Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcieli upamiętnić rocznicę. Zatrzymał ich ostry wiatr i metrowe fale

Magda Hirsztritt
Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki oraz sponsorom, bez których nasza wyprawa nie była możliwa – mówią (od lewej) Tomasz Orpik, Juliusz Tyszkowski i Wojciech Dobkowski.
Dziękujemy wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki oraz sponsorom, bez których nasza wyprawa nie była możliwa – mówią (od lewej) Tomasz Orpik, Juliusz Tyszkowski i Wojciech Dobkowski.
Mieli do pokonania 701 kilometrów. Niestety nie udało się. - Ale i tak było warto - mówią ełczanie. I polecają kajakowe wyprawy.

To miał być spływ pamięci. Jak pisaliśmy, nauczyciele Juliusz Tyszkowski i Wojciech Dobkowski oraz przedsiębiorca Tomasz Orpik wyruszyli z Ełku w sobotę 3 września. Do celu - Kłajpedy na Litwie mieli dotrzeć 17 września. Ich celem było upamiętnienie 72. rocznicy zbrojnej napaści ZSRR na Polskę.

- Pierwszy dzień to była pestka, 22 kilometry - opowiadają kajakarze. - Drugi był trochę cięższy. Część trasy - Biebrzą - płynęliśmy pod prąd. W sumie zrobiliśmy 60 kilometrów. Byliśmy wykończeni.

Jednak problemy zaczęły się dopiero na Litwie. Ciężko było na Zalewie Kowieńskim, zwanym Kowieńskim Morzem. - Wiatr prosto w pysk, a końcówka to już prawdziwy horror: metrowe fale, a do brzegu parę kilometrów - mówi Tomasz Orpik.

- Cały czas padał deszcz, w kajakach siedzieliśmy w wodzie. Na szczęście nie było bocznej fali, bo chyba byłoby po nas - dodaje Wojciech Dobkowski.

Za Kownem kajakarze znowu wrócili na rzekę. Niemen zaczął tam skręcać na zachód. - Najpierw było ok, fajna pogoda, lekki wiaterek. Przeszła burza, ale co tam, płyniemy. W pewnym momencie zaczęło mocno wiać. Po 8 godzinach "chochlowania" przystanek. Nocowaliśmy w hotelu, a tam Litwini mówią nam, że prognozy na najbliższe dni są złe - mówią kajakarze.

Niezrażeni śmiałkowie następnego dnia znów wyruszyli w trasę. Od pograniczników dowiedzieli się, że o tej porze roku kajakami nikt tu nie pływa i że to ryzykowne przy złej pogodzie. - Mimo wszystko popłynęliśmy, ale wiatr wzmagał się coraz bardziej. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że stoimy w miejscu. Podjęliśmy jeszcze dwie próby, ale było coraz gorzej. Ryzyko było zbyt duże. Zrezygnowaliśmy - mówi Juliusz Tyszkowski.

Wyprawa zakończyła się po 12 dniach. - Jest niedosyt, nie udało się. Ale mamy na koncie mnóstwo wrażeń. Przekonaliśmy się też, że to co mówi się o złych stosunkach między Polakami i Litwinami, to bzdura. Są bardzo serdeczni, otwarci i ciepli. Tylko nasze rządy nie mogą się dogadać - mówią podróżnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna