Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałem zadzwonić do biskupa Dydycza a później wysadzić siebie i ARiMR [ZDJĘCIA]

AZDA
Gdy żona i syn Wojciecha Ł. opowiadali, w jak trudnej sytuacji się teraz znaleźli, on sam również miał łzy w oczach. Mówił, że żałuje tego, co zrobił...
Gdy żona i syn Wojciecha Ł. opowiadali, w jak trudnej sytuacji się teraz znaleźli, on sam również miał łzy w oczach. Mówił, że żałuje tego, co zrobił... azda
Rozpoczął się proces rolnika, który chciał podpalić placówkę ARiMR

Oskarżony wszedł do budynku i zaczął krzyczeć, żebyśmy uciekały, bo wszystko podpali - opowiadały przed sądem pracownice punktu obsługi klienta w bielskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. - Początkowo myślałyśmy, że żartuje. Ale gdy wszedł za biurko, już wiedziałyśmy, że to poważna sprawa. Miał w ręku jakiś płyn w aerozolu, przyłożył do niego zapalniczkę i podpalił. Płomień buchnął na około metr. Strzelał strumieniami ognia i próbował nas skłonić do ucieczki.

- Gdy kierowałam się do wyjścia, zauważyłam naszą beneficjentkę z małą, około 3-letni córeczką - opowiada pani Beata, jedna z pracownic. - Poprosiłam, by jak najszybciej wyszła. Ja wyszłam za nią.

Przed budynkiem agencji stał już płonący samochód Wojciecha Ł. On sam wyszedł za kobietami.

- Gdy zauważyłem, że ten mężczyzna jest na zewnątrz, podbiegłem i zamknąłem za nim drzwi - opowiadał naczelnik ARiMR. - On jednak wziął butlę z gazem, wybił nią szybę i znów dostał się do środka.

Wewnątrz budynku odkręcił gaz i zaczął rozlewać benzynę z kanistra. Krzyczał, by wszyscy uciekali. Z parteru ludzie uciekli bocznym wyjściem, z piętra wyszli przez okna i na daszek. Wezwano policję i straż. Tymczasem podpalacz wszedł na piętro.

- Wyszłam z pokoju i zobaczyłam mężczyznę, który coś wylewał na podłogę, ktoś krzyczał,że się pali - opowiada pani Halina. - Ten mężczyzna odpalił zapalniczkę. Poprosiłam go, by jej nie rzucał na podłogę i dał nam uciec. Posłuchał!

Policjanci po przybyciu na miejsce zastali Wojciecha Ł. na półpiętrze. Wszędzie unosił się zapach benzyny i gazu. Ewakuowali budynek. Dwóch funkcjonariuszy i strażak wyszli na zewnątrz i po drabinie, przez okno dostali się na piętro.

- Zaszliśmy tego mężczyznę od tyłu, zastosowałem chwyt obezwładniający, ale on się szarpał, nie dał się skuć, użyliśmy gazu łzawiącego - zeznawali policjanci. - W końcu udało się założyć mu kajdanki.

W pierwszym przesłuchaniu rolnik tłumaczył, że z równowagi wyprowadziła go kara, którą firma odbierająca od niego mleko naliczyła mu za to , że zmienił odbiorcę. Miał też problem z uzyskaniem dopłat i kwotami mlecznymi.

- Obawiałem się, że nie będę miał pieniędzy na utrzymanie rodziny - tłumaczył śledczym. - Nie chciałem nikogo skrzywdzić. Napisałem list pożegnalny do rodziny. Chciałem wysadzić się w agencji, żeby zademonstrować, jak ciężka jest moja sytuacja i innych rolników. Jakbym powiesił się za stodołą, to nikt by na to nie zwrócił uwagi. Przed podpaleniem się chciałem zadzwonić do biskupa Antoniego Dydycza i powiedzieć, że nie powinien u siebie przyjmować ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Jeździłem na protesty do Warszawy, a minister nawet do nas nie wyszedł.

Przyznał, iż ARiMR z jego problemami nie ma nic wspólnego, ale wybrał ją, bo to agencja rządowa.

- Przepraszam wszystkich pracowników agencji - mówił w sądzie. - Nie chciałem was skrzywdzić. Proszę o wybaczenie.

Część pracownic wybaczyła.

- Proszę o łagodną karę dla oskarżonego - mówiły podczas zeznań. - On nie chciał nam zrobić krzywdy, bo mówił, byśmy uciekały. Poza tym on i jego rodzina ciężko pracują.

30-hektarowe gospodarstwo z 50 krowami obrabiają obecnie, żona rolnika i 18-letni syn.

- Już nie wyrabiamy psychicznie i fizycznie - mówiła przed sądem pani Dorota, żona podpalacza. - Syn nie ma czasu na naukę.

- Jest ciężko - przyznaje 18-latek. - Jak są prace w polu to nie chodzę do szkoły. Codziennie przed i po szkole robię obrządek.

Oboje tłumaczyli, że nic nie zapowiadało tego, co się stało.

- Rano z ojcem zrobiliśmy obrządek i zjedliśmy śniadanie - opowiada chłopak. - Później ja poszedłem do obory, mama pojechała na zastrzyk do Brańska. Nawet nie zauważyłem, jak ojciec wyjeżdża drugim samochodem. Dopiero policjanci powiedzieli nam, że próbował podpalić ARiMR.

Prokurator stwierdził , iż Wojciech Ł. działał w stanie znacznie ograniczonej świadomości, ale zażądał dla niego 3 lat więzienia bez zawieszenia. Obrońca prosił o rok, a najlepiej dozór elektroniczny, by rolnik mógł pracować na gospodarstwie.

Na wyrok oskarżony poczeka w areszcie, bo sąd ze względu na obawę, iż oskarżony może popełnić podobny czyn, nie zgodził się wypuścić go na wolność.

Wojciech Ł. leczy się też psychiatrycznie. Od jakiegoś czasu cierpi na depresję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna