Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do swoich korzeni Andrzej Wajda jakoś nie chce wracać

Tomasz Kubaszewski
Otwarte spotkanie z mieszkańcami Wajda miał w tym wieku tylko raz - w 2000 roku.
Otwarte spotkanie z mieszkańcami Wajda miał w tym wieku tylko raz - w 2000 roku.
Liczyli, że przyjedzie na "Naszą Japonię", wystawę swoich rysunków i zdjęć żony. Jeśli nie na otwarcie, to przynajmniej na finisaż. Ale się przeliczyli. I mimo, że wręcz błagali, by wpadł choć na chwilę, nie pojawił się. Czy Andrzej Wajda zapomniał o rodzinnych suwałkach?

Słynny reżyser otrzymuje zaproszenia na wszystkie ważniejsze miejskie imprezy. Nie pojawił się jednak ani na wręczeniu sztandaru przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, ani na otwarciu nowoczesnego Suwalskiego Ośrodka Kultury, ani na żadnej premierze któregoś ze swoich filmów.

Ale jest i inna strona medalu. W mieście, w którym bynajmniej dziesiątki znanych Polaków na świat nie przyszły, nie ma ani jednego trwałego elementu związanego z Wajdą. Realizacji nie doczekał się choćby pomysł, by w Suwałkach postawić gigantyczny autograf reżysera. To byłaby z całą pewnością taka miejska atrakcja, że ludzie specjalnie przyjeżdżaliby, by ją obejrzeć i zrobić sobie zdjęcie.

Spadochroniarz z Warszawy

6 marca przyszłego roku minie 89 lat od chwili, gdy Andrzej Wajda przyszedł na świat. Wiadomo, że stało się to w Suwałkach na terenie koszar wojskowych. Jakub Wajda, ojciec Andrzeja, był oficerem. Pochodził z południa Polski. Do służby w Suwałkach skierowano go w latach dwudziestych ubiegłego wieku. W 1934 roku rodzina Wajdów z miasta jednak wyjechała. Zostali przeniesieni do Radomia. Mały Andrzej miał wtedy osiem lat.

Za czasów PRL w rodzinnym mieście był ponoć tylko raz - przyjechał do tutejszego urzędu, by, w związku ze ślubem, wziąć akt urodzenia. Pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy Wajda był już słynnym reżyserem, na spotkanie z nim wybrał się do Warszawy pewien suwalski student.

- Opowiadał o swoich filmach i o tym, co chce przez nie ludziom powiedzieć - wspominał ów student. - Postanowiłem tę podniosłą atmosferę pełną "ochów i achów" trochę zakłócić. Zapytałem więc, czy pamięta, że pochodzi z Suwałk i jak to miasto wspomina. Wajda jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał. Rzucił coś w stylu "tak, tam się urodziłem" i natychmiast zmienił temat.

Do rodzinnego miasta wrócił w 1989 roku. Bynajmniej nie z własnej woli. Solidarnościowa ekipa szukała dobrych kandydatów w pierwszych, niemal demokratycznych wyborach parlamentarnych. I ktoś wtedy w Warszawie czy Gdańsku przypomniał sobie o tym, że Wajda urodził się w Suwałkach. Reżyser stał się więc kandydatem do Senatu z ówczesnego woj. suwalskiego. Miejscowi tym zachwyceni jednak nie byli. Bo tę rodzącą się demokrację chcieli poczuć na własnej skórze, czyli - o czymś w końcu decydować i sami wykrzyczeć w tym parlamencie żale mieszkańców jednego z najbardziej zacofanych województw. A tu, jak za komuny, znowu ktoś zdecydował za nich. Kandydata przywieziono w teczce. W dodatku - "spadochroniarza" z Warszawy.
Mimo tych zastrzeżeń nazwisko Wajdy i zdjęcie z Wałęsą wystarczyły, by w cuglach wygrać wybory.

Przez następne dwa lata reżyser reprezentował Suwalszczyznę w Senacie. Ponoć interesował się tym, co dzieje się w jego okręgu wyborczym i bywał tutaj w miarę regularnie.

W 1991 Sejm i Senat rozwiązano, a Wajda więcej już nie kandydował.

Radny: on nic nie zrobił

Przerwa w kontaktach z rodzinnym miastem trwała do 1998 r. Wtedy na Suwalszczyznę zjechała filmowa ekipa "Pana Tadeusza". Po to, by nagrać niektóre sceny plenerowe. Były one kręcone w malowniczej wsi Smolniki. Wajda dowiedział się o jej istnieniu w senatorskich czasach. Odwiedzał bowiem księdza, który w Smolnikach był proboszczem.

Dwa lata później suwalskie władze postanowiły przyznać reżyserowi tytuł honorowego obywatela miasta. Bez kontrowersji się nie obyło, bo jeden z radnych nie był do tego przekonany. Twierdził, że Wajda do rodzinnego miasta się nie przyznaje i niczego szczególnego na jego rzecz nie robi.
Sporym wyzwaniem okazało się ustalenie terminu wręczenia tytułu. W końcu udało się w kalendarzu Wajdy znaleźć dwa wolne dni.
Od tego czasu na zaproszenie władz do miasta nie przyjechał już ani razu. Bywał jedynie, dwu czy trzykrotnie, na imprezach organizowanych przez miejscowe radio. Jego właściciel - Piotr Bajer był dyrektorem biura senatorskiego Wajdy w latach 1989-91. Reżyser pomógł mu zresztą w staraniach o utworzenie radiostacji, która z czasem stała się dużym rodzinnym biznesem.
nie ma miejsca na autograf

- Spodziewaliśmy się, że wraz z wiekiem reżyser chętniej będzie wracał do swoich korzeni - mówi przedstawiciel jednej z suwalskich instytucji kulturalnych. Woli pozostać anonimowy, bo Wajda, jak wiadomo, to dla niektórych świętość. - A on - nic. Na wszystko ma czas, tylko nie na rodzinne miasto.
Parę lat temu Marek Sobczak, pochodzący z Suwałk malarz mieszkający obecnie w Warszawie, próbował zachęcić lokalne władze do większej aktywności. Twierdził, że to miasto powinno zabiegać o Wajdę, a nie odwrotnie. - To światowe nazwisko, a w Suwałkach nie ma dosłownie niczego, co byłoby z nim związane - mówił.

Nie wiadomo nawet do końca, w którym z domów na terenie wciąż istniejących koszar przyszedł na świat.
Sobczak proponował ustawienie w miejskim parku gigantycznego autografu Wajdy. Władze pomysł chwaliły, ale jakoś nie potrafiły znaleźć miejsca na jego zrealizowanie. Ostatnia propozycja dotyczyła rozległego terenu w okolicach aquaparku i Suwalskiego Ośrodka Kultury. Okazało się jednak, że nawet tutaj dla autografu Wajdy miejsca zabrakło.

Słynny reżyser na wystawę "Nasza Japonia" wprawdzie nie przyjechał, ale obiecał, że przekaże miastu kilka pochodzących z tej ekspozycji rysunków.
Od pewnego czasu trwają też przymiarki do przeglądu filmów Wajdy. Aż dziwne, że nikomu nie przyszło to do głowy wcześniej. Dobrze jednak byłoby, aby reżyser choć na chwilę wpadł z tej okazji do miasta. A to wcale nie jest takie pewne...

***

Suwałki się zatarły. W swoich wspomnieniach rodzinnemu miastu reżyser zbyt wiele miejsca nie poświęca. Był wszak dzieckiem, gdy rodzina z Suwałk wyjechała. Zapamiętał jednak święta pułkowe, gdy wojsko przejeżdżało na koniach. Twierdzi, że to wtedy zaczęła się jego fascynacja tymi zwierzętami. A reżyserem został być może dlatego, że jego matka była wielką kinomanką. Za suwalskich czasów do kina chodziła codziennie. Oznacza to, że codziennie grano tu inny film. Zapamiętał także jazdę na łyżwach w miejskim parku. Alejki były wylane wodą. - Jeździliśmy przy mdłym świetle latarni - wspominał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna