Dawniej polewano przede wszystkim panny. Do tego celu używano dyngusówek, czyli drewnianych drążków o długości 50-70 cm, z tłokiem w środku. Ale zabawa mogła się skończyć mniej przyjemnie: panny moczono w stawach, korytach, a nawet... w gnojówce.
Ale tak naprawdę dziewczęta, nawet jeśli głośno narzekały, w duchu cieszyły się z zainteresowania kawalerów. Antoni Mosiewicz, etnograf z ciechanowieckiego Muzeum Rolnictwa przekonuje, że nieszczęśliwe mogły się czuć te, których nikt w lany poniedziałek wodą nie polał.
- Ta zabawa to był swego rodzaju test, na jakie zainteresowanie ze strony płci przeciwnej może liczyć dziewczyna - wyjaśnia. - Mogły się przekonać, czy kawaler, który wpadł im w oko, jest nimi zainteresowany.
Niektóre panny do końca życia pamiętały śmigusa-dyngusa, gdy budziły się w swym łóżku w drodze do stawu.
- Jak panna lubiła pospać, to czasem dziadek uchylał okno i wpuszczał kawalerów - śmieje się etnograf.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?