Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziecko utonęło w szambie! To było straszne! Nikt go nie uratował (zobacz szczegóły tragedii)

(ar) / Tygodnik Ostrołęcki
- Straszne chwile wszyscy przeżyliśmy - mówi pani Chmielewska, sołtys wsi.
- Straszne chwile wszyscy przeżyliśmy - mówi pani Chmielewska, sołtys wsi. Fot. A. Rusinek
Wszyscy próbowali ratować chłopczyka. Niestety zginął.

Do wstrząsającego zdarzenia doszło w miejscowości Zaręby (gm. Karniewo) w minionym tygodniu. Dwuletnie dziecko wpadło do dołu z wodą i utopiło się. Wystarczyła chwila nieuwagi rodziców...

Szambo jest ogrodzone siatką z furtką. Jednak furtka musiała być nie domknięta. Właściwe szambo zamyka betonowa przykrywa. Ale gospodarz obok kopał dół, by poszerzyć szambo. Ten nie był przykryty. Nie był głęboki. I wody nawet nie było w nim dużo. Za dużo jednak dla dwulatka. Wystarczyła chwila…

Wszyscy rzucili się na ratunek

- To był moment dosłownie, że spuścili go z oczu. I wpadł do tego dołu. Nie słyszeliśmy żadnego płaczu. Nawet chlupnięcia. Nic… - Barbara Cesarska, sąsiadka dotkniętej tragedią rodziny nie może otrząsnąć się z tego wspomnienia.

Od Cesarskich wszyscy rzucili się na ratunek. Łukasz i Ania, licealiści mieli w szkole kursy pierwszej pomocy. Zaczęli reanimować chłopczyka.

- Do mnie wpadły dzieci sąsiadów. Pani Chmielewska, szybko, trzeba reanimować! Krzyknęły tylko. Ruszyłam biegiem za nimi. Nie wiedziałam o co chodzi - mówi sołtys wsi, pielęgniarka z zawodu. - W pierwszej chwili przeraziłam się, że to o mojego wnuczka chodzi. Gdy dobiegłam do sąsiadów, dwa domy dalej, to już dzieci Grzesia Cesarskiego reanimowały Adasia. Ja też do niego dopadłam, choć widziałam, że na nic to się zda. Ale co można było powiedzieć rodzicom, jak oni oczekiwali cudu. Straszne chwile wszyscy przeżyliśmy.

Zaraz przyjechało pogotowie

- Ale dziecko, niestety, już nie żyło - mówi doktor Jerzy Żach, który miał dyżur w poniedziałek, 15 czerwca. - A wokół panowała straszna rozpacz. Nie do opisania. To ciężkie przeżycie, gdy lekarz czuje się bezradny. Zwłaszcza wobec śmierci dziecka.

- Nie mogę dojść do siebie - mówi Barbara Cesarska. - To było takie przylepne dziecko. Zawsze uśmiechnięty…Wszystko go interesowało, wszystkich lubił. Za mną chodził cały czas - a to do krówki, a to do kotka chciał - opowiada. Adaś w sierpniu skończyłby dwa latka.

Chcieli na swoim budować rodzinę

O rodzicach chłopczyka sąsiedzi mówią, że bardzo porządni ludzie. Ona ciągle z tym dzieckiem spacerowała, wychodzili po męża, jak wracał z pracy. Sprowadzili się niedawno do Zarąb, z niedalekiego Byszewa. Kupili mały, drewniany domek od Cesarskich. Chcieli na swoim budować rodzinę. Ciągle coś tam robili w obejściu. Widać wokół pracowite ręce.

Wypielony ogródek, kolorowe kwiaty w gazonach wokół. Rozpoczęta budowa garażu w podwórku. I ten dół na szambo…

Źródło: Tygodnik Ostrołęcki
Dziecko nie żyło. Wokół panowała straszna rozpacz. Nie do opisania...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna