Wyrok Sądu Apelacyjnego nie pozostawia złudzeń: uniewinniony od obu zarzutów - zabójstwa żony i usiłowania zabójstwa syna. Sędzia nie miał wątpliwości. Dowody są za słabe, aby kogokolwiek na ich podstawie skazać.
To wyjątkowe "osiągnięcie" wymiaru sprawiedliwości - prawomocne orzeczenie po dziewięciu latach od zdarzenia.
Jana S., o czym wielokrotnie pisaliśmy, uniewinniały trzy sądy. W składzie zasiadali różni suwalscy sędziowie. Za każdym razem nie znajdowali oni podstaw do skazania. Prokuratura odwoływała się do Białegostoku.
Tamtejsi sędziowie zaczęli jednak uprawiać swoistą grę na czas i zwracali sprawę do ponownego rozpatrzenia. Brakowało odważnego, który powiedziałby "tak" lub "nie". Jan S. przebywał jednak na wolności, więc nic aż tak złego się nie działo.
Prawdziwy problem zaczął się pod koniec ubiegłego roku. Czwarty już skład suwalskiego sądu znalazł jednak dowody winy oskarżonego i skazał go na 15 lat więzienia. W dodatku sędzia postanowił tymczasowo aresztować Jana S.
- To była konsekwencja orzeczonej kary - tłumaczył Jacek Przygucki, rzecznik prasowy suwalskiego sądu. - Można było domniewywać, że skazany będzie chciał np. wyjechać z kraju.
Choć sędziowie z białostockiej apelacji zapewne doskonale wiedzieli, z jaką sprawą mają do czynienia, nie spieszyli się z wyznaczeniem terminu procesu. Mógł się on odbyć np. w maju, odbył zaś - w październiku. Dla kwestii odszkodowania, o które od skarbu państwa Jan S. zapewne wystąpi, znaczenie będzie miał każdy dzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?