Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długi szpitala

Urszula Ludwiczak
Lek. med. Joanna Florczuk-Leończuk i pielęgniarka Urszula Szwed martwią się o szpital
Lek. med. Joanna Florczuk-Leończuk i pielęgniarka Urszula Szwed martwią się o szpital K. Jankowski
Bielsk Podlaski.Tak źle jeszcze nie było - mówi o kończącym się roku i perspektywach na 2007 Bożena Grotowicz, dyrektor szpitala w Bielsku Podlaskim. Szpital ma długi, bo musiał wypłacić podwyżki pracownikom.

Rok 2006 placówka kończy około milionową stratą, mało optymistycznie zapowiada się też kolejne 12 miesięcy.
- Już powiadomiłam nasz organ założycielski, że kończymy rok ze stratą ok. miliona zł, to naprawdę bardzo dużo - mówi Bożena Grotowicz. - Taki wynik finansowy to głównie efekt podwyżek dla pracowników, które wypłaciliśmy w końcu 2005 roku, ale obciążyły one też budżet tegoroczny. Poza tym musieliśmy wypłacić zasądzone kwoty na rzecz wynagrodzeń pracowników. Ale przede wszystkim wpływ na naszą sytuację miał wzrost cen.
Wszystko podrożało
- Podrożało wszystko, a my pieniędzy z NFZ na naszą działalność dostaliśmy mniej niż w 2005 roku. Dla przykładu najtańszy materiał szewny podrożał o 200 proc. A bez niego nie da się przeprowadzać w szpitalu żadnych zabiegów chirurgicznych. Musieliśmy więc wydawać więcej - dodaje pani dyrektor.
Bielski zakład stracił też na ograniczaniu przyjęć pacjentów. Na początku roku NFZ zapowiadał, że nie będzie płacić za nadwykonania umów, dlatego lekarze byli zobowiązani do nieprzekraczania kontraktów.
- I tak się nam to nie udało, bo nadwykonania są, ale niewielkie - mówi pani dyrektor. - Tymczasem okazało się, że fundusz ma pieniądze i za nadlimity będzie płacił. Dzięki temu może odzyskamy ok. 300 tys. zł.
Nieciekawe perspektywy
- Rok 2006 kończymy nie najlepiej, ale co będzie w 2007 roku, boję się myśleć - mówi Bożena Grotowicz. - Mamy kontrakt na poziomie początku roku 2006, może i będą jakieś dodatkowe pieniądze potem, ale na razie mogę liczyć tylko to, co mam.
Taryfa medyczna
Sen z powiek spędza natomiast pani dyrektor szpitalny oddział ratunkowy (SOR).
Zgodnie z nowymi przepisami, od stycznia część karetek będzie bowiem jeździć bez lekarzy, tylko z ratownikami medycznymi. A ich zadaniem będzie przede wszystkim przewiezienie pacjenta na SOR. Nie będą leczyć, a "tylko" ratować.
- To będzie taka "taryfa medyczna". A jeśli w nocy zwiozą nam tu 100 pacjentów, będzie tu sodoma i gomora. Nie wystarczy lekarzy i pracowników do obsługi chorych, a jakie będą koszty samych badań, nie mówiąc o leczeniu? Tymczasem NFZ od 4 lat nie zmienił stawki za tzw. dobogotowość SOR-u. To tylko 2 tys. zł, co już 4 lata temu było zbyt niską stawką. Teraz stawka ta jest wręcz śmieszna - zauważa pani dyrektor. - Dlatego trudno mówić o optymizmie patrząc na 2007 rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna