Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor musiał odejść

Urszula Ludwiczak [email protected]
Dopiero 2 lipca, podczas pikiety przed urzędem marszałkowskim, pracownicy pogotowia zaczęli głośno domagać się od marszałka odwołania dyrektora. I dopięli swego.
Dopiero 2 lipca, podczas pikiety przed urzędem marszałkowskim, pracownicy pogotowia zaczęli głośno domagać się od marszałka odwołania dyrektora. I dopięli swego. Fot. A. Chomicz
Białystok. Trzynaście miesięcy - tyle czasu na unormowanie sytuacji w białostockim pogotowiu miał nowy dyrektor stacji. Według marszałka, misja się nie powiodła, bo nowy szef nie potrafił porozumieć się ze swoimi pracownikami.

Takiego obrotu spraw nie spodziewał się chyba nikt. Wojna między częścią pracowników i nowym dyrektorem białostockiego pogotowia ma bowiem długą historię. Przedstawiciele załogi od kilku miesięcy starali się poruszyć niebo i ziemię, aby zmienić dyrektora stacji. Gdy nic nie wskazywało, że to się może jednak wydarzyć, marszałek nagle podjął decyzję.

Dyrektor nadużył kredytu

Krzysztof Rembeliński jest dyrektorem pogotowia od lipca ub. roku. Pracownicy twierdzą, że na początku dali nowemu szefowi kredyt zaufania. Potem jednak przestali zgadzać się z jego decyzjami. Zaczęli domagać się jego dymisji, zarzucając szereg nieprawidłowości: - Dyrektor zatrudnia młodych ratowników medycznych, zaraz po szkole - opowiadali. - Do tego skłóca ze sobą załogę.

Chce zwolnić ok. 90 doświadczonych kierowców! W ich miejsce mają przyjść tacy, którzy prawo jazdy zrobili kilka miesięcy temu. Pozatrudniał też na stanowiskach administracyjnych ludzi bez kwalifikacji.

Związkowcy o sytuacji w stacji anonimowo informowali kogo się da: byli nie tylko w urzędzie marszałkowskim, któremu podlega pogotowie, ale też m.in. u prezydenta miasta, polityków, a nawet... u władz kościelnych, katolickich i prawosławnych. Nie najlepsza atmosfera panowała też w budynku stacji. Co jakiś czas na ścianach wywieszane były ulotki domagające się wywiezienia na taczkach dyrektora Rembelińskiego i jego współpracowników.

Dyrektor stacji wszystkie te zarzuty od początku odpierał, twierdząc, że pretensje ma tylko garstka załogi, głównie związkowców. - Ja chciałbym zrobić z tej stacji najlepsze pogotowie w Polsce - zaznacza. - Ale od miesięcy zamiast pracować, muszę się ciągle tłumaczyć.

Dyrektor podkreślał, że wszystkie podejmowane decyzje służą unormowaniu sytuacji w pogotowiu: - Zatrudniam młodych ratowników, po szkole, bo na rynku jest deficyt tych specjalistów. Ale nie przyjmuję każdego. Wprowadziłem też system oceny pracowników, gdy ktoś się nie sprawdza, nie będzie jeździł w karetce - wyjaśniał. - Z kolei zgodnie z ustawą o ratownictwie medycznym, do 2010 roku wszyscy kierowcy powinni mieć uprawnienia do pracy na tym stanowisku w pogotowiu.

U nas ok. 90 kierowców ma wykształcenie podstawowe lub zawodowe i nie jest w stanie zdobyć na czas kwalifikacji, bo trwa to ok. 3 lat. Ale nikt jeszcze nie dostał wypowiedzenia. Przeciwnie, na razie staramy się znaleźć im na naszym rynku inne możliwości pracy, ale nie są tym zainteresowani.

Kontrole nic nie wykazały

Nadzorujący pogotowie zarząd województwa przeprowadził na wniosek pracowników kontrolę w stacji, był tu też prowadzony audyt. Wszystkie zarzuty pracowników były po kolei wyjaśniane. Dyrektora przesłuchiwała też m.in. komisja zdrowia. W efekcie Rembeliński otrzymał poparcie dla swoich działań ze strony zarządu województwa.

Tymczasem związkowcy w pogotowiu zaczęli akcję protestacyjną. Powodem oficjalnym było żądanie podwyżek płac. 2 lipca podczas ich manifestacji przed urzędem marszałkowskim, po raz pierwszy padło oficjalne żądanie zwolnienia dyrektora.

- Tak źle jeszcze u nas nigdy nie było - krzyczeli przed urzędem. Padały zarzuty: niskie płace, stare karetki, złe wyposażenie w sprzęt. A także niesłuszne, zdaniem pracowników, zwolnienie dwóch dobrych lekarzy. Wtedy marszałek województwa Jarosław Dworzański po raz pierwszy przyznał, że konflikt personalny w stacji jest niepokojący. Zapewnił, że te problemy staną się przedmiotem obrad zarządu województwa. Jednocześnie do stacji skierowana zostanie kontrola, która zbada, na ile zarzuty są uzasadnione.

- Nie stać nas na wyższe podwyżki - odpierał zarzuty Jan Mirucki, rzecznik białostockiego pogotowia. - Zwolnienie dwóch lekarzy nie ma nic wspólnego z akcją protestacyjną. Nie jest prawdą, że brakuje nam leków czy sprzętu. Natomiast kilkanaście karetek wymaga wymiany, co staramy się uczynić. Jestem zaskoczony żądaniem odwołania dyrektora. Z naszych informacji wynikało, że konflikt dotyczy głównie kwestii finansowych.

Misja skończona

Tymczasem po tej manifestacji zdarzenia potoczyły się już szybko. Najpierw nie doszło do konfrontacji pracowników i dyrekcji pogotowia w obecności marszałka - do stołu nie chcieli usiąść związkowcy. A 30 lipca marszałek wydał oświadczenie, że skierował do Rady Społecznej pogotowia wniosek o opinię w sprawie odwołania Rembelińskiego. - Dyrektor musi umieć porozumieć się z załogą, jaka by nie była - stwierdził Jarosław Dworzański. - Dyrektor Rembeliński nie daje gwarancji prawidłowego funkcjonowania pogotowia. A kieruje jednostką, gdzie od sprawności działania zależy ludzkie życie.

Zarząd województwa próbował łagodzić narastający w zakładzie od wielu miesięcy konflikt personalny, ale bez skutku. Dlatego uznałem, że misja dyrektora Rembelińskiego się wyczerpała.

Rada wyda opinię prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Ale jej zdanie to tylko formalność. Zadowolenia nie kryją związkowcy pogotowia. - Decyzja marszałka to dla nas dobra wiadomość, chcemy mieć dyrektora, z którym będziemy mogli normalnie współpracować - mówią.

- Zarządzający stacją są w stanie wytłumaczyć i uzasadnić wszystkie podjęte do tej pory decyzje - mówi Mirucki i dodaje, że dyrekcja nadal jest gotowa rozmawiać ze związkowcami. - Jednocześnie zapewniam o gotowości dyrekcji do przyjęcia wszelkich postanowień rady i zarządu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna