Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do pałacu zamiast kuracjuszy zawitał prokurator

Helena Wysocka [email protected]
- Poświęciłem masę czasu i pieniędzy, aby zbudować ten pałac, a teraz muszę udowadniać, że nie jestem złodziejem  - denerwuje się Bogusław Falkowski, właściciel obiektu.
- Poświęciłem masę czasu i pieniędzy, aby zbudować ten pałac, a teraz muszę udowadniać, że nie jestem złodziejem - denerwuje się Bogusław Falkowski, właściciel obiektu. arch. prywatne Falkowskiego
W Augustowie zbudowano pałac. Miało w nim powstać ekskluzywne sanatorium. Tyle, że teraz budynkiem nad brzegiem Netty interesują się nie kuracjusze, a prokurator.

Prokurator sprawdza, czy właściciel obiektu nie wyłudził pieniędzy unijnych. - Mam tego dosyć! - denerwuje się Bogusław Falkowski. - W tym roku przeszedłem już osiemdziesiąt kontroli, a to podobno nie koniec. Poświęciłem czas i masę pieniędzy, aby w tym mieście coś zrobić. A teraz muszę wszystkich przekonywać, że nie jestem złodziejem.

Wyniki prokuratorskiego śledztwa mają być znane jeszcze w tym roku.

Dostał prawie 4 mln zł dotacji

To miała być wizytówka miasta. Bogusław Falkowski, lokalny przedsiębiorca wymyślił, że nad Nettą, a właściwie na rzece zbuduje pałac. Podobny do tego, który jest w Łazienkach. - Augustów, tak jak Warszawa, to miasto królewskie - argumentował. - Skoro tam jest pałac, to dlaczego nie może być go u nas?

Sam gmach to za mało. Biznesmen chciał, a przynajmniej tak mówił, by budynek służył ludziom. I to tym najbardziej potrzebującym, czyli chorym. Uznał więc, że najlepiej będzie urządzić w nim sanatorium i leczyć nie tylko zagranicznych, wypoczywających nad jeziorami gości, ale też dla miejscowych, którzy na co dzień korzystają z usług finansowanych przez NFZ. Pierwsi kuracjusze mieli pojawić się w pałacu w połowie 2011 roku.

- Będą mieli do swojej dyspozycji sprzęt najnowszej generacji - planował przedsiębiorca. - Zaoferujemy im także indywidualne programy rehabilitacyjne. Uważam, że turystyka medyczna to przyszłość. Mogłaby przyciągnąć nad Nettę wiele osób.

Do swojego pomysłu przekonał Urząd Marszałkowski w Białymstoku, który przyznał mu blisko 4-milionowe dofinansowanie. W 2010 roku na działkę wjechały buldożery. Szybko okazało się, że realizacja planów nie jest taka prosta. Na drodze do sukcesu stanęła najpierw natura.

Pałac miał być posadowiony na ponad stu betonowych studniach. Wkrótce okazało się, że projekt trzeba zmienić, bo nurt rzeki jest za silny. Woda wdzierała się na plac budowy i zalewała betonowe konstrukcje.

Obiekt trzeba było przesunąć w głąb działki. To, jak twierdzi Falkowski, uniemożliwiło dotrzymanie terminu zakończenia prac. Budynek został więc przekazany do użytkowania dopiero w ostatnich dniach 2011 r. A to znaczy, że prawie pół roku po deklarowanym terminie.

Jesienią 2011 roku Falkowski, choć prace budowlane jeszcze trwały, wystartował w konkursach
Narodowego Funduszu Zdrowia. Zabiegał o kontrakt na leczenie w specjalistycznych poradniach. Na usługi sanatoryjne nie miał szans. Przede wszystkim dlatego, że NFZ nie szukał wówczas nowych świadczeniodawców. W tym roku obowiązywać miały umowy podpisane wcześniej.

Sąsiedzi mówią: Nie!

Zakład Falkowskiego otrzymał z NFZ kilka zleceń, m.in. na stomatologię i rehabilitację dzienną. To wywołało falę protestów augustowskich specjalistów.

- Jak można podpisywać kontrakt na świadczenie usług w budynku, który nie został jeszcze przekazany do użytkowania i nie wiadomo, kiedy będzie - oburzali się lekarze. Adam Dębski, rzecznik prasowy podlaskiego oddziału NFZ tłumaczył wówczas, że placówka będzie kontrolowana, ale dopiero wtedy, gdy podpisze umowę.

- Na etapie składania ofert nie sprawdzamy, czy są one zgodne ze stanem faktycznym, czy nie - wyjaśniał. Augustowscy medycy z prośbą o interwencję w sprawie kontraktów zwrócili się do miejscowych parlamentarzystów. Interweniował także zarząd powiatu, który dba o kondycję finansową miejscowego szpitala, a ten przegrał z ofertą Falkowskiego. Sprawą, m.in. po naszej publikacji zainteresowała się suwalska prokuratura.

- Ustalamy, czy dyrektor podlaskiego oddziału NFZ dopełnił swoich obowiązków - wyjaśnia Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.

Zarzutów nikomu jeszcze nie przedstawiono. Decyzje w tej sprawie mają zapaść w przyszłym miesiącu.
Adam Dębski twierdzi, że o prokuratorskim postępowaniu nic nie wie i dlatego nie będzie się do niego odnosił. Jednocześnie dodaje, że pracownicy NFZ w tym przypadku opierali się nie tylko na dokumentach.

- Sprawdzaliśmy też, czy przedstawiona oferta była zgodna ze stanem faktycznym - precyzuje rozmówca. - Kontroli podlegał m.in. sprzęt, którym oferent miał dysponować. Pozostałe kwestie nie należą do naszych kompetencji.

Falkowski pytany o kontrakt mówi krótko: - Wygrał ten, kto ma lepszy sprzęt i zatrudnia prawdziwych specjalistów.

Czy i kiedy w pałacu na wodzie będą usługi sanatoryjne, nie wiadomo. Nawet jeżeli tak, to - do czasu zmiany przepisów - tylko komercyjne. Tych podpisanych z NFZ, a więc bezpłatnych, być nie może. Ustawa precyzuje jasno: zakład musi znajdować się w strefie A. Pałac na wodzie jest poza jej granicami.
Kilka miesięcy temu Falkowski wystąpił do burmistrza Kazimierza Kożuchowskiego z prośbą o poszerzenie strefy A (decyzję wydaje minister zdrowia, ale na wniosek rady miasta).

Wniosek przepadł w starciu z racjami właścicieli posesji, które znajdują się w sąsiedztwie pałacu. Większość z nich żyje z turystyki. Tymczasem w "ścisłej" strefie sanatoryjnej nie można prowadzić żadnej inwestycji. Ludzie boją się, że stracą swoje dochody.

- Stanowisko mieszkańców jest dla mnie wiążące - mówi burmistrz Augustowa. - Nie będę występował z wnioskiem o poszerzenie strefy.

Tym bardziej, że komisja rozwoju miasta ma wątpliwości, czy usługi sanatoryjne powinny dominować w grodzie nad Nettą. Doświadczenia minionych lat wskazują, że przynoszą one znacznie niższe dochody, niż się spodziewano.

- To jest miasto ludzi bezrobotnych - zauważa właściciel pałacu. - Mam dwa segregatory podań o przyjęcie do pracy. Tymczasem władze miasta, zamiast mi pomóc, rzucają kłody pod nogi. Czy to normalne?

Marszałek zawiesił kontrolę

Brak usług sanatoryjnych to nie koniec problemów augustowskiego przedsiębiorcy. Suwalska "okręgówka" sprawdza, czy nie wyłudził on dotacji na budowę pałacu. - Podejrzanych w tej sprawie jeszcze nie ma - zastrzega prokurator.

Falkowski nie poczuwa się do winy: - W planie zagospodarowania przestrzennego ta działka przeznaczona jest pod usługi sanatoryjne - przypomina. - Otrzymałem zgodę na budowę sanatorium i wciąż zabiegam, aby tego typu usługi były świadczone. Nie rozumiem, gdzie w tym wszystkim jest moja wina?

Organy ścigania nie wykluczają, że ewentualną odpowiedzialność poniesie nie tylko ten, kto wziął pieniądze, ale także ten, kto zgodził się na ich wypłatę. Zapytaliśmy Jana Kwasowskiego, rzecznika prasowego marszałka, m.in. o to, czy urzędnicy wiedzieli, że poza strefą A nie można świadczyć usług sanatoryjnych finansowanych przez NFZ? Kwasowski uchylił się od części pytań. Odpowiedział tylko, że urzędnicy zaczęli kontrolować inwestycję w Augustowie, ale w związku z prokuratorskim śledztwem, departament zawiesił inspekcję.

A co dalej? Właściciel pałacu twierdzi, że przygotowuje kolejną petycję do władz miasta, by wystąpiły o poszerzenie strefy. - Walczę, ale nie wiem, na jak długo wystarczy mi sił - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna