozmawiać" Pospieszalski w komentarzu nazwał mnie pałkarzem systemu, a za tym poszły kubły pomyj wylane na moją głowę przez jego sympatyków w internecie. Wśród różnych inwektyw pojawiła się na przykład taka, że jestem stary komuch. Tego nie chciałem przemilczeć. Dla minimalnego choćby poczucia przyzwoitości i przywrócenia proporcji postanowiłem wydać oświadczenie. I stąd ten wpis na stronie Big Cyca.

Na YouTube jest kawałek "Jak dobrze być wariatem w tym popieprzonym kraju" ze zdjęciami nowego prezydenta… Czemu "dobrze zostać świrem" jak Komorowski wygrywa wybory?

- To jest piosenka, którą gramy od lat 90. Jak wiele naszych utworów, może być naginana do obecnej sytuacji. I tak się teraz stało. Ten klip to zresztą nie nasze dzieło, tylko jakiegoś naszego fana. Piosenka jest z 1993 i nie mogła być napisana z okazji wyborów prezydenckich 2010. To, że ktoś podłożył takie obrazki, jest fantazją tworzącego klip. Poza tym - kiedy się wsłucha w tekst, to się okazuje, że ten świr to w zasadzie postać pozytywna. Big Cycowi, udało się wykreować postać pozytywnego świra - takiego, co oddaje serce i duszę temu, co robi. Taki świr nam nie zaszkodzi. Jak go nie trawimy, to przełączamy kanał. Świr polityczny jest niebezpieczny - jego decyzje mogą zaszkodzić społeczeństwu.

Przyjdzie czas, że wbije się pan w garnitur i będzie poważnym mężczyzną?

- To sobie zostawiam na emeryturę (śmiech). Choć nie przypuszczam, żebym i wtedy zbyt mocno się zmienił. Przywilej naszych czasów jest taki, że starzejemy się później, wolniej. Kiedyś 40-latek, taki inżynier Karwowski z serialu, to był stary chłop. Chodził w niemodnym ortalionie, zastanawiał się nad życiem. A ostatnio czytałem, że Johnny Depp, który ma 47 lat, został uznany za symbol seksu. Skoro tak, to nie jest źle. Człowiek tetryczeje przede wszystkim umysłowo i na własne życzenie.

Panu to nie grozi?

- Mam nadzieję, że nie. Chciałbym być wesołym staruszkiem.

Takim, co to jak coś się będzie działo, to jak dotychczas będzie chodził z pluszowym Tinky Winkym albo pokazywał pośladki premierowi?

- To wszystko były przemyślane happeningi. Mam w tym doświadczenie, bo zaczynałem w latach 80. od Pomarańczowej Alternatywy. Trochę z tego ducha mi zostało. Stąd piosenki o sympatycznym pluszaku Tinki Winkim, którego pani Ewa Sowińska, eks-rzecznik praw dziecka z ramienia LPR, posądziła o to, że jest gejem. Śmiał się z tego cały świat. Newsa opublikował nawet "New York Times". Te nasze happeningi to uszczypliwości, które są po to, by wytykać absurdy.

Wyśmiewając je, domagamy się normalności. Wbrew pozorom to nie my jesteśmy wariatami, tylko rzeczywistość wokół jest ześwirowana. Zwracamy w ten ironiczny sposób uwagę, że coś jest nie tak. Nawet ten słynny tyłek nie był ot tak sobie. Odbyło się głosowanie publiczności, która miała wskazać: Jerzy Buzek, który był wtedy na koncercie w katowickim Spodku, ma zobaczyć mój tyłek czy kolano. Nie moja to wina, że ludzie postawili na tyłek.

A nie żałuje pan teraz? Dziś Jerzy Buzek to szef Parlamentu Europejskiego, poważna persona.

- Wtedy profesor Buzek był premierem, jak wiadomo - nieszczególnie udanym. Jego rządy spowodowały sporą dziurę budżetową. Zresztą - to był polityk, którego partia po wyborach, bezpośrednio po swoich rządach, w ogóle nie weszła do parlamentu. Społeczeństwo pokazało mu wtedy czerwoną kartkę. I ten tyłek był komentarzem do tamtej, bieżącej rzeczywistości. To, że profesor Buzek tak się odnalazł i jest, kim jest, to fantastyczna rzecz. Swoją pracą i konsekwencją wygrzebał się z ogromnego dołka. Wielu premierów popada w niebyt. To, że Leszek Miller jest teraz wziętym komentatorem, wynika tylko z tego, że jest inteligentny i dowcipny. Ale powrót do polityki nie był mu dany. Jako poseł z list Samoobrony przegrał z kretesem. Profesor Buzek powrócił w pełnym orężu.

Można też wrócić na scenę, niekoniecznie polityczną, tak jak Marcinkiewicz. O nim i o jego partnerce śpiewacie piosenkę "Izabel".

- No tak… Kazimierz i Izabel to piękna, romantyczna, polska przygoda… Zresztą ten serial się ciągnie. Ostatnio słyszałem, że Izabel ma być w ciąży.

Będziecie dopisywać dalszy ciąg piosenki?
- Mam nadzieję, że nie. Ale to jest właśnie historia, która pokazuje klasyczny przykład hipokryzji polityków. Facet, który był jeszcze niedawno politykiem prawicowym i wypowiadał się o wartościach chrześcijańskich, rozprawiał o tym, jak ważna jest dla niego żona, dzieci - nagle się rozwodzi. Generalnie oczywiście tysiące ludzi się rozwodzi. To nic niezwykłego, każdy ma prawo.

Rzecz zawsze jest przykra. Ale nie byłaby warta piosenki, gdyby nie to, że ten polityk, mając chwilę temu usta pełne chrześcijańskich frazesów, teraz rzuca je do kosza na oczach tłumu i z nową wybranką robi sobie sesje fotograficzne dla prasy brukowej. Zachowuje się jak gwiazda show-biznesu. Zresztą nie tylko on. To cecha wielu współczesnych polityków. Taki jest też Janusz Palikot, taka była Renata Beger. To są ludzie, którzy powinni raczej występować na cyrkowych arenach czy mieć własne show w tej czy innej stacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna