Audi od jakiegoś czasu nosiło się z zamiarem opuszczenia coraz mniej ciekawej serii DTM. Dwa lata temu wycofał się z niej Mercedes. Wprawdzie zastąpił go Aston Martin, ale tylko na jeden sezon. Problemy wywołane koronawirusa sprawiły, że klamka zapadła. "Zarząd podjął decyzję w związku z przemodelowaniem uczestnictwa w motorsporcie marki oraz wyzwaniami spowodowanymi pandemią koronawirusa" - poinformował producent z Ingolstadt.
- To nie tylko szokująca wiadomość, lecz także niesportowe zachowanie. Audi nie rozmawiało z nami na ten temat, a powinno, bo jesteśmy jedynymi partnerami w serii. Jestem rozczarowany, bo tak się nie robi, szczególnie w obecnej sytuacji - nie krył w rozmowie z "Suddeutsche Zeitung" Klaus Frohlich, członek zarządu BMW.
Wciąż zagadką pozostaje obecny sezon. Miał się rozpocząć w marcu, ale z wiadomych przyczyn wyścigi zostały poprzekładane. Według terminarza na początku maja, pierwszy wyścig ma się odbyć 11 lipca w Norymberdze. W stawce jest osiem zespołów, ale producentów aut jest dwóch - Audi i BMW.
- Audi świadomie wywołało kryzys DTM. Nam, tak samo jak Gerhardowi Bergerowi [szef DTM - red] bardzo zależy na przyszłości serii. Mamy jednak sytuację, w której BMW nie może być jedynym uczestnikiem rywalizacji. Dlatego musimy przemyśleć strategię działania - przyznał Frohlich w niemieckiej gazecie i dodał: - W krótkiej perspektywie DTM ma problem. Musimy myśleć nieszablonowo. Być może konieczna będzie przerwa w działaniu serii. Coś takiego miało już miejsce w historii i DTM wychodziło z takich prób obronną ręką. Wierzę, że to wciąż bardzo atrakcyjne wyścigi, choć zdaję sobie sprawę, że czeka nas ogromny kryzys, być może największy od 1945 r. Firmy muszą ciąć koszty, a to odbija się motorsporcie. Jednak uważam, że nie można z niego całkowicie zrezygnować.
To sprawia, że komplikuje się sytuacja Roberta Kubicy i Orlen Team Art. Polski koncern naftowy przed tym sezonem stworzył zespół (z samochodem BMW), który miał pomóc w rebrandingu Orlenu, funkcjonującym w Niemczech pod nazwą Star. Jednak przede wszystkim miał dać polskiemu kierowcy możliwość ścigania. Jednak na razie Kubicy pozostaje czekanie i jazda przy wykorzystaniu symulatora.
Pomysłem na ratowanie DTM podzielił się w rozmowie z "Motorsport-magazin.com" Christian Danner, były kierowca m.in. Formuły 1 i DTM. - Stałaby się katastrofa, gdyby seria została rozwiązana. Jeśli niemieccy producenci oprócz BMW nie chcą jej ratować, to powinni skorzystać z tego japońscy, jak Toyota, Nissan czy Honda. Nadarza się dla nich świetna okazja - ocenił 62-letni Niemiec.
Z kolei były zwycięzca DTM, Altfrid Heger, uważa, że rozwiązaniem problemów może być zmiana regulaminu technicznego i dopuszczenia aut GTE z serii WEC. - Wycofanie się to nie nokaut, a szansa na obiecujący nowy początek. Można zmienić przepisy techniczne i sportowe na sezon 2021. Takie samochody jak Porsche 911 RSR, Chevrolet Corvette, Aston Martin lub Ferrari są wisienką na torcie w WEC i są w zasięgu ręki dla DTM - nie miał wątpliwości w rozmowie z "Autosportem" zwycięzca Porsche Supercup w 1993 r.
Tak czy inaczej pechowo układa się kolejny rok Roberta Kubicy i PKN Orlen, jeśli chodzi o występy na torze, a którzy nie mają na nic wpływu. Gdy rok temu Polak został kierowcą wyścigowym Williamsa, a logo firmy trafiło na bolid, okazało się, że brytyjski zespół nie ma narzędzi, by konkurować z resztą stawki Formuły 1. W tym - poza rywalizacją w DTM - wprawdzie 35-letni krakowianin jest kierowcą testowym i rozwojowym Alfa Romeo, ale Orlen został partnerem tytularnym. Jednak jak do tej pory sezonu F1, auto stoi w garażu.
Polska kadra znowu w dół
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?