Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działał w granicach obrony koniecznej? Tragiczny finał sylwestrowej nocy (wideo)

Redakcja
Media nazwały go nożownikiem i mordercą. Prokuratura postawiła mu dwa najcięższe zarzuty: zabójstwa i usiłowania zabójstwa. W oczach wielu powinien spędzić resztę życia w więzieniu. Ale czy na nie zasłużył?

- W sprawie mamy już podejrzanego, któremu postawiono zarzuty. Złożył obszerne wyjaśnienia i przedstawił własną wersję wydarzeń. Jest to w tej chwili weryfikowane - mówi Zbigniew Lis, Prokuratura Rejonowa w Zakopanem. Podejrzewany to 26-letni Beka B. pochodzący z Gruzji, który od kilku lat mieszka w Polsce.

źródło:UWAGA! TVN/x-news

W tej chwili prokuratura nie chce zdradzać szczegółów tej zbrodni zasłaniając się dobrem śledztwa. W oficjalnej wersji zatrzymany Gruzin przedstawiany jest jako morderca. Udało nam się jednak dotrzeć do żony zatrzymanego, która opowiedziała nam jak doszło do tych dramatycznych zdarzeń. - Nasz Sylwester miał wyglądać dobrze. Miało być spokojnie, chcieliśmy się wyjeździć na nartach. Niestety wszystko trochę inaczej się potoczyło. Byliśmy z przyjaciółmi i z dziećmi - opowiada żona podejrzanego. Zatrzymany razem z bliskimi udał się po nartach na kolację do restauracji. Razem z nimi była trójka małych dzieci jego przyjaciół. Gruzini posługiwali się językiem polskim jednak z mocnym wschodnim akcentem. Jak mówi żona podejrzanego, to nie spodobało się grupie młodych osób z Podkarpacia.

- Już na samym początku nie podobała nam się atmosfera. Wzrok i zachowania niektórych osób. Pod naszym adresem były głupie słowa na tle rasistowskim i narodowościowym. My to zbagatelizowaliśmy i stwierdziliśmy, że skoro jesteśmy całą rodziną, to nic nie powinno się wydarzyć. Od samego początku do nas się przyczepiano, zwracano nam uwagę jaką mamy narodowość, więc wszystko zaczęło się z drugiej strony. Nie zdążyliśmy zjeść kolacji do końca, bo zanim podano nam jedzenie stwierdziliśmy, że chcemy się stamtąd ewakuować. Jednak nie mogliśmy spokojnie wyjść z restauracji. Tamci wybiegli za nami, a nasz samochód stał kawałek od knajpy. Musieliśmy trochę drogi pokonać - kontynuuje opowieść żona podejrzanego.

Gruzinom razem z żonami i dziećmi udało się dobiec do auta. W siedem osób próbowali uciec jednym samochodem. Jednak według relacji żony zatrzymanego druga grupa otoczyła ich samochód i nie pozwalała odjechać. Wtedy jej mąż wysiadł i zaczęła się szarpanina. - Na początku bronił nas dość skutecznie, ale przy takiej grupie nie dał rady. Bronił się jak mógł. Broni swojego własnego życia. Był sam przeciwko całej grupie. Odciągał ich od samochodu jak najdalej. Oni nie chcieli odpuścić. Byłam pewna, że zostaniemy zlinczowani - kończy żona podejrzanego.

- W drugiej grupie było dziewięć osób, przy czym część z tych osób pozostała na uboczu i była biernymi obserwatorami. W szarpaninie brały cztery osoby z tej grupy. W pewnym, momencie pojawił się nóż. Nie wiemy czyj był. Do tej pory nie udało się go nam odnaleźć. To jest ta niepewność nasza: kto do zdarzenia wprowadził nóż - mówi Zbigniew Lis, Prokuratura Rejonowa w Zakopanem. Prokuratura Rejonowa w Zakopanem ponownie przesłuchuje świadków. Zweryfikowana zostanie wersja czy Gruzin Beka B. działał w granicach obrony koniecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna