- Część zespołów przygotowało się na grę w play-off o miejsca 1-8. My po prostu robimy to samo, tylko że gramy o inne pozycje - mówi Dariusz Luks.
- Zrobiliśmy to, co zakładaliśmy. Najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Wiadomo, że treningi poza domem mogą prowadzić do pewnego znużenia, m.in. dlatego rozegraliśmy na koniec sparing z Dąbrową Górniczą (2:3 - przyp. red.). Teraz, już z naładowanymi akumulatorami, jedziemy do Bydgoszczy.
Czy wynik pierwszego meczu ma jakieś szczególne znaczenie?
- Żadnego. Oczywiście, że lepiej wystartować dobrze, ale co z tego, jeśli przegra się następne cztery spotkania. To jest jedna całość, a każdy mecz daje tylko jeden punkt na drodze do końcowego zwycięstwa.
Gdyby był pan kibicem, to obstawiałby pan maraton, może siedem meczów, czy sprint, np. cztery spotkania?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Ale pewne jest, że tu nikt tanio skóry nie sprzeda. Stawiam, że trochę ta rywalizacja potrwa i raczej nie skończy się po czterech meczach.
Rok temu AZS wygrał baraż z Gwardią Wrocław, ale teraz rywal jest silniejszy...
- Tak, rok temu był też w Białymstoku inny zespół. Historia dla mnie się nie liczy. Jeśli bym na nią patrzył, to zdobyte w ostatnich latach medale Centrostalu przekonywałyby, że nie mamy szans.
Najsłabszy punkt rywala?
- Z tego co wiem, to ma same mocne. Jakoś postaramy się ich jednak "ukłuć"...
W Centrostalu na stanowisko trenera wrócił Piotr Makowski. Jak pan na to zareagował?
- Wiadomo, Piotrek ma większe doświadczenie, a z tym zespołem pracował kilka lat. To na pewno właściwy ruch w bydgoskim klubie.
Odpowiada pan zdawkowo. Czy chce pan coś dodać od siebie?
- (Śmiech). Po prostu jest OK. Jedziemy walczyć.
- Zrobiliśmy to, co zakładaliśmy. Najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Wiadomo, że treningi poza domem mogą prowadzić do pewnego znużenia, m.in. dlatego rozegraliśmy na koniec sparing z Dąbrową Górniczą (2:3 - przyp. red.). Teraz, już z naładowanymi akumulatorami, jedziemy do Bydgoszczy.
Czy wynik pierwszego meczu ma jakieś szczególne znaczenie?
- Żadnego. Oczywiście, że lepiej wystartować dobrze, ale co z tego, jeśli przegra się następne cztery spotkania. To jest jedna całość, a każdy mecz daje tylko jeden punkt na drodze do końcowego zwycięstwa.
Gdyby był pan kibicem, to obstawiałby pan maraton, może siedem meczów, czy sprint, np. cztery spotkania?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Ale pewne jest, że tu nikt tanio skóry nie sprzeda. Stawiam, że trochę ta rywalizacja potrwa i raczej nie skończy się po czterech meczach.
Rok temu AZS wygrał baraż z Gwardią Wrocław, ale teraz rywal jest silniejszy...
- Tak, rok temu był też w Białymstoku inny zespół. Historia dla mnie się nie liczy. Jeśli bym na nią patrzył, to zdobyte w ostatnich latach medale Centrostalu przekonywałyby, że nie mamy szans.
Najsłabszy punkt rywala?
- Z tego co wiem, to ma same mocne. Jakoś postaramy się ich jednak "ukłuć"...
W Centrostalu na stanowisko trenera wrócił Piotr Makowski. Jak pan na to zareagował?
- Wiadomo, Piotrek ma większe doświadczenie, a z tym zespołem pracował kilka lat. To na pewno właściwy ruch w bydgoskim klubie.
Odpowiada pan zdawkowo. Czy chce pan coś dodać od siebie?
- (Śmiech). Po prostu jest OK. Jedziemy walczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?