Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobra wola urzędników nie pomaga. Biurokracja jest za duża

Michał Modzelewski [email protected]
– Łatwiej by chyba było otworzyć kolejny sklep z dopalaczami, czy sex-shop niż mały gastronomiczny interes na tej naszej opustoszałej starówce – twierdzi łomżynianka Jadwiga Serafin
– Łatwiej by chyba było otworzyć kolejny sklep z dopalaczami, czy sex-shop niż mały gastronomiczny interes na tej naszej opustoszałej starówce – twierdzi łomżynianka Jadwiga Serafin
Rynek najwyraźniej nie jest dla biznesu.

Tegoroczny, letni sezon miał być dla naszej starówki inny niż minione. Władze zorganizowały cykliczną kabaretową imprezę i obiecały, że dadzą zielone światło dla tzw. małej gastronomii na tym obszarze. Okazało się jednak, że nawet najlepsze chęci mogą rozbić się o gąszcz kuriozalnych czasem wymagań. Miejscowi przedsiębiorcy mają dość.

W dżungli przepisów

- Wszystkie formalności miały zajmować jakiś miesiąc, więc pomyślałam że warto spróbować - mówi łomżynianka Jadwiga Serafin, która z końcem czerwca podjęła starania o uruchomienie ogródka piwnego przy ul. Długiej. - U siebie przy ul. Farnej nie mogłam, bo za blisko budynku Katedry.

Na początku szło bez oporu. Kobieta poszła do ratusza i poprosiła o udostępnienie placu o powierzchni około 100 m. Potem musiała jeszcze m.in. ustawić przenośne toalety w pobliżu.

- My ze swojej strony nie czyniliśmy przeszkód, by pani mogła otworzyć ogródek - tłumaczy Łukasz Czech, rzecznik magistratu. - Otrzymała zarówno plac, jak i zgodę na umiejscowienie w pobliżu przenośnych toalet.

Tyle, że Serafin wpadła też w gąszcz przepisów i wymagań zarówno ze strony służb sanitarnych, jak i konserwatorskich. Nie załamywała rąk, niemal co drugi dzień pukała do drzwi jakiegoś urzędnika. Kiedy jednak zebrała niemal wszystkie zezwolenia potrzebne do występowania o potrzebną na sprzedaż piwa koncesję, zbliżał się koniec września, a więc sezonu.

- Mętlik był straszny - tłumaczy kobieta. - U konserwatora usłyszałam, że obiekt nie może mieć zadaszenia, bo trzeba uwzględniać zabytkowy charakter starówki. Z kolei w sanepidzie powiedzieli, że przynajmniej zamykany namiot musi być nad bufetem. Koniec końców udało się to jakoś pogodzić, ale zajęło to trzy raczej dłużej.

Trzeba szukać wyjścia

Pani Jadwiga, "bogatsza" o doświadczenie wyniesione z tej gehenny broni jednak składać nie zamierza i całą drogę zamierza przejść ponownie w przyszłym roku. Tyle, że "profilaktycznie" starania o otwarcie zacznie jeszcze... zimą.

Ujęło się za nią środowisko naszych przedsiębiorców, które sprawę chce omówić ze wszystkimi zainteresowanymi stronami.

- Zaistniała sytuacja hamuje plany ożywienia starówki i trzeba jak najszybciej ją rozwiązać - mówi Maciej Zajkowski. - Dlatego zaapelowaliśmy do prezydenta o zorganizowanie spotkania m.in. z sanepidem i konserwatorem zabytków. Inaczej, bez wzajemnego zrozumienia nie wyjdziemy z tego impasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna