Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duńczyk na całe zło

Marta Bakunowicz [email protected]
Marlena swoje szczęście odnalazła w Danii. Teraz ułatwia to innym, kojarząc - za pomocą internetu - Polki z Duńczykami
Marlena swoje szczęście odnalazła w Danii. Teraz ułatwia to innym, kojarząc - za pomocą internetu - Polki z Duńczykami Archiwum
W Danii panuje moda na żony z Polski. Inteligentne i zaradne, a do tego dbające o dom i rodzinę. No i na cały świat słynne z urody! A i Polki chętnie wyjeżdżają do kraju, w którym nie trzeba zamykać na klucz mieszkań ani samochodów. Dania jest bowiem dla nich obietnicą, że będą przez mężczyzn traktowane po partnersku.

Duńczycy to idealni partnerzy dla Polek - twierdzi Marlena Soerensen. Wie to z doświadczenia, bo sama wyszła za Duńczyka. Od 17 lat zaś swata innych - prowadzi polsko-duńskie biuro matrymonialne. Skojarzyła już wiele par. Nie pamięta ile, bo dawno przestała je liczyć. Jednego jest pewna - jak mąż, to tylko z Danii!
Nieładna Polka? Niemożliwe!
Duńczycy, których wyswatała, wychwalają Polki pod niebiosa. Że są bardzo kobiece i delikatne, a przy tym niezwykle zaradne i inteligentne. Że jak nikt inny dbają o dom i rodzinę. I że w ogóle mają same zalety.
- Zahartowane w polskich bojach o przetrwanie nie zrażamy się niepowodzeniami - tak sukcesy polskich kobiet tłumaczy Marlena. - Polskie kobiety trwają przy mężu bez względu na to, czy jego firma splajtowała, czy nie, w zdrowiu i chorobie. No i są wierne!
Duńczycy, którzy odwiedzają Polskę, zachwycają się, że spotkanie brzydkiej dziewczyny jest tu niemożliwe. Często pytają, jak to się dzieje, że chociaż Polki zazwyczaj nie dysponują dużą ilością pieniędzy, są bardziej zadbane i ładniej ubrane niż kobiety na Zachodzie.
- Polki są piękne, ale tego nie wiedzą, ponieważ piękno można dostrzec dopiero na tle brzydoty. A znaleźć w Polsce brzydką dziewczynę nie jest łatwo... W tym celu trzeba wyjechać do innego kraju - śmieje się Marlena.
Dunki są znacznie bardziej samodzielne i śmiałe niż Polki. Nie uważają też, że ich obowiązkiem - jako żon i matek - jest gotowanie obiadów czy też utrzymywanie domów w czystości. Same decydują o swoim życiu, robią kariery i podkreślają, że wychowanie dzieci to sprawa obojga rodziców. Na dowód tego, często odchodzą od mężów, powierzając właśnie im obowiązek wychowywania dzieci. I nie spotyka ich za to społeczne potępienie.
Upieką chleb, odnowią kuchnię...
Również Duńczycy - w opinii Marleny - bardzo różnią się od Polaków. Nie są tak szarmanccy jak nasi rodacy i nie przepuszczają kobiet w drzwiach, nie całują w rękę, nie podają ognia, nie płacą za kobiety rachunków w restauracjach. Za to robią zakupy, pieką ciasta, a nawet - co jest bardzo powszechne - codziennie świeży chleb. To, że mąż regularnie gotuje żonie obiady nikogo w Danii nie dziwi. Uczą się tego od dziecka - tak samo jak dziewczynki, również chłopcy pomagają rodzicom w kuchni, a w szkole mają zajęcia z gospodarstwa domowego. Nie dziwią też nikogo mężczyźni wymieniający się kulinarnymi przepisami. Równie chętnie też - jak twierdzi Marlena - przerabiają, przebudowują, unowocześniają i ulepszają swoje domy. Dbanie o domowe ognisko sprawia im bowiem ogromną przyjemność.
- Tam każdy mężczyzna to murarz, cieśla, malarz, ogrodnik, hydraulik i stolarz w jednej osobie. Wystarczy tylko rzucić hasło, że powinien położyć nowe płytki przed drzwiami, a możecie być pewne, że na drugi dzień zabierze się za pracę. Albo "kochanie, przydałby się nam nowy taras", a następnego dnia przyjedzie z kolegą i przyczepą i zaczną rozbierać stary. Nowa kuchnia? W weekend zabierze cię do najbliższego sklepu, żeby obejrzeć meble, krany i kuchenki.
Duńczycy są - zdaniem Polek - łagodni i zrównoważeni. Lubią sport, szanują swoją pracę. Ubierają się dobrze, ale zarazem wygodnie, preferują sportowy styl. Przysłowiowy "polski szpan" jest tu pojęciem absolutnie obcym i niemożliwe jest odróżnienie po stroju, czy ma się do czynienia z dyrektorem firmy czy też ze szkolnym woźnym. Takie niewybijanie się z tłumu jest poczytywane za zaletę, wyraz prawdziwej klasy. Niepisane prawo, które mówi "niech ci się nie wydaje, że jesteś lepszy od innych", widać na każdym kroku.
- Na przykład w szpitalu trudno się zorientować, czy się rozmawia z ordynatorem czy z portierem, bowiem obydwaj są jednakowo uprzejmi dla każdego pacjenta - mówi Marlena. - W Polsce to nie do pomyślenia, prawda?
O pieniądzach w Danii mówi się jawnie. Bardzo się je szanuje.
- Na przykład 20-letni pasierb przyjeżdżał do nas prać swoje rzeczy, ponieważ nie miał pralki i płacił za to za każdym razem 10 koron - kręci głową Polka.
Jest Hygge
Duńczycy mają magiczne słowo, które świetnie charakteryzuje ich mentalność, sposób bycia i życia. To słowo to "Hygge". Oznacza przyjemną atmosferę, miły nastrój, miłe wrażenia. Jeśli jakieś spotkanie było "hyggelig", to znaczy, że wszyscy się dobrze bawili w przytulnym miejscu, że było dobre jedzenie. Jeżeli mieszkanie jest "hyggeligt", to oznacza, że jest przytulnie urządzone, że jest czysto, ciepło i przyjemnie.
- Czasem koleżanka dzwoni do koleżanki i pyta "Co robisz?" A ona odpowiada: "Jeg hygger mig" - czyli "hyggam się", co może oznaczać, że siedzi sobie w domu przed telewizorem, przykryta kocem, na stole stoi miseczka chipsów albo czekoladki, do tego butelka coli, ma wolne od pracy i obowiązków i ogląda sobie właśnie jakiś ciekawy film na DVD - wyjaśnia Marlena. - I takie "hygganie się" w miłej, spokojnej, przyjaznej atmosferze Duńczycy po prostu uwielbiają. Tym różnią się na przykład od Niemców, że umieją również solidnie pracować, ale i jednocześnie fajnie odpoczywać.
Uwielbiają spotkania z rodziną i przyjaciółmi, na które każda osoba przynosi własnoręcznie zrobiony posiłek.
Przygoda życia
Gdy Marlena miała 35 lat, mieszkała w Polsce, nie znała słowa po duńsku i nigdy wcześniej nie była w Danii. Właśnie rozpadło się jej małżeństwo.
- Wszystko było na mojej głowie, a na domiar złego mąż zaczął nadużywać alkoholu - wspomina. - Któregoś dnia po prostu miałam dość!
Została sama z 3-letnią córeczką Martą. Nie miała pracy. Wyjechała do rodziców, do Mrągowa. Załamana rozwodem nie śniła nawet o tym, że wkrótce zacznie wielką przygodę swego życia. Pewnego dnia wpadła jej w ręce gazeta z ogłoszeniami matrymonialnymi. Gdyńskie biuro kontaktowało Polki z Duńczykami. Nie namyślając się wiele postanowiła spróbować szczęścia. Wybrała się do fotografa, zrobiła sobie piękne zdjęcie. Zgłosiła się do biura.
- Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałam matrymonialne oferty Duńczyków, gdy obejrzałam ich zdjęcia! Większość mężczyzn pisała wprost, że dzieci są mile widziane. Nie stanowiło dla nich problemu, że kobieta jest od nich starsza... - opowiada. - Jakże było to inne od anonsów naszych rodzimych, podstarzałych samotników, szukających długonogich i długowłosych blondynek w wieku gimnazjalnym!
Nie musiała długo czekać na odpowiedzi. Wkrótce została wręcz zasypana masą listów. Najbardziej przedsiębiorczy okazał się niejaki Jorgen Soerensen. W bardzo krótkim czasie przysłał dwa listy. Marlenie jednak nie przypadły one do gustu. Nie spodobały się jej też załączone do nich zdjęcia i jej odpowiedź była negatywna. Tylko że... zanim jej list zdążył dotrzeć do Danii, do domu w Mrągowie zapukał wysoki, postawny blondyn - Jorgen we własnej osobie. Właśnie pracowała w ogródku, była ubłocona, miała na sobie starą, powyciąganą sukienkę, kalosze, zero makijażu. Nie przypominała zadbanej kobiety ze zdjęcia. Duńczyk jej nie poznał...
- To było zarazem zabawne i krępujące... Wyglądałam jak strach na wróble i Jorgen się chyba rozczarował... - śmieje się. - Później starając się zrehabilitować, zapewniał, że myślał, że to moja młodsza siostra!
Jorgen spędził w Polsce dwa tygodnie. Później zabrał do Danii Marlenę z córką. Miały to być odwiedziny, ale po krótkim czasie doszli do wniosku, że jest im ze sobą wspaniale.
- Tak wspaniale, że nie potrzebujemy niczego więcej. Trzy miesiące później wzięliśmy ślub.
Na początku Marlena miała problemy z językiem.
- Jest trudny, ale jakoś udało mi się go opanować - uśmiecha się.
Jorgen był tak zachwycony swoją żoną, że postanowił pomagać innym samotnym rodakom znaleźć szczęście właśnie w Polsce. To on wpadł na pomysł, by założyć biuro matrymonialne. Marlena była dość sceptycznie do tego nastawiona, ale mąż był święcie przekonany, że odniosą sukces. Nie mylił się.
- Po 17 latach swatania Polek z Duńczykami znam odpowiedź na pytanie: dlaczego polsko-duńskie biuro matrymonialne jest sukcesem. Odpowiedz jest prosta: my jesteśmy tymi kobietami, o jakich marzą Duńczycy, a Duńczycy są mężczyznami, którzy mają bardzo dużo do zaoferowania polskiej dziewczynie czy kobiecie. I jak nikt potrafią nas docenić!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna