Pamięta pan swój ostatni dzień w Białymstoku? Chyba jakoś szczególnie nie dziękowaliście sobie z prezesami za współpracę?
- Pamiętam. Pakowałem się do domu. Ostatnią osobą, która mi podziękowała, był prezes Prokop, gdy on odchodził. Po zmianie władz, nie było nam z działaczami po drodze. To, co zostało między nami, jest już tylko w rękach prawników.
Czyli nie ma żadnego sentymentu do klubu?
- Oczywiście, że jest. Pracowałem tam z kilkunastoma świetnymi dziewczynami, miło wspominam też inne osoby, również kibiców. Ci zawsze byli z nami na dobre i na złe. W Białymstoku jest zapotrzebowanie na siatkówkę. To, co źle robi klubowi, to ciągłe zmiany prezesów, trenerów i dużej części drużyny.
Myśli pan czasem "co by było, gdybym nadal pracował w Białymstoku?" Czuje pan, że czegoś tu nie dokończył?
- Nie ma mnie tam, bo i z mojej strony, i ze strony działaczy nie było już ku temu chęci. Nie mogę pracować tam, gdzie mnie nie chcą i nie wywiązują się z obietnic. Natomiast co by było z zespołem... Przy kosmetycznych zmianach w drużynie, może jednej czy dwóch, walczyłaby teraz o czwórkę. Liga pokazuje, że w wielu przypadkach o wynikach decyduje zgranie, a to wtedy byłoby już atutem Białegostoku.
Miał pan epizod w Rybniku, zanim przeszedł pan do Aluprofu.
- Tak, krótko prowadziłem tamtejszy Volley. Gdy zespół źle zaczął sezon i dostałem stamtąd propozycję. Nie zostałem długo, bo takiej drużynie jak Aluprof się nie odmawia. Volley Rybnik i tak utrzymał się w II lidze i może spokojnie myśleć o następnym sezonie.
Da się wytrzymać, będąc schowanym "za plecami" pierwszego trenera? Już był pan przecież szefem zespołu, chyba korci, by wrócić do tej roli...
- Takie jest życie. Trzeba czasem zrobić krok w tył, by potem wykonać dwa do przodu. Najważniejsze z jakimi ludźmi się pracuje. Mój kolega, trener Aluprofu Mariusz Wikto-rowicz złożył mi propozycję. W klubie jest stabilna sytuacja i mamy tu komfort pracy. A Mariusz jest dobrym "szefem", więc nie narzekam. Bywałem już drugim trenerem, na przykład w kadrze "B". To dla mnie nic nowego.
A propos drugich trenerów, pana asystent z Białegostoku Rafał Prus, obecnie szkoleniowiec Stali Mielec, nie mobilizuje pana przed meczem w Białymstoku? Wynik jest ważny dla jego drużyny.
- Utrzymujemy kontakt, mniej więcej raz w tygodniu rozmawiamy przez telefon. Ale Rafał ma przede wszystkim swój zespół. Jego problem to pokonanie Budowlanych Łódź. Jeśli tego nie zrobi, nic mu nie pomoże. A nas nie trzeba mobilizować, my też chcemy wygrać. W siatkówce walka jest czysta. Nikt nikomu nie pomaga ani nie przeszkadza.
Ładniej jest w lasach na Podlasiu czy w Bielsku-Białej, u stóp Beskidów?
- Tu jest urokliwie, a ja mam blisko do swojej działki w Brennej. Ale na Podlasiu też było pięknie. Doktor Świątkiewicz, który pracował z zespołem, pokazał mi wiele wspaniałych zakątków w okolicach Białegostoku. Oba miejsca równie mi się podobają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?