Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogowy horror przy polsko-białoruskiej granicy potrwa jeszcze kilka miesięcy

Martyna Tochwin
Martyna Tochwin
Rozjeżdżone drogi są na bieżąco reperowane przez wojska inżynieryjne. Muszą, żeby mundurowi mogli dostać się nad granicę.
Rozjeżdżone drogi są na bieżąco reperowane przez wojska inżynieryjne. Muszą, żeby mundurowi mogli dostać się nad granicę. jacek słoma
Od wielu miesięcy drogi prowadzące do białoruskiej granicy są systematycznie rozjeżdżane przez służby mundurowe. Gdy ruszyła budowa zapory - także przez sprzęt budowlany. Zbyt ciężkie pojazdy, przemieszczające się po nieprzystosowanych do takiego tonażu drogach, sprawiają, że niektóre odcinki są w tragicznym stanie. Zniszczenia są na tyle duże, że samorządowcy już teraz szykują się do generalnych remontów, które miałyby ruszyć po zakończeniu budowy granicznej zapory. A póki co, robią, co mogą, żeby utrzymać przejezdność dróg.

Nie ma co udawać, jest coraz gorzej. Co prawda jeszcze można przejechać, ale bywa i tak, że kolonijne wsie nie mają w ogóle dojazdu i ich mieszkańcy muszą swoje samochody zostawiać u sąsiadów i pieszo docierać do domów - mówi Leon Małaszewski, wójt gminy Dubicze Cerkiewne w powiecie hajnowskim.

I dodaje: - Część mieszkańców jest zbulwersowana tym, jak wyglądają drogi, ale ja mówię, że trzeba to wszystko przeczekać, bo to przecież spowodowane jest wyższą koniecznością. Musimy sobie pomagać, wszak chodzi o nasze bezpieczeństwo. Zresztą, większość ludzi jest wyrozumiała. A jak trzeba, to i wojsko pomaga. Była taka sytuacja we wsi Wygon, że mieszkańcy nie mogli wyjechać z domów nawet samochodem terenowym, to wojsko ich woziło ciężarówkami.

Stan dróg prowadzących do granicy z Białorusią to jeden z tematów, który do czerwoności rozpala mieszkańców przygranicznych terenów. To oni bowiem najdotkliwiej odczuwają skutki trwającego od sierpnia ubiegłego roku kryzysu migracyjnego. Poruszając się codziennie po szutrowych i asfaltowych drogach na własne oczy widzą, w co się zamieniły. Dla nich każdy dzień korzystania ze zdewastowanych tras jest przysłowiową drogą przez mękę.

- To coś już nawet trudno nazwać drogą - mówi gorzko Dariusz Sołowiej, który regularnie jeździ z żoną do teściowej, mieszkającej w przygranicznej wsi Tołcze w gminie Kuźnica (pow. sokólski). - Tutaj drogi nigdy nie były idealne, ale to, co teraz tu widać, to już po prostu jakiś koszmar. Ten cały kryzys migracyjny odsłonił naszą największą słabość, którą są właśnie drogi. Bo takich złych nawierzchni to nie ma chyba nigdzie w Polsce. Tylko u nas jest tyle odcinków szutrowych, które w sytuacji tego kryzysu na granicy, połączonego z przedwiośniem, dały taki opłakany efekt.

Sytuację infrastruktury drogowej pogorszyła jeszcze rozpoczęta pod koniec stycznia br. budowa stalowej zapory na polsko-białoruskiej granicy. Ciężki budowlany sprzęt, który pojawił się na rozjeżdżonych drogach akurat w czasie przedwiośnia, tylko pogłębił i tak duży problem. Budowa zapory wiąże się bowiem z dostawą szeregu materiałów, zaczynając od kruszywa na drogi dojazdowe, a kończąc na elementach ogrodzenia, przęsłach, słupach. To wszystko sprawia, że lokalne drogi, na co dzień nieprzystosowane do tak dużego ruchu pojazdów o wielkiej ładowności, są w efekcie niszczone.

Pierwsze porozumienia już zostały podpisane

- Odcinek Juszkowy Gród - Jałówka od lat był w złym stanie technicznym, jednak po rozpoczęciu się kryzysu migracyjnego droga jest już w takim stanie, że ciężko nią przejechać. Codziennie przejeżdża tamtędy nawet kilkadziesiąt wojskowych ciężarówek, a teraz jeżdżą dodatkowo ciężarówki firmy Budimex, która buduje zaporę. Jeszcze kilka tygodni i jedynym sprzętem, jaki przejedzie tą drogą, będzie wojskowy Rosomak - tak Przemysław Nowik, mieszkaniec gm. Michałowo, komentuje stan drogi wojewódzkiej.

Zarządca tej drogi, czyli Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich, zapewnia, że ten odcinek zostanie naprawiony poprzez wylanie masy bitumicznej na gorąco, ale dopiero po zakończeniu budowy zapory. Czyli najwcześniej w lipcu. Aby zapewnić jednak doraźne utrzymanie drogi w stanie przejezdności, PZDW porozumiał się w tej sprawie z firmą Budimex.

- W porozumieniu zostały określone wzajemne zobowiązania, sposób i zakres naprawy drogi. Pracownicy PZDW w Białymstoku we własnym zakresie starają się dokonywać niezbędnych napraw, lecz bez udziału firmy Budimex nie są w stanie utrzymać przejezdności tego odcinka drogi - wyjaśnia Artur Żuraw z Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.

Podobne porozumienia na naprawę dróg firmy budujące zaporę podpisały już ze starostwami w Sokółce i Hajnówce. W powiecie sokólskim chodzi o trzy odcinki o łącznej długości 21 km, w powiecie hajnowski - o 10 odcinków o długości 60 km. Dzięki temu, po zakończeniu budowy, wszystkie te drogi zostaną przywrócone do stanu pierwotnego lub nawet lepszego od tego, który był w momencie rozpoczynania inwestycji.

- Mamy takie porozumienie, co bardzo nas cieszy, bo w ten sposób zabezpieczamy się przed dewastacją naszych dróg - mówi Andrzej Skiepko, starosta hajnowski. - Z jednej strony materiały na budowę dowozić trzeba, ale z drugiej - z tych dróg muszą też korzystać nasi mieszkańcy. Zostały więc ustalone trasy pięciu dojazdów do terenów budowy na granicy i ciężki sprzęt z materiałami będzie korzystał tylko z nich. Poza tym, poprosiliśmy również Budimex, aby ich ciężarówki nie jeździły przez centrum Hajnówki, tylko korzystały z przejazdu bocznymi, gorszymi drogami.

- Unibep zobowiązał się do przywrócenia dróg, z których korzysta ciężki sprzęt dowożący materiały na budowę zapory, do stanu pierwotnego. Chodzi o 21 km dróg powiatowych, które przyjmują pojazdy do 15 ton, a przecież ciężarówki, jakie tam dziś się pojawiają, mają dużo większy tonaż - wyjaśnia Piotr Rećko, starosta sokólski.

Sprzęt wojskowy wjeżdża na pola uprawne

Rozjechane drogi to jednak nie tylko problem samorządów. Zniszczona infrastruktura mocno daje się we znaki także mieszkającym przy granicy rolnikom.

- W wielu miejscach do granicy prowadzą polne drogi, którymi poruszają się rolnicy. One też zostały zdewastowane. Odtworzenie takiej drogi do stanu pierwotnego to dla rolnika ogromny koszt - wskazuje Marek Siniło z Podlaskiej Izby Rolniczej.

Jego obawy potwierdza Jacek Słoma, rolnik mieszkający w gminie Krynki w powiecie sokólskim: - Nie ma co udawać, że przed kryzysem migracyjnym drogi dojazdowe do pól były jakieś fenomenalne. Były jednak przejezdne i to wystarczało. Niestety, w tym momencie nie da się nimi przejechać nawet dużym sprzętem rolniczym. Za chwilę ruszają prace polowe i może dojść do sytuacji, że rolnik jadący mniejszym ciągnikiem nie będzie w stanie w ogóle dojechać na swoje pole.

Jak tłumaczy, drogi dojazdowe do pól, śródpolne, były nieraz użyczane nieodpłatnie wojsku, żeby mogło dojechać do granicy.

- Wojsko na bieżąco starało się utrzymywać te drogi w stanie przejezdności, a mimo to bywały takie miejsca, że nawet im było trudno przejechać. Zdarzały się więc sytuacje, że wojskowy sprzęt dojeżdżał do granicy polem, niszcząc w ten sposób uprawy - przyznaje Jacek Słoma.

Niestety, rolnicy - przynajmniej póki co - nie mogą liczyć na rządową pomoc w odnowieniu swoich prywatnych dróg, tak jak samorządy. Są zdani wyłącznie na wojska inżynieryjne, które muszą utrzymywać przejezdność polnych dróg, aby w ogóle dojechać do granicy. Co prawda rolnicy zgłaszają do gmin szkody, a te przekazują je dalej, do wojewody, ale nikt nie wie, z jakim skutkiem.

- Brakuje dobrych dróg, ale nie tylko nam, rolnikom, ale przede wszystkim Straży Granicznej. Bo kiedy kryzys migracyjny znów wystrzeli, to służby muszą mieć możliwość korzystania z infrastruktury drogowej przy granicy o każdej porze dnia i nocy, bez względu na porę roku i pogodę. Mur jak najbardziej jest potrzebny, ale jeśli ma pomóc w skuteczniejszym zarządzaniu kryzysem granicznym, niezbędne są przejezdne drogi - nie ma wątpliwości Jacek Słoma.

Pogoda utrudnia naprawę

Samorządowcy, z którymi rozmawialiśmy o naprawie dróg przygranicznych, przyznają, że mieszkańcy chcieliby, aby te prace rozpoczęły się natychmiast. Niestety, muszą uzbroić się w cierpliwość, bo reperowanie dróg, którymi ciągle przemieszczają się służby i firmy budowlane, zwyczajnie mija się z celem i byłoby marnotrawstwem publicznych pieniędzy.

- Właściwym momentem na remonty dróg będzie zakończenie budowy zapory, gdy zniknie duża ilość ciężkiego sprzętu - przyznaje Jolanta Gudalewska, burmistrz Krynek.

Wszyscy podkreślają, że mimo trudnych warunków pogodowych, starają się utrzymywać przejezdność dróg.

- Tam, gdzie możemy, staramy się te zniszczone drogi naprawiać na bieżąco - zapewnia Wiesław Kulesza, wójt gminy Gródek. - Niestety, drogi szutrowe mają to do siebie, że wystarczy, że spadnie deszcz albo przejedzie ciężki sprzęt, i znów robi się problem. Rozmawiamy o tym z wojskiem i na chwilę obecną mamy taką umowę, że te rozjeżdżone drogi będą sukcesywnie naprawiane. Chodzi o drogi używane przez wojsko, np. odcinek do Jałówki czy Bobrowniki - Mostowlany.

- Mamy gminną równiarkę, przy pomocy której staramy się te drogi utrzymywać w przejezdności - wyznaje z kolei wójt Dubicz Cerkiewnych, Leon Małaszewski. - Wojsko stara się pomagać jak może, ale ich możliwości i środki też są ograniczone. I większe siły rzucone są tam, gdzie sytuacja jest najgorsza.

Mikołaj Janowski, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Hajnówce, przyznaje, że kluczową rolę w naprawie dróg odgrywa pogoda.

- Nie ma możliwości puszczenia równiarki w obecnych warunkach pogodowych. Ciągle jest wilgotno, pada deszcz, a droga żwirowa musi podeschnąć. Gdybyśmy dziś puścili równiarkę na mokre drogi, to jedynym efektem tego byłoby to, że droga stałaby się całkowicie nieprzejezdna.

Na uwarunkowania pogodowe wskazuje też starosta powiatu białostockiego Jan Perkowski. Nie ukrywa, że szczególnie odwilż jest trudna, bo przez błoto zmniejsza się przejezdność przez drogi szutrowe. Z drugiej strony - gdy szybko ściśnie mróz, to też jest problem z wyrównaniem takiej drogi.

- Staramy się reagować na bieżąco. Tak, żeby zapewnić przejezdność dla służb, ale przede wszystkim dla naszych mieszkańców - mówi starosta Perkowski. - Wszyscy rozumiemy, że służby muszą tędy jeździć, bo obronność kraju jest jednak najważniejsza. Zapora jest niezbędna, dlatego nikt nie robi z tego tragedii, że drogi są uszkodzone. Co nie zmienia faktu, że powinny zostać przywrócone do normalnego stanu, jak tylko budowa zapory dobiegnie końca. Jeśli będą pieniądze, w pół roku nikt nie będzie już narzekał na zły stan dróg, bo można je będzie szybko naprawić.

Skala zniszczeń jest porażająca

Sprawą remontów przygranicznych dróg interesują się też podlascy parlamentarzyści. Poseł Mieczysław Baszko z obozu Zjednoczonej Prawicy, wnioskuje do rządu o stworzenie specjalnego programu na ten cel.

- Będziemy mieli szczelną granicę i dziurawe drogi, jeśli zaraz nie pochylimy się nad problemem. Nie możemy tych gmin, często z bardzo niskimi budżetami, zostawić z tym samych. Dla ludzi najważniejsze są przecież drogi - mówi poseł Baszko.

Z kolei poseł Platformy Obywatelskiej Robert Tyszkiewicz zapowiedział, że będzie zabiegał o specustawę o rekompensatach dla samorządów w związku z kryzysem na granicy wschodniej. Rozesłał już do wszystkich samorządów strefy przygranicznej prośby o szacunkowe rachunki strat oraz opisy szkód spowodowanych natężeniem transportu wojskowego i ciężkiego sprzętu przy budowie muru granicznego.

- Skala zniszczeń jest porażająca, i chodzi nie tylko o dewastację dróg i ulic, ale też chodników. W Białowieży niszczona jest nowo odbudowana ulica Pałacowa. Na oddanej rok temu ścieżce rowerowej parkują ciężkie samochody wojskowe. Ulice Górna i Wrzosowa w Hajnówce są tak zniszczone, że zdewastowana jest nie tylko nawierzchnia, ale też infrastruktura kanalizacyjna, wodociągowa i elektryczna. Te wszystkie zniszczenia ciągle postępują - wylicza Robert Tyszkiewicz. I dodaje: - Państwo ma prawo prowadzić wszelkie działania, które uważa za niezbędne do ochrony granicy. Ale nie może kosztami tych działań obciążać obywateli czy też lokalne samorządy. Ci ludzie i tak ponoszą ogromny koszt społeczny, bo od pół roku żyją w rzeczywiści frontowej.

O bardzo dużych kosztach, jakie całe pogranicze ponosi w związku z trwającym kryzysem, wspomina też starosta sokólski: - Nasz region w wyniku konfliktu migracyjnego bardzo mocno ucierpiał. Zarówno gospodarczo, jak i w kwestii rozwoju na każdej innej płaszczyźnie. Przejście graniczne w Kuźnicy i współpraca z Białorusią dla wielu ludzi była jedynym źródłem zarobku. Liczę na to, że nasz region otrzyma środki nie tylko na odbudowę zniszczonych dróg, ale też na odbudowę całej gospodarki - mówi jasno Piotr Rećko.

Drogi będą robione, ale dopiero latem

O tragicznej kondycji przygranicznych dróg rozmawiali w środę na komisji sejmowej politycy i samorządowcy. Według wstępnych szacunków, które samorządowcy przedstawili wojewodzie podlaskiemu, wynika, że koszt odbudowy zniszczonych dróg - już na dzień dzisiejszy - wyniósłby około 408 mln zł.

- Po pierwsze, trzeba wspomóc finansowo samorządy w bieżącej naprawie tych dróg, a po drugie - stworzyć fundusz odbudowy i naprawy docelowej, kiedy zakończy się budowa muru i kryzys na granicy wschodniej znacznie osłabnie. Bo największa obawa włodarzy jest taka, że budowa muru się skończy, wojsko wyjedzie i dopiero wtedy zacznie się rozmowa o odbudowie dróg - mówił poseł Robert Tyszkiewicz.

Samorządowcy, którzy zabierali głos w dyskusji, nie ukrywali, że problem zniszczonych dróg jest rzeczywiście palący. - Uszkodzeniu uległy nie tylko drogi gruntowe, ale i utwardzone, często nowo wybudowane - podnosił Albert Litwinowicz, wójt Białowieży.

- Wielkimi siłami przez wiele lat wykonywaliśmy remonty dróg. Nie może być tak, że to, co wieloletnim wysiłkiem zostało osiągnięte, dzisiaj jest niweczone. Jeżeli ktokolwiek mówi o drogach,a nie był na miejscu, to nie wie co mówi. I nie trzeba wcale jechać na drogę gruntową, bo po drodze wojewódzkiej nie da się już jeździć -przekonywał Marek Nazarko, burmistrz Michałowa.

Błażej Poboży, wiceminister spraw wewnętrznych, podkreślał, że zdaje sobie sprawę ze zniszczeń prowadzących na granicę dróg. I zapewniał, że rząd będzie musiał ponieść koszty naprawy tej infrastruktury. Środki na odbudowę dróg będą najprawdopodobniej pochodziły z Ministerstwa Obrony Narodowej bądź z Ministerstwa Infrastruktury. Wskazywał jednocześnie, że właściwym momentem na pochylenie się nad tematem naprawy dróg będzie czas po zakończeniu budowy zapory.

- Wydaje się, że do zakończenia tych działań naprawa dróg jest wątpliwa pod kątem wydatkowania pieniędzy na ten cel, bo mogą być ponownie zniszczone. Ten horyzont półroczny, który powinniśmy założyć, wydaje się rozsądny. Po zakończeniu budowy służby wojewody powinny zweryfikować wnioski jednostek samorządu pod kątem przyczynowo-skutkowym, czy uszkodzenia dróg są konsekwencją prowadzonych działań czy nie. Musimy mieć absolutną pewność, że w takim wniosku znajdą się tylko takie uszkodzenia, które powstały przy budowie zapory - tłumaczył minister.

Wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz zapewniał z kolei, że rozjeżdżane przez służby drogi gruntowe przy granicy są regularnie naprawiane przez wojska inżynieryjne. Tylko do tego zadania oddelegowanych jest na stałe 170 żołnierzy oraz 100 jednostek sprzętu inżynieryjnego. Wg. stanu na 17 lutego, utwardzili oni już około 280 km dróg.

- Na wszystkie informacje od lokalnych społeczności, że sprzęt wojskowy rozjeździł drogi, reagujemy na bieżąco. Nawet jeżeli jest utrudniony dojazd, a nie jest to spowodowane działalnością wojska, również pomagamy, bo w ten sposób odczytujemy naszą służbę. Rozumiem oczekiwania lokalnych społeczności i samorządowców w kwestii naprawy dróg, ale będzie to możliwe, gdy inwestycja na granicy zostanie zakończona - podkreślał Wojciech Skurkiewicz.

Burmistrz Michałowa, choć wskazywał na bardzo dobrą współpracę z Wojskiem Polskim w zakresie naprawy dróg, przyznaje jednak, że to, co naprawiają wojska inżynieryjne, to kropla w morzu potrzeb: - Jeżeli do czerwca nasi mieszkańcy mają czekać na remonty dróg, to trzeba liczyć się z tym, że lokalne firmy będą pozamykane, karetki nie dojadą do ludzi i trzeba pozamykać szkoły, bo dzieci nie mają jak dojeżdżać. Mówienie, że dziś nie trzeba naprawiać dróg, jest po prostu oderwane od rzeczywistości.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna