Chciał zobaczyć, co potrafi

Jest augustowianinem i nie wyobraża sobie, aby mógł żyć w innym miejscu. Dlatego po studiach wrócił w rodzinne strony.

Liczą się na rynku
Przez kilkanaście lat pracował w administracji.

- Pewnego razu zdałem sobie sprawę z tego, że ja nic twórczego nie robię - wspomina. - Chciałem zobaczyć, czy coś potrafię i rzuciłem się na głęboką wodę.
To była praca w chylącej się wówczas ku upadkowi spółdzielni "Społem", gdzie zaproponowano mu stanowisko prezesa. Wyjście na prostą kosztowało bardzo wiele i energii, i czasu.

- Dostałem ładną szkołę życia - śmieje się. - Ale niczego nie żałuję.

Dziś augustowska spółdzielnia zajmuje 40. miejsce wśród 300 funkcjonujących w kraju. W ciągu ostatnich sześciu lat podwoiła przychody. Zatrudnia około 200 osób i liczy się na rynku, nie tylko augustowskim. Ma 18 sklepów, znaną w całym kraju restaurację "Albatros" oraz kilka barów.

- To nie jest mój sukces - uważa prezes. - Mam świetnych pracowników, a wręcz pasjonatów, którzy nie liczą godzin pracy. Dlatego właśnie idziemy do przodu i mam nadzieję, że tak pozostanie.

Ucieka nad jezioro
Od kilkudziesięciu lat znajduje czas na pracę społeczną. W Stowarzyszeniu Pracodawców pełni rolę wiceprezesa, a od ponad roku zasiada też w radzie miejskiej, gdzie broni interesów przedsiębiorców. A kiedy ma już wszystkiego dosyć, "ucieka" nad jezioro, siada na pomoście i zbiera myśli.
Marzenia wiąże z dorosłymi już dziećmi. - Chciałbym, żeby im się udało - mówi. - Żeby zrealizowali swoje życiowe plany. Mnie chyba się udało.