Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Długie dyskusje radnych psom nie pomogły, podwyżek też nie wstrzymały

azda
azda
Bielsk Podlaski. Radni rozmawiali o ważnych problemach, ale nie szukali ich rozwiązań, tylko toczyli bezsensowne spory

Podwyżki opłat za wodę i ścieki, problem bezpańskich psów, funkcjonowanie basenu i domu kultury wywołały gorącą dyskusję radnych. Do czego ona doprowadziła ?

Praktycznie do niczego. Podwyżki i tak zostaną wprowadzone. Problem bezpańskich zwierząt będzie rozwiązywany tak jak dotąd, czyli nie najlepiej. A dyskusje wokół funkcjonowania instytucji podległych miastu daleko odbiegły od najważniejszych kwestii.

Radni mogli popisać się za to swoją erudycją... lub/i brakiem kompetencji. Sesja trwała ok. 8 godzin. Radni „wyrobili” dniówkę. Ale czy na nią zasłużyli?

Radny Jaroszko podczas dyskusji wokół podwyżek za wodę i ścieki zaczął pytać o wartości z różnych tabel przedstawionych w sprawozdaniu, w którym Przedsiębiorstwo Komunalne wyjaśniało przyczynę podwyżek. Jak radny sam przyznał, owe wartości zauważył przypadkowo i ich nie rozumiał. A przecież radni sprawozdanie otrzymali wcześniej i mieli czas się z nim zapoznać. Mogli dopytać o szczegóły, by na sesji rozmawiać o konkretach, a nie pytać o przypadkowo wyłapane wartości. A tak zamiast konkretnych argumentów przeciw lub za podwyżkami toczyli bezowocne dyskusje. Wprowadzono nawet głosowanie imienne - po raz pierwszy w historii rady. Padła też propozycja, by głosowanie nad podwyżkami przesunąć na czerwiec, kiedy PK przedstawi podsumowanie finansowe swojej działalności. Jak jednak tłumaczyli nowa prezes PK i burmistrz, kondycja finansowa przedsiębiorstwa nie ma tu nic do rzeczy. Zgodnie ze statusem zakład wodociągów i kanalizacji (wchodzący w skład PK) musi ustalać opłaty tak, by pokryć koszt dostarczania wody i odprowadzania ścieków i wypracować 2 proc. zysku. To czy czerwcowa analiza wykaże, iż całe PK jest na dużym minusie lub dużym plusie, nic nie zmieni.

Tak samo jak nic nie zmieniło to, że w głosowaniu radni byli przeciw podwyżkom. Bo ich stanowisko nie jest wiążące dla PK, a zgodnie z przedstawioną analizą wręcz musi ono podnieść opłaty - średnio o 1,40 zł za osobę. A analizy żaden radny nie podważył...

Podobnie radni zaangażowali się w problem bezpańskich psów. Podczas dyskusji o stosownej uchwale kilkoro radnych i zastępca burmistrza mówili o kontrowersjach związanych z funkcjonowaniem schroniska w Radysach. Jakiś czas temu warunki w nim panujące pokazała telewizja TVN. Mimo to, zgonie z uchwałą przyjętą na ostatniej sesji przez radnych (tylko dwoje było przeciw), miasto po raz kolejny podpisze umowę z tym właśnie schroniskiem i będzie mu płacić 1700 zł za każdego odłowionego psa przez najbliższe pół roku. Radni mówili o potrzebie znalezienia alternatywnego rozwiązania. Ale mówili tylko na sesji. Zresztą podobną i równie bezowocną dyskusję prowadzili przy wprowadzaniu ubiegłorocznej uchwały o opiece nad zwierzętami. Jak wypomniał w trakcie sesji radny Waszkiewicz, mimo deklaracji żaden radny nie odwiedził Radys (a taki zamiar deklarował m.in. Jaroszko). Wiceburmistrz Bożena Zwolińska, która podczas sesji mówiła o swej miłości do czworonogów, również nie raczyła zainteresować się losem odłowionych bielskich psiaków. Jak stwierdziła, jest zbyt delikatna. Wiceburmistrz pochwaliła się jedynie tym, iż w cenie wynegocjowała ze schroniskiem sterylizację odłowionych psów. Problem w tym, że nikt nie sprawdza, co z odłowionym psem się dzieje. Jak mówił radny Waszkiewicz, schronisko może odławiać te same psy po kilka razy, bo i tak nikt tego nie kontroluje... Nota bene, on też schroniska nie odwiedził. Przez cały rok żaden z radnych nie wymyślił alternatywnego sposobu rozwiązania problemu bezpańskich psów. Ale za to podczas sesji znów wrócono do pomysłu zbudowania własnego schroniska lub przytuliska. Po raz kolejny wszyscy stwierdzili, że się nie da, bo nie ma funuszy i szkoda pieniędzy,0 które poszły na dokumentację tej inwestycji. I ostatecznie przyjęto uchwałę, która nic nie zmienia. Ale znów jest pretekst, by do sprawy przez rok nie wracać. Jedyną nadzieją na lepszy los psiaków są wolontariusze, którym w przeciwieństwie do radnych nikt za zajmowanie się tym problemem nie płaci.

Podczas dyskusji nad funkcjonowaniem instytucji miejskich radni również raczej krążyli wokół tematu niż rozmawiali o sednie sprawy.

Radni zamiast mówić o tym, jak uatrakcyjnić ofertę Bielskiego Domu Kultury, rozmawiali o tym, dlaczego prowadzi on bibliotekę z książkami przekazanymi za darmo przez ambasadę Białorusi. Radna Karniewicz spytała nawet Małgorzatę Bil-Jaruzelską, dyrektor BDK, o to czy ma doświadczenie w pracy z dziećmi specjalnej troski, bo ponoć ich rodzice skarżyli się, że źle zajęła się tymi dziećmi podczas jubileuszu Środowiskowego Domu Samopomocy. Dzieci miały problemy ze zjedzeniem poczęstunku. Dyrektor takowe doświadczenia ma. Ale dziwne, że musiała akurat z tego się tłumaczyć, bo nie jest opiekunką dzieci, a jubileusz organizował ŚDS a nie BDK. Dyrektor na imprezie w ogóle nie musiała być. Radni dyskutowali też o pływalni. Ale o niczym nowym. O tym, że pomysł ze zniesieniem zakazu noszenia czepków nie wypalił i o monitoringu skierowanym na plac zabaw. Ten drugi problem „Nowiny” opisały parę tygodni temu radni nic nowego nie dodali.

Jedynymi konkretnymi decyzjami było nazwanie ulicy imieniem historyka Ignacego Daniłowicza wbrew woli mieszkańców i zgoda na sprzedaż działki przy ul. Sienkiewicza po rozebranym drewnianym domu rzemieślników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna