Kiedy mama Maksia, Marta Grzegorczyk dowiedziała się, że jest w ciąży i że jej nienarodzone maleństwo jest śmiertelnie chore, ani przez chwilę nie pomyślała o tym, żeby usunąć ciążę. Od samego początku walczyła wspólnie z przyjaciółmi, rodziną i ludźmi dobrego serca o zdrowie swojego syna.
Teraz Maksio ma już trzy lata i jest po trzeciej operacji, która uratowała mu życie.
Trzy operacjena małym serduszku
Chłopczyk urodził się 28 października 2010 roku. Przed porodem lekarze stwierdzili u niego poważną wadę serca - HLHS. Maluszek zaraz po urodzeniu musiał przejść skomplikowaną operację w klinice w Monachium. 4 maja ubiegłego roku serduszko Maksa znów było operowane. Rodzice chłopczyka musieli wpłacić na konto szpitala ponad 80 tys. zł.
Dwa tygodnie temu odbył się trzeci i ostatni zabieg na sercu Maksia. - Mój syn był bardzo dzielny. Wszystko poszło po naszej myśli. 19 września odbyła się operacja, która trwała około 4 godzin. Operację, tak jak i poprzednie przeprowadził najlepszy specjalista w tej dziedzinie, doktor Edward Malec - opowiada Marta Grzegorczyk.
Po zabiegu chłopiec wraz z rodzicami spędził dwa tygodnie na obserwacji w klinice w Monachium.
- Gdyby nie pomoc ludzi, nie udałoby się nam przeprowadzić tych wszystkich zabiegów, ponieważ są bardzo kosztowne. Dzięki koncertom, festynom oraz zbiórce w internecie mogliśmy uratować życie naszego syna - mówią rodzice Maksia.
Przypomnijmy, że rodzice Maksymiliana za sam poród zapłacili 8 tys. euro, za pierwszą operację 32,5 tys. euro, a za dwie następne po 20 tys. euro. - Nie pomogła nam żadna fundacja, oni dali nam tylko numer konta. Pieniądze na konto wpływały od różnych ludzi. Dziękujemy wszystkim, którzy ofiarowali nam swój czas i pomoc - mówią rodzice Maksia.
Chcemy pomagać innym
Chłopiec jest już zdrowy, ale rodzice muszą codziennie mierzyć krzepliwość krwi, aby nie doszło do żadnego zatoru.
- Mamy jeszcze około 3 tysięcy na koncie fundacji, właśnie za te pieniądze kupujemy paski do mierzenia krzepliwości krwi. Jedno opakowanie kosztuje około 750 zł. Musimy kontrolować synka jeszcze przynajmniej przez pół roku - tłumaczy Marta Grzegorczyk.
Trzyletni chłopczyk, dzięki operacjom może bawić się i żyć jak jego rówieśnicy. W październiku Maks pójdzie do przedszkola. Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia co on.
- W Ełku jest jeszcze dwoje dzieci z podobną wadą serca. Jeśli będzie potrzebna pomoc, oczywiście zrobimy wszystko, aby udało się zebrać potrzebną kwotę na ich leczenie. Mamy już doświadczenie w organizowaniu akcji charytatywnych - zapewniają rodzice Maksia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?