Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dajcie mi tu doczekać końca moich dni. Błagam

Julia Szypulska
Adam Boratyński ma 59 lat. Mieszka w domu zbudowanym jeszcze przed II wojną światową. Zajmuje w nim jedno z dwóch mieszkań. Składa się ono z obszernej kuchni i niewielkiej sypialni. Wygód tutaj nie ma, a wręcz konieczny jest remont, ale pan Adam nie narzeka. Zawsze tu mieszkał i nie wyobraża sobie, że mógłby się gdzieś wyprowadzić
Adam Boratyński ma 59 lat. Mieszka w domu zbudowanym jeszcze przed II wojną światową. Zajmuje w nim jedno z dwóch mieszkań. Składa się ono z obszernej kuchni i niewielkiej sypialni. Wygód tutaj nie ma, a wręcz konieczny jest remont, ale pan Adam nie narzeka. Zawsze tu mieszkał i nie wyobraża sobie, że mógłby się gdzieś wyprowadzić Andrzej Zgiet
Może to i stara chałupa, ale jest jego miejscem na ziemi i jedyną pamiątką po dużej rodzinie. Tutaj się urodził i mieszkał przez 59 lat. Teraz może stracić ukochany dom.

Adam Boratyński mieszka w Bacikach Średnich pod Siemiatyczami. Dziś to niewielka miejscowość, kojarząca się głównie z zakładem opiekuńczym dla dzieci i młodzieży. Przed laty jednak znajdował się tutaj piękny, drewniany dwór - siedziba rodziny Ciecierskich, właścicieli ponad 1300 hektarów dóbr w okolicy. Dworu nie ma od lat 70-tych, dawnych właścicieli od II wojny światowej, ale dom, w którym mieszka pan Adam jeszcze stoi. Postawił go prawdopodobnie ostatni właściciel - hrabia Henryk Ciecierski.

Miejscowi mówią o hrabim, że był z niego niezły „aparat”, taki co to miał i gest, i fantazję. Jeszcze przed wojną zamówił sobie replikę sfinksa, która dziś stoi przed siemiatyckim liceum. Ponoć miał też sprowadzić wielbłąda. Wokół siedziby hrabiego rozciągał się przepiękny park, którym zajmował się ogrodnik. To właśnie dla niego hrabia zbudował dom. Zrobił to porządnie, tak, jak to się kiedyś budowało. Z drewna, ale na kamiennej podmurówce, z pokryciem z dachówki. A pomieszczenia dość wysokie, nie takie jak w zwykłych wiejskich chałupach. W środku podwójne, drewniane drzwi i okna zamykane nie na „kruczek”, tylko ze specjalnym mechanizmem i ładną klamką.

Stan techniczny: do rozbiórki

- Nieraz bywały tu wichury i w domach dachy zrywało. A u mnie nic. Jak stał, tak stoi - podkreśla pan Adam.

I jeszcze by postał, nie ma wątpliwości lokator. Tylko poprawić trochę trzeba. Dach przede wszystkim. Belki są trochę za rzadko zamocowane i dach się w niektórych miejscach zapada. Komin też nowy trzeba byłoby zrobić, no i w środku trochę oporządzić. Zerwać stare tapety, pomalować ściany, naprawić sufit, bo wilgoć i grzyb na nim wyszły. Jest tu prąd, bieżąca woda i piec. - Jak napalę, to i w podkoszulku można chodzić! - żartuje lokator.

Jest jeszcze przepiękna okolica. Dom stoi na wzgórzu, w sąsiedztwie lasu. Trzy-dziestoarowa działka jest w strefie ochrony konserwatorskiej, bo to teren parku hrabiego. Prowadzi do niej wąska droga, wzdłuż której rosną stare drzewa. Nieruchomość należy do urzędu gminy. Dla urzędników dom to stara rudera, nadająca się jedynie do rozbiórki. Pan Adam - decyzją urzędu - musi się z niej wyprowadzić.

Problemy zaczęły się od śmierci brata Adama, Zbigniewa, który był głównym najemcą domu i to on miał podpisaną umowę z gminą. Pan Adam był tam wpisany jako mieszkaniec. Ostatnia umowa miała wygasnąć z końcem sierpnia tego roku. Niestety wygasła wraz ze śmiercią brata.

- Wójt obiecał, że przedłuży - żali się Adam Boratyński. - A tu już rok jak nic nie wiadomo.

Władze gminy tłumaczą, że postępują zgodnie z prawem: - Podpisując umowę wynajmujący udostępnia najemcy budynek w określonym stanie technicznym tj. z aktualnymi badaniami instalacji elektrycznej i odgromowej, badaniami szczelności przewodów kominowych oraz ogólną oceną techniczną obiektu gwarantującą bezpieczeństwo najemcy - wylicza Edward Krasowski, wójt gminy Siemiatycze. - Ze względu na zły stan budynku mieszkalnego oczywistym było, że nie mogłem podpisać przedmiotowej umowy najmu.

Dodaje też, że zlecił opracowanie opinii, dotyczącej stanu technicznego domu. Wynikało z niej, że jest on na tyle fatalny, że zagraża bezpieczeństwu przebywających w nim osób.

Całe życie miał pod górkę

Z tą opinią nie zgadza się ani sam zainteresowany, ani jego siostra i szwagier, którzy go wspierają i pomagają w codziennych sprawach. Oni też zasięgnęli porady fachowców. Usłyszeli, że dom nie jest jeszcze w tak złym stanie, żeby nie dało się nic zrobić.

- Można go naprawić gospodarczym sposobem, przecież pomoglibyśmy - mówi Lucyna Kryszczuk, siostra pana Adama. - Mąż zna się na budowlance. Nie trzeba od razu wydawać nie wiadomo ile, tylko zrobić najpotrzebniejsze rzeczy. Dla brata to bardzo ważne, żeby mógł tutaj zostać.

W życiu miał zawsze pod górkę. Nie ułożył go sobie tak, jak większość mężczyzn. Nie założył rodziny, nie ma pracy. Utrzymuje się ze skromnego zasiłku - 317 zł miesięcznie. Czasem coś dorobi, bo skopie sąsiadowi ogródek albo coś naprawi. Kiedy żył brat Zbigniew, razem było im łatwiej. Teraz już tylko mówi: „Zostanie iść nad zalew albo poszukać gałęzi“...

Kobieta martwi się o niego. Nigdy nie był specjalnie rozmowny, ale od czasu, kiedy zaczęły się jego problemy mieszkaniowe jeszcze bardziej zaciął się w sobie. Siostra podejrzewa, że to depresja. Bo co innego, jak człowiek siedzi i milczy godzinami. Albo gdy się od niego słyszy: „Zostanie iść nad zalew albo poszukać gałęzi ...”.

- On nie umie się skarżyć. Ledwo od niego wyciągnęłam o co chodzi - wspomina kobieta. - Ta niepewność, co będzie dalej, wpływa na niego fatalnie.

Dla Adama Boratyńskiego ten stary dom znaczy bardzo wiele. Tutaj się urodził i spędził prawie całe życie. Jest daleki od luksusów, ale daje mu poczucie bezpieczeństwa i stabilizację. W życiu miał raczej pod górkę. Nie ułożył go sobie tak, jak większość mężczyzn. Nie założył rodziny, nie ma pracy. Utrzymuje się ze skromnego zasiłku okresowego - to zaledwie 317 zł. Czasem sobie dorobi. Sąsiedzi poproszą, żeby skopał ogródek, albo wykonał jakieś drobne naprawy. Kiedy żył brat Zbigniew, odrabiali razem czynsz za dom wykonując prace na rzecz gminy. Razem było im łatwiej. Teraz została mu tylko siostra Lucyna, która mieszka w Siemiatyczach. Reszta rodzeństwa - wszystkich było w sumie 11 osób - albo już umarła, albo rozjechała się po świecie. Jakby tego było mało, pani Adamowi doszła choroba nerek. - Brat musi być pod stałą opieką lekarza specjalisty. Dowozimy go na wizyty czy na USG - mówi. - Stąd ma wszędzie blisko, a i nam jest łatwiej do niego podjechać.

Lucyna mówi, że chyba pech prześladuje jej rodzinę. Zaczęło się od ojca, który miał trzy żony i wszystkie stracił. Pierwszą podczas wojny, jeszcze w Siemiatyczach. Były wybuchy i od odłamków pękły szyby w oknie. Fragmenty szkła wbiły się w ciało kobiety .... Z drugą żoną - mamą pani Lucyny, mieszkał już po wojnie w domu w Bacikach Średnich. Zmarła przy porodzie. Mężczyzna został sam z szóstką dzieci. Pani Lucyna miała wtedy 8 lat. Troje dzieci zabrali do siebie rodzice chrzestni. Różnie im się trafiło, jednym lepiej - jak pani Lucynie, innym gorzej. Przed mężem zmarła też trzecia żona Boratyńskiego-seniora - mama pana Adama. Po rodzinie zostało mu kilka pamiątek - trochę mebli, jakieś dyplomy z zakładu pracy.

- Ja tu nic przecież nie chcę, tylko spokoju. Żeby mi dali dożyć w tym domu końca moich dni - mężczyźnie łamie się głos.

Majątek ziemski w Bacikach Średnich trafił w ręce Ciecierskich na początku XIX w. Wcześniej należał do rodziny Ossolińskich, którzy jednak zastawili dobra. Wówczas zarządzał nimi Paweł Zaszczyński. Niewiele wiadomo o jego rządach. Można się jednak spodziewać, że nie był łaskawym panem, bo został zamordowany przez chłopów w 1701 roku. Wiadomo natomiast, że na terenie parku znajdują się dwa kurhany z czasów prehistorycznych. Ich dokładna lokalizacja nie jest jednak znana.

Gmina chce kupić kontener

Jednak stanowisko władz gminy jest jednoznaczne - dom nie będzie remontowany, bo samorządu na to nie stać. Ze wstępnych szacunków, jakie były robione, wynika, że kosztowałoby to ok. 300 tys. zł.

- Mam pełną świadomość, że zadaniem własnym gminy jest obowiązek zabezpieczenia zastępczego miejsca zamieszkania w tego typu sytuacji - przyznaje wójt. - Gmina Siemiatycze jest gminą wiejską i nie posiada zasobu mieszkań socjalnych. Analizowano różne wersje ulokowania pana Adama Boratyńskiego.

Na razie jednak nie wiadomo gdzie. Upadł pomysł, by z całej działki wydzielić kawałek gruntu, na którym stoi dom i sprzedać nieruchomość lokatorowi na preferencyjnych warunkach. Niestety, zgody na takie rozwiązanie nie wyraził konserwator zabytków. Pozostaje więc przeniesienie 59-latka w inne miejsce. Pomysły na nowe lokum zmieniają się jak w kalejdoskopie. W grę wchodziło i mieszkanie w pobliskim zakładzie opiekuńczym dla dzieci, i w bloku w Czartajewie, i w niewiele lepszym domu w Rogawce, gdzie nawet wody nie ma. Przez chwilę pojawiły się nawet odległe o ok. 20 km Ostrożany.

- A z czego on w bloku zapłaci czynsz, z tego zasiłku? - pyta z rozpaczą w głosie pani Lucyna. - Tutaj przynajmniej można było kupić drewno w lesie i przywieźć.

Zarówno ona, jak i jej mąż mają wrażenie, że gmina od początku chciała lokatora wykwaterować. Stan budynku to efekt tego, że przez lata gmina go ani razu nie wyremontowała. - Przyjechała tu jeszcze w tamtym roku pani z gminy razem z inspektorem budowlanym - opowiada Edward Kryszczuk. - Był z nimi kierowca. Żaden z niego specjalista ani urzędnik, a jeszcze nie wysiadł z samochodu to krzyczał: „Rozwalić, zburzyć!”Ja mu na to, że najpierw trzeba coś zbudować, żeby zburzyć. To tak się zachowuje?

Wójt nie komentuje tego, co było wcześniej. Wskazuje, że objął stanowisko dopiero w listopadzie 2015 r. Ostatnie rozwiązanie, jakie przedstawił Adamowi Boratyńskiemu, to przeniesienie do specjalnego kontenera.

- Zależy jaki gmina wybierze. Są tańsze i droższe, ale pewnie wszystko jest tam na prąd - obawia się pani Lucyna. - Prąd jest przecież drogi i brata nie będzie nawet stać, żeby się ogrzać. A on jest chory i musi mieć ciepło.

Edward Krasowski rozwiewa te obawy: - Będzie spełniał wszelkie normy socjalne i energetyczne stawiane budynkom mieszkalnym - tłumaczy. - Wyposażony też będzie w piec na paliwo stałe, w związku z czym koszty utrzymania tego budynku nie będą wysokie.

Obiecuje też, że kontener zostanie postawiony na działce obok starego domu, dzięki czemu pan Adam pozostanie w swojej miejscowości. Gmina zakupi kontener prawdopodobnie wiosną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna