Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czeczeni: Byle nie mieszkać w głuszy

Katarzyna Patalan-Brzostowska [email protected]
Satsita pracuje w łomżyńskim oddziale Fundacji Ocalenie, która aktualnie pomaga obcokrajowcom w poszukiwaniu mieszkań.
Satsita pracuje w łomżyńskim oddziale Fundacji Ocalenie, która aktualnie pomaga obcokrajowcom w poszukiwaniu mieszkań. Arch. GW
Często mieszkają w skandalicznych warunkach. Za zagrzybione pokoje, bez ogrzewania i ciepłej wody, płacą miesięcznie nawet tysiąc złotych! Mimo to, po likwidacji ośrodka dla uchodźców większość Czeczenów chce zostać w Łomży, bo czują się częścią tego miasta.

Czeczeni mieszkający dotychczas w łomżyńskim ośrodku dla uchodźców musieli go do czwartku opuścić. Choć większość z nich chciała zostać w mieście, nie udało się. Tylko niewielu zdołało bowiem wynająć mieszkanie, reszta przeniosła się do ośrodka w Czerwonym Borze.

- Wciąż szukamy lokum dla czterech rodzin - mówiła we wtorek Satsita Khumaidova pracująca w łomżyńskim oddziale Fundacji Ocalenie, działającej na rzecz integracji. - Ogłoszeń jest niewiele, ceny bardzo wysokie, a i oferowane warunki pozostawiają wiele do życzenia...

Bez ogrzewania i z grzybem na ścianie

Odwiedziłam dom w Łomży, w którym mieszka pięć czeczeńskich rodzin. Od dwóch miesięcy także rodzina Azy Mudarovej.

Nieotynkowany budynek otacza zagracone podwórko i choć nieopodal biegnie bardzo ruchliwa ulica, posesja jest nieogrodzona. Wokół domu biegają dzieci... Wchodzę do środka. Po betonowych schodach dostaję się do pokoju Azy.

- Żyję z mężem, 6-letnią córką i 4-letnim synem w tym jednym pokoju - opowiada Aza Mudarova, która od pięciu lat mieszka w Łomży.

Wersalka, obok materac, szafka, stara lodówka, stół przykryty ceratą w kwiaty i kuchenka gazowa na dwa palniki. Oto cały majątek tej rodziny.

- Ten pokój to dla nas sypialnia i kuchnia. Tu śpimy i gotujemy. Tu spędzamy cały czas - opowiada. - Nie jest łatwo, bo córka chodzi do szkoły. Nie bardzo ma tu warunki do nauki.
Obok gazowej kuchenki leżą dwie cegły.

- A po co pani te cegły? - pytam.
Kobieta spuszcza wzrok. Po chwili bierze jedną z nich w dłoń i odpowiada.

- Kładę je na palnikach i ogrzewam, trzymają ciepło - tłumaczy. - To nasze jedyne ogrzewanie.
Rozglądam się po pokoju. Rzeczywiście nie ma tu ani kaloryfera, ani pieca. Dopiero teraz widzę, że po szybach w oknie cieknie woda, a na ścianach wilgoć i grzyb wyłania się z każdego kąta.

- Od tego gazu ciągle boli nas głowa - wyznaje Aza. - Dzieci są chorowite, bo wilgoć i zimno im nie służą. Ja z mężem śpię na podłodze. Maluchy na wersalce, żeby miały cieplej. Ale nie wiem, co to będzie gdy temperatura spadnie. Wtedy te dwie cegły nie wystarczą...
Aż trudno uwierzyć, że kobieta za ten pokój płaci krocie.

- Miesięcznie to 350 zł plus opłaty za elektryczność, wodę i wywóz śmieci - wylicza Aza. - W tym miesiącu właściciel zażądał 580 zł, bo - jak twierdzi - zużyliśmy bardzo dużo prądu. Ale rachunku z elektrowni pokazać nie chce... Dla nas to ogromna suma, bo na całą moją rodzinę mam zaledwie 800 zł na cały miesiąc.

Kobieta szuka innego mieszkania, bo zima tuż, tuż. Póki co, bezskutecznie.
- Szukamy cały czas - podkreśla Aza. - Ostatnio pojechaliśmy obejrzeć jeden z domów w Łomży. Mały, drewniany, bardzo zaniedbany, po podłodze biegały myszy, nic nie robiąc sobie z naszej obecności. Za miesiąc właścicielka zażądała od nas... 1000 zł! Zrezygnowaliśmy.

Jedna łazienka dla pięciu rodzin, a inni żyją bez prądu

W tym samym co Aza budynku mieszkają także inne czeczeńskie rodziny. Również w niewielkich pokojach. Dostępu do każdego "bronią" drzwi z dykty. Wszyscy mieszkańcy do dyspozycji mają tylko jedną, obskurną łazienkę. Nie mają ciepłej wody. Nie mają też ogrzewania.

Wśród nich jest także kobieta - Czeczenka w zaawansowanej ciąży. Nie chce się przedstawić. Już dwa razy była deportowana. Jest bardzo chora, ma gruźlicę. Słabo mówi po polsku. Mieszka na parterze. Także w malutkim, obskurnym pokoiku. Wkrótce w tych warunkach będzie musiała wychować swoje nowo narodzone dziecko. Już dziś boi się tego dnia.

- Ponad połowa uchodźców mieszkających poza łomżyńskim ośrodkiem żyje w takich warunkach - mówi Satsita Khumaidova. - Odwiedzamy ich z pracownikami socjalnymi. Pamiętam takie mieszkanie na Rybakach. Czeczenka wynajmowała tam jeden pokój. Wcześniej bez wątpienia była tam melina, to był bardzo zapuszczony dom. Kobieta, która miała zamieszkać tam z mężem i czwórką swoich dzieci wyraźnie była tym zawstydzona. Gdy wróciłyśmy tydzień później uprzątnęła jak mogła, ale nadal to była okropna nora, za którą płaciła tysiąc złotych.

Satsita twierdzi, że brak ogrzewania, wody, wilgoć to niemal "standard" w większości wynajmowanych Czeczenom mieszkań.

- W jednym z domów do mieszkania wchodziło się bardzo niebezpiecznymi i stromymi schodami - wspomina. - Inna rodzina przez ponad miesiąc mieszkała bez elektryczności. Takich przykładów nie brakuje.

Za te lokale Czeczeni płacą ciężkie pieniądze. Część z nich znalazła mieszkania w nowym budownictwie m.in. przy ul. Sybiraków.

- Jednak cóż z tego, że mieszkają w pięknych blokach z przestronną klatka schodową, skoro właściciele wynajmują im mieszkania w tzw. stanie developerskim. Bez posadzek, bez drzwi, a w łazienkach często są tylko sanitariaty - wylicza Satsita. - Płacą za to ogromne pieniądze. W Łomży te ceny są bardzo wysokie. Myślę, że nawet dla łomżyniaków to duże pieniądze.

Byle nie cudzoziemcom!

W Łomży ludzie niechętnie wynajmują mieszkania cudzoziemcom, a w szczególności Czeczenom. A jak już, to pobierają wysokie opłaty, ale nie kwapią się, by choć trochę poprawić jakość wynajmowanych lokali.

- Często słyszymy: jak się nie podoba, to wynocha - przyznaje Satsita. - Oskarża się nas o oszustwa, a przecież żaden z wynajmujących nigdy nie chce ani Czeczena zameldować, ani też zgłosić w urzędzie, że wynajmuje swój lokal. Zawsze jest to wynajmowanie "na czarno".

Mimo takiego traktowania, ci, którzy już mają mieszkania, siedzą cicho.

- Kiedyś chcieliśmy sfotografować i zrobić taki fotoreportaż, by pokazać w jakich warunkach mieszkają Czeczeni - opowiada Kamil Kamiński z Fundacji Ocalenie. - Nikt się nie zgodził na fotografie. Powód? Bali się, że właściciel rozpozna swoje mieszkanie i ich wyrzuci. Bronili tych ruder, by nie skończyć pod gołym niebem.

A przecież nie brakuje w Łomży czeczeńskich rodzin, które od lat wynajmują mieszkania i na czas płacą czynsz.

- Ja z rodziną mieszkam w Łomży od siedmiu lat, od początku wynajmuję mieszkanie - opowiada Satsita. - Jestem częścią tego miasta i choć zdarzają się różne sytuacje, to zawsze do ludzi podchodzę z uśmiechem. Staram się być życzliwa i chciałabym, aby łomżyniacy też byli dla nas bardziej życzliwi. Bo strach budzi to, czego nie znamy. Warto się poznać.

Wokół tylko ciemny las, a obok zakład karny

- Po zamknięciu łomżyńskiego ośrodka ci, którzy nie znaleźli mieszkań musieli przenieść się do ośrodka w Czerwonym Borze - tłumaczy Kamil Kamiński z Ocalenia.

Dla Czeczenów była to bardzo zła wiadomość. Do miejscowości odległej od Łomży o 15 km tylko dwa razy dziennie przyjeżdża autobus. Do drogi łączącej Łomżę i Zambrów trzeba przejść pieszo ok. trzech kilometrów. Nie wszystkie rodziny mają auta.

- A przecież dzieci uchodźców chodzą do łomżyńskich szkół! Tu mają kolegów i wreszcie się zaklimatyzowały - zauważa Kamil Kamiński. - Poza tym, tu nie może być mowy o integracji, bo ośrodek położony wśród lasów, obok zakładu karnego, nie daje takiej szansy.

Urząd do spraw Cudzoziemców zapewnił bezpłatny dowóz czeczeńskich dzieci z Czerwonego Boru do łomżyńskich szkół. Szkopuł w tym, że tyko do końca listopada. Co będzie później? Dziś nikt nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna