Protestujący wczoraj w Chojnach Młodych rolnicy nie blokowali drogi, bo przecież nie kierowcy są winni obecnej sytuacji. Za nieudolne działania w obronie interesów hodowców trzody chlewnej uczestnicy demonstracji obwiniali władze - wojewódzkie i krajowe.
- Po co taki szeroki obszar buforowy na pół województwa? - pytali.
Przypomnijmy, z powodu pojawienia się zagrożenia afrykańskim pomorem świń (w woj. podlaskim wykryto dwa przypadki u dzików), od ponad dwóch tygodni trwa dramat tutejszych hodowców. Żaden zakład mięsny nie chce kupić od nich żywca.
Tracą nie tylko świniarze
- Jest tragicznie - podsumowuje Janusz Korytkowski, hodowca ze wsi Chojny Naruszczki. - Cena skupu jest w granicach kosztów produkcji, trudno tu mówić o utrzymaniu się z tej działalności.
Co prawda w naszym regionie większość stanowią gospodarstwa mleczne, ale i hodowcy krów obawiają się, że podzielą los świniarzy.
- Problem dotyka też producentów wołowiny. Panuje powszechna panika. Holendrzy przestali przyjmować cielęta z Polski - podaje przykład Adam Niebrzydowski, przewodniczący Rady Powiatowej Podlaskiej Izby Rolniczej. - Tymczasem działania władz są wręcz kompromitujące. Co dadzą maty dezynfekujące na przejściach granicznych, skoro to dziki przenoszą tę chorobę?
Według niego potrzeba zdecydowanych działań: uregulowania rynku wieprzowiny, zdjęcia nadwyżki tuczników (szacuje się, że wynosi ona obecnie od 40 tys. do 80 tys. sztuk), a także odstrzału dzików.
To wielki problem
- Media cały czas pokazują sytuację na Ukrainie, a tymczasem to o tym trzeba głośno mówić. Część wschodnia Polski jest na skraju bankructwa! Chlewnie są przepełnione, zwierzęta trzeba zaś cały czas karmić. Dla hodowców, szczególnie tych większych to katastrofa - mówi Zbigniew Lewczuk, przewodniczący Regionalnego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Łomży.
Jego zdaniem władze, wiedząc już od jesieni ub. r. o zagrożeniu za naszą wschodnią granicą, nie podjęły właściwych kroków.
A teraz przesadna reakcja bardziej szkodzi rolnikom, niż ich chroni. Podlaska Izba Rolnicza w piśmie wysłanym do ministra rolnictwa Stanisława Kalemby domaga się ponownego zdefiniowania obszaru zakażonego. Nikt nie chce bowiem od rolników, których gospodarstwa znajdują się na tym obszarze kupować tuczników. I nie pomoże tu pismo Głównego Lekarza Weterynarii, pozwalające na wznowienie produkcji w zakładach mięsnych w strefie buforowej. Zgodnie z wytycznymi resortu rolnictwa, mięso z takich obszarów musi być poddane obróbce termicznej w temperaturze 80 st. C. W zakładach stosowana jest zaś temperatura 70 st. C.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?