Suwalska prokuratura przesłała właśnie akt oskarżenia w tej sprawie do sądu. Oskarżonemu grozi do 12 lat więzienia.
Ofiara próbowała walczyć
Stanisław W. ma 50 lat. W grudniu ubiegłego roku, podczas domowej sprzeczki zaatakował swoją konkubinę. Zadał jej szereg ciosów. Po jednym z nich kobieta przewróciła się i uderzyła głową w leżący na podłodze przedmiot. Chwilę później zmarła.
Stanisław W. nie wezwał lekarza. Wykonał tylko jeden telefon. O śmierci konkubiny poinformował jej córkę. Później zabrał się za makijaż. Na twarzy denatki zauważył bowiem sińce. Chciał je zamaskować.
Na ciele pokrzywdzonej kobiety, podczas sekcji zwłok, stwierdzono wiele obrażeń.
- Niektóre dowodzą, że ofiara walczyła - dodaje prokurator Tomkiewicz.
Oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym Stanisław S. przebywa w areszcie. Nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Pytał matkę, kiedy umrze
Policyjne statystyki wskazują, że liczba postępowań dotyczących znęcania się w rodzinie wzrasta. W ubiegłym roku w powiecie augustowskim były średnio dwie takie sprawy w miesiącu. W tym roku - dwa razy więcej.
- Wzrasta świadomość społeczna - mówi Paweł Jakubiak, oficer prasowy augustowskiej komendy. - Ofiary coraz lepiej znają prawo i częściej proszą o pomoc.
Suwalscy policjanci także mają więcej pracy. W minionym roku, w ciągu miesiąca zatrzymywali średnio pięć osób podejrzanych o znęcanie się nad rodziną. W tym roku - sześć. Kilka tygodni temu np. do aresztu trafił mężczyzna, który katował psychicznie swoją matkę. Pytał ją, kiedy wreszcie umrze, wyzywał i wyganiał z domu.
Inny mężczyzna jest podejrzany o to, że znęcał się nad żoną. Kazał jej zbierać paragony i liczył, ile pieniędzy wydała na zakupy. Gdy przekroczyła limit, albo zgubiła paragon - bił. Kolejny pastwił się nad żoną i dziećmi. Bił ich, szarpał i groził pozbawieniem życia. Gdy wszczynał awantury był trzeźwy.
- Domowi oprawcy, to ludzie zdrowi psychicznie i często trzeźwi - mówi Beata Andruczyk, specjalista ds. przemocy w rodzinie w Komendzie Miejskiej Policji w Suwałkach. - Na ogół mają niskie poczucie wartości. Atakują najbliższych, ponieważ muszą rozładować emocje, które gromadzą się u nich np. w pracy. Poza tym, często byli wychowani w rodzinach, w których dochodziło do przemocy.
Andruczyk przyznaje, że policyjne statystyki, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. - Niestety, wciąż wiele ofiar nie szuka pomocy, albo przychodzi na policję, a później wycofuje swoje oskarżenia - dodaje rozmówczyni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?