Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Pasieka: Pod sufitem Roberta Lewandowskiego nie zostało za dużo miejsca

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Dariusz Pasieka: Dziś Robert Lewandowski prędzej skupia się na sukcesie z kadrą, niż nad zmianą klubu
Dariusz Pasieka: Dziś Robert Lewandowski prędzej skupia się na sukcesie z kadrą, niż nad zmianą klubu szymon starnawski / polska press
Wywiad tygodnia. O Robercie Lewandowskim i Bayernie Monachium, który w 2020 r. wygrał wszystko, rozmawiamy z Dariuszem Pasieką. Dyrektor szkoły trenerów PZPN zwrócił też uwagę na jedną bardzo ważną rzecz w PKO Ekstraklasie.

Tomasz Biliński: Bayern Monachium z 2020 r. to najlepszy zespół w historii bawarskiego klubu?
Dariusz Pasieka: Jeśli chodzi o tytuły, to tak, absolutnie, rozbili bank. Mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec i Liga Mistrzów to już się zdarzało w historii klubu, ale do tego doszły Superpuchary i zwycięstwo w Klubowych Mistrzostwach Świata, a piłkarza tej drużyny - myślę o Robercie Lewandowskim - uznano najlepszym na świecie. To wszystko robi ogromne wrażenie i trudno będzie komukolwiek to powtórzyć. Natomiast tego zespołu z poprzednimi nie da się porównać. Dobrze pamiętam drużynę z Oliverem Khanem, Stefanem Effenbergiem, Lotharem Matthaeusem, Mario Baslerem, czy później Bixente Lizarazu, Danielem Van Buytenem i dalej mógłbym wymieniać jednym tchem. Trzeba jednak wziąć pod uwagę konkurencję, jaką mieli w swoich czasach. Pamiętamy choćby finał Ligi Mistrzów z 1999 r. Bayern już się cieszył, pomału wyciągał okolicznościowe koszulki, a Manchester United w niezwykły sposób odwrócił losy meczu. Inna sprawa, to że rok 2020 był specyficzny ze względu na koronawirusa. Obserwując różne ligi, to nie umniejszając nikomu, ale drużyny niemieckie najlepiej poradziły sobie z przygotowaniami do pozostałej części sezonu. Zresztą w Niemczech najszybciej wznowiono rozgrywki. Pomógł w tym słynny „ordnung” i konsekwencja. Efektem było też dojście RB Lipsk do półfinału Ligi Mistrzów. Bayern ma skutecznego strzelca, dzięki któremu automatycznie wygrywa się mecze. Zespół zasłużenie odjechał rywalom, popełnił mniej błędów, co było dużą zasługą trenera.

Gdy Hansi Flick przejmował Bayern po Niko Kovacu spodziewał się Pan, że jej gra drużyny aż tak się zmieni?
Z jednej strony dla Flicka to była pierwsza praca w roli pierwszego trenera na najwyższym poziomie. Wcześniej pracował w Hoffenheim, z którym awansował do trzeciej ligi, później był asystentem w Red Bull Salzburg, w sztabie Joachima Loewa w kadrze i w końcu w Bayernie. Z tej perspektywy należy mówić o zaskoczeniu. Poza tym pamiętamy, że miał być opcją na kilka meczów, później do końca rundy, a ostatecznie dano mu normalny kontrakt. Z drugiej strony, analizując, jak zespołem zarządzał Kovac, a jak Flick, to w przypadku pierwszego miałem wrażenie, że za dużo było krytyki i negatywnych emocji. Z kolei drugi wykorzystał swoje doświadczenie z reprezentacji Niemiec, korzystając z pracy z piłkarzami na najwyższym poziomie. Kovac wydawał się być szefem, który chce wszystko narzucać. Flick słucha zawodników, potrafi współpracować z liderami. Zwróćmy uwagę na rozmowy piłkarzy w telewizji. Thomas Mueller nie mówi o nim „trener” tylko „Hansi”. To pokazuje, że szacunek można zdobyć nie tylko poprzez to, że jest się per pan. Ma w sobie dużo empatii, o czym miałem okazję się przekonać, bo znamy się osobiście. Gdy on trenował w Hoffenheim, ja byłem trenerem w Mannheim, a obie miejscowości są położone blisko siebie i się widywaliśmy. W każdym razie Flick swoim zachowaniem sprawił, że grupa zaczęła ze sobą świetnie współpracować. Wyciągnął maksimum, znajdując to, czego zespół potrzebował.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

To coś, co odróżnia go od Pepa Guardioli czy Carlo Ancelottiego, którzy w Bayernie takiego sukcesu nie odnieśli?
Nie powiem, że Guardiola nie osiągnął sukcesu. Jego zespół wygrał Klubowe MŚ, zdobył rekordową liczbę punktów, został mistrzem kraju już w marcu, a półfinał Ligi Mistrzów to również sukces. Na tym etapie decydują detale, a szczególnie to, jak zespoły potrafią zagrać ofensywnie, jednocześnie zachowując balans w grze obronnej. Poza tym zrobił wrażenie na środowisku związanym z Bayernem, które jest specyficzne. Pół roku przed rozpoczęciem pracy rozmawiał z mediami po niemiecku. Dzięki temu, że nauczył się języka, miał też właściwy kontakt z zespołem. W przypadku Ancelottiego te kwestie były zachwiane i to było jego największym problemem. To jednak wciąż świetny trener, co obecnie pokazuje w Evertonie. Ale jeśli chodzi o tytuły, to oczywiście Flick przebił wszystkich, na dodatek nikt się tego nie spodziewał.

I ma Roberta Lewandowskiego, który z roku na rok jest coraz lepszy i w 2020 r. był w nieziemskiej formie.
Nie skupiałbym się tylko na Robercie. Jego dobra forma jest uzależniona od kolegów. Pod wodzą Flicka świetnie zaczął funkcjonować Mueller. To człowiek instytucja w klubie, jego wychowanek. Złapał fantastyczny kontakt z Hansim i mógł być sobą. Mam wrażenie, że Kovac go tłamsił, przez co Mueller nie mógł być w swojej najwyższej formie. Moim zdaniem to przesądziło o odmianie gry zespołu. Drugą taką postacią jest Joshua Kimmich. Wcześniej ustawiany na prawej obronie, a dziś razem z Leonem Goretzką, który też jest ważną postacią w tej układance, grają na pozycji sześć i osiem. To bardzo dobry strateg, który napędza drużynę i włącza się do ofensywy. Do tego nie boi się powiedzieć ostrego słowa.

Wracając do Lewandowskiego...
Sam sobie zawiesza poprzeczkę bardzo wysoko. To ktoś, kto ciągle szuka impulsów. Nie wiem, gdzie mógłby się jeszcze poprawić. Zdarzają mu się słabsze mecze, ale przy tylu spotkaniach jest to normalne. Wprawdzie pojawia się krytyka w mediach, ale za chwilę strzela dwa-trzy gole i znów jest chwalony. Za dużo miejsca pod jego sufitem maksymalnych umiejętności nie ma. Życzę mu, żeby utrzymał formę fizyczną, bo o mentalną się nie obawiam.

Co Bayern musi zrobić, żeby formuła się nie wyczerpała?
Pierwszy piasek, który dostał się w tryby, to porażka z drugoligowym Holstein Kiel w Pucharze Niemiec. W Bundeslidze taki wypadek pewnie się nie zdarzy i znów zostaną mistrzem. Do tego uważam, że w ostatnim czasie Bayern nauczył się grać na etapach powyżej ćwierćfinału Ligi Mistrzów, którym co roku jest obowiązkiem. Wierzę, że w tym sezonie powtórzy sukces również w tych rozgrywkach. Trener i zespół są już doświadczeni. Hasan Salihamidzić wziął się już za transfery i zaczął odmładzać zespół. Zwłaszcza w defensywie, gdzie Niklas Suele i Jerome Boateng nie dają tego, czego się od nich oczekuje. Latem dołączą Dayot Upamecano i Omar Richards. Pewnie będą kolejni, bo z klubu odchodzi też David Alaba. Swoją drogą szkoda, bo to wychowanek.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

Obecnie Lewandowski i spółka nie grają tak, jak w poprzednim roku. Poradzą sobie we wtorkowym starciu z Lazio w Lidze Mistrzów?
Przy takim natłoku meczów, w niektórych trzeba po prostu zrobić swoje, czyli wygrać, bez względu na poziom. Nie lamentowałbym nad słabszą grą, takie przypadki zdarzają się we wszystkich ligach. Natomiast nie sądzę, by rzymianie byli zespołem, który sprawi Bayernowi problemy. Mimo perypetii z koronawirusem i podróżowaniem w ostatnim czasie, powinien awansować. Widzę go przynajmniej w półfinale, a dalej zadecydują detale.

Kto może mu zagrozić?
W poprzednim tygodniu duże wrażenie zrobiło na mnie PSG, które już w zeszłym sezonie grało w finale. Jeśli w losowaniu obie drużyny na siebie nie trafią, to widzę powtórkę w tym roku.

Kto na dziś byłby faworytem?
52 do 48 na korzyść Bayernu. Ale powody są osobiste. Po pierwsze ze względu na Roberta, po drugie, że sam pracowałem w niemieckich klubach.

Wracając do Lewandowskiego, czy nie powinien szukać wyzwań gdzie indziej? Bardziej prawdopodobne jest, że nie uda się powtórzyć takiego sezonu, a w Bundeslidze brakuje konkurencji.
Bayern jest klubem, w którym zwykle zawodnicy czują się świetnie. Poza tym nie wiem, czy jest sens, żeby odchodził. Nawet jakbyśmy się zastanowili gdzie, to czy jest taki klub, który byłby lepszy? Raczej skłaniam się ku temu, że prędzej Robert skupia się na sukcesie z reprezentacją, bo tylko tego mu brakuje. Jest rekordzistą pod względem występów i bramek, ale z pewnością jego ambicje są większe. W ośmiu meczach mistrzostw Europy zdobył tylko dwie bramki, na mistrzostwach świata ani jednej. Na pewno nie chce zakończyć kariery z takimi statystykami.

W rozmowie z „Piłką Nożną” powiedział, że chce grać jeszcze pięć-siedem lat. Bayern będzie więc ostatnim wyzwaniem, a później należy spodziewać się transferu na przykład do MLS lub powrotu do Polski?
Dwa największe aspekty w przypadku Roberta, którymi imponuje, to przygotowanie fizyczne i mentalne. Są na najwyższym poziomie, a tym bardziej ważne dla gracza w podeszłym wieku. Wierzę, że będzie w stanie grać na wysokim poziomie tyle lat, ile mówi. Ale myślę, że pod koniec kariery przyjdzie moment, że wyjedzie do USA, który rozwinąłby go również w innych obszarach. Chociaż Bayern nie lubi pozbywać się takich zawodników. Woli angażować ich w strukturach klubu. Pytanie, co Robert będzie chciał robić po karierze?

Wspomniał Pan o sukcesie z kadrą. Jest nadzieja, że przyjdzie pod wodzą Paulo Sousy?
Po to zostały dokonane zmiany, a nie żeby było tak samo albo gorzej. Wszyscy wierzymy, że reprezentacja zagra tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Zrobił Pan wielkie oczy po pierwszych spotkaniach rundy wiosennej ekstraklasy?
Trudno nie zrobić, jeśli Podbeskidzie w czterech meczach zdobyło osiem punktów, obok Pogoni to najlepszy zespół.

A co mniej Pana zdziwi na koniec sezonu - mistrzostwo Polski dla Pogoni Szczecin czy Lech Poznań poza dziesiątką?
Największą niespodzianką będzie pozycja Warty przed Lechem. Natomiast z racji bycia dyrektorem szkoły trenerów PZPN zwróciłbym uwagę na coś innego - stabilność na ławce trenerskiej. Spójrzmy na górną część tabeli. Oczywiście Legia to Legia, choć mam nadzieję, że Czesław Michniewicz będzie w niej na tyle długo, że odciśnie swoje piętno i będzie to dłuższy projekt. Ale Kosta Runjaić w Pogoni jest czwarty sezon, w Rakowie i Górniku pracują Marek Papszun i Marcin Brosz, którzy prowadzili zespoły, gdy były jeszcze w I lidze. Dalej jest Śląsk, gdzie już ponad dwa lata pracuje Vítězslav Lavička. Za chwilę będą trzy, jak Piotrek Stokowiec jest w Lechii Gdańsk. Jest też Piast Waldemara Fornalika, który był mistrzem Polski. Wprawdzie początek sezonu miał słabszy, ale pomału wychodzi na prostą i regularnie punktuje. Fajnie, że kluby zaczęły stawiać na szkoleniowców w dłuższej perspektywie. Dzięki temu mają dziś wyniki.

A gdyby do Pana zadzwonił jakiś klub z propozycją?
Dziś bym odmówił. Jeśli coś robię, angażuję się w to w 100 proc. Szkoła mnie wciągnęła. Odbieram to jako misję i daje mi ta praca bardzo dużo satysfakcji. Dużo jest do zrobienia, ale szkolenie się poprawiło i jesteśmy na dobrej drodze, żeby było jeszcze lepiej.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dariusz Pasieka: Pod sufitem Roberta Lewandowskiego nie zostało za dużo miejsca - Sportowy24

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna