Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się wydarzyło nad Skiwami

Przemysław Golański
Mimo że Mikołaj Iwaniuk ma dziś 74 lata, to przypomina sobie, co działo się przed 60 laty w Skiwach Dużych. Doskonale pamięta wojenne wydarzenia i bitwę powietrzną.
Mimo że Mikołaj Iwaniuk ma dziś 74 lata, to przypomina sobie, co działo się przed 60 laty w Skiwach Dużych. Doskonale pamięta wojenne wydarzenia i bitwę powietrzną. P. Golański
Wieś Skiwy Duże w gminie Siemiatycze zaczyna być znana nie tylko w powiecie siemiatyckim. Po naszej publikacji na temat odkopania tam szczątków niemieckiego samolotu, ogólnopolski miesięcznik "Skrzydlata Polska" zajął się sprawą zestrzelonej w 1944 roku maszyny. Tymczasem my postanowiliśmy dowiedzieć się od żyjących świadków tamtych wydarzeń do czego naprawdę doszło w Skiwach Dużych rok przed zakończeniem II wojny światowej.

- Miałem wtedy chyba z 14 lat. Na polu, niedaleko którego doszło do katastrofy, wypasałem tego dnia bydło. Nagle na niebie zobaczyłem eskadrę samolotów, jeden taki duży i dwa mniejsze. Wszyscy mówią, że to Rosjanie zestrzelili niemieckie maszyny. Ja myślę, że dokonali tego Anglicy - opowiada Mikołaj Iwaniuk, dziś 74-letni emerytowany rolnik ze Skiw Dużych.
Przyszli po prześcieradła
Z licznych relacji mieszkańców wsi wynika, że do bitwy powietrznej doszło w święto Bożego Ciała 1944 roku. W tym okresie Niemcy wysyłali swoje samoloty na front wschodni. Dzień katastrofy - jak podaje Iwaniuk - był pogodny, więc widać było, co dzieje się na niebie.
- Na początku to nie wyglądało jak bitwa. Samolotów było dużo i myślałem, że te atakujące chcą po prostu, aby niemiecka maszyna wylądowała. Jednak zaraz po konfrontacji usłyszałem stukanie. To był dźwięk karabinów - mówi Iwaniuk.
Starsi rolnicy opowiadają, że tego dnia zestrzelono aż trzy niemieckie samoloty. Szczątki odkopane przez członków Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz przed trzema tygodniami to części maszyny szturmowej. Tego typu samoloty zawsze latały w asyście myśliwców.
- Na pole w naszej wsi spadł ten największy. Mniejsze samoloty rozbiły się w pobliskich lasach. Niemcy stacjonujący chyba w Siemiatyczach przyjechali natychmiast, zaraz po katastrofie. Prosili nas o prześcieradła, w które zawijali chyba zwłoki pasażerów. Oni nie byli tacy dobrzy jak dziś. Wówczas nikt nie odważył się nawet podejść na to pole - mówią mieszkańcy Skiw.
Historycy doszli po plakietce
Dzięki plakietce informacyjnej, jaką udało się znaleźć na miejscu katastrofy, zidentyfikowano dokładny model samolotu. Po przesłaniu fotografii fachowcom ze "Skrzydlatej Polski" okazało się, że była to - jak pisaliśmy wcześniej - maszyna szturmowa model Heinkel 177 Grief.
- Nie ulega wątpliwości, że szczątki należą do tego samolotu. Na tabliczce informacyjnej znajduje się wybity dokładny numer maszyny. Prawdą jest też, że tego typu duże, czterosilnikowe samoloty zawsze latały wraz z myśliwcami. Ten samolot należał jednak do mniej udanych maszyn, jakie były wówczas na wyposażeniu lotnictwa niemieckiego. Strącenia dokonali Rosjanie - uważa Piotr Mikołajski z magazynu "Skrzydlata Polska".
Historykom z miesięcznika udało się ponadto ustalić, gdzie na terenie Polski stacjonował ów samolot. W roku 1944 baza dużych maszyn szturmowych miała swoją siedzibę w Królewcu. Stamtąd wylatywały samoloty, które dokonywały nalotów na rosyjskie miasta w okolicach Smoleńska. Prawdopodobnie to był pierwszy i zarazem ostatni lot tej maszyny na front wschodni.
Już niebawem przed Muzeum Diecezjalnym w Drohiczynie zostaną umieszczone wydobyte eksponaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna