Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj moher, jutro gwiazda porno

A. Chomicz
– Jestem zachłanna na życie, na pracę i na to, co mnie jeszcze czeka – mówi. Ewa Kasprzyk.
– Jestem zachłanna na życie, na pracę i na to, co mnie jeszcze czeka – mówi. Ewa Kasprzyk. A. Chomicz
- Moja praca podobna jest czasami do pracy górnika - mówi Ewa Kasprzyk w rozmowie z Urszulą Krutul. - Czasami na scenie zapylenie jest takie jak w kopalni.

Co Pani sądzi o Białymstoku?
- To miasto przyjazne ludziom. Z tego co słyszałam, jest najbezpieczniejsze w Polsce. To bardzo dużo w dzisiejszych, trudnych do życia czasach. Z tego miasta pochodzi bardzo wielu znanych ludzi. Robią karierę światową. I bardzo wielu aktorów - Monika Dryl, z którą gram teraz, Paweł Małaszyński, Izabella Skorupko. Więc sądzę, że jest w tym mieście to "coś". Tylko dlaczego ludzie stąd uciekają? (śmiech) To jest zastanawiające. Ale takie chyba jest prawo zawodu aktora, że się emigruje do większych ośrodków. Tak też było w moim przypadku. Pochodzę z małego miasta i też w pewnym momencie trzeba było jechać do innego ośrodka, żeby się realizować.

Ma Pani jakąś radę dla początkujących aktorów?
- Być konsekwentnym. Jeżeli się wierzy w to, że się chce ten zawód uprawiać nie tylko dlatego, że zrobi się karierę w serialu albo będzie się celebrytką, to chyba warto. Znam wielu młodych ludzi, którzy chcą być artystami, ale nie dostają się do szkół. I jeśli są w swoich postanowieniach konsekwentni, to w końcu się do tych szkół dostaną. Bo mają pasję.

A czy Pani po tylu latach na scenie czuje się aktorką spełnioną?
- Nigdy. Ja się spełnię na łożu śmierci. Powiem sobie: "OK, to było dobre, a to złe". Ale już wtedy nie będę mogła nic zrobić (śmiech). Nie można powiedzieć, że jest się spełnionym, bo wtedy co więcej? Ja jestem dość zachłanna na życie, na pracę. Na to, co jeszcze mnie czeka. Dlatego nie mogę powiedzieć, że jestem spełniona.

U kogo chciałaby Pani jeszcze zagrać?
- Oczywiście że u Almodovara! A w Polsce? Myślę, że u dobrego reżysera, który będzie się chciał ze mną w jakiś sposób poddać przygodzie. U reżysera, który zaproponuje mi coś, czego do tej pory nie grałam, który otworzy mnie na coś innego...

Co daje Pani aktorstwo?
- Parę groszy (śmiech). Żartuję. Ale też nie ukrywajmy, że robimy to między innymi dla pieniędzy. Kiedyś ten zawód wykonywało się dla satysfakcji. Czasami nasza praca jest prawie jak górnictwo. W różnych warunkach, nie zawsze jest idealnie. Sceny są różne, czasami jest takie zapylenie jak w kopalni. Jest pył, są światła okropne. Jest różna publiczność, różny odbiór i stres. Jeżeli ktoś nie zna naszej pracy i przyjrzy się jej od kulis, to stwierdza: wiesz to jednak jest ciężka praca. Ale daje satysfakcję. Po jakimś czasie człowiek staje się marką. I nie musi nic robić, a jest rozchwytywany. Ale ja jeszcze, póki co, nie chciałabym tylko odcinać kuponów od już osiągniętego sukcesu.

Woli Pani teatr czy film?
- Tego nie można porównać. Na pewno z przyjemnością zagrałabym w jakiejś dobrej fabule, bo trochę tego już mi brak. Ale póki co, to czekam, aż zadzwoni do mnie Almodovar. Albo ja sama do niego zadzwonię (śmiech).

Nadal jest Pani chyba jedyną osobą w Polsce, która uzyskała zgodę na zrobienie monodramu wg Almodovara?
- Tak. Otrzymałam zgodę. Było miło nawet, jak się z nim spotkałam. Dość przychylnie patrzył na mój pomysł. Ja należę do takich osób, które chcą realizować cel, który na początku wydaje się mało realny. A ile później satysfakcji!

A gdyby udało się już zdobyć jakąś rolę w filmie Almodovara, to kogo chciałaby Pani zagrać?
- Kobietę po przejściach. Jakąś kobietę na skraju załamania nerwowego, albo transwestytę. On jest specjalistą w tworzeniu wizerunku kobiety z bogatym wnętrzem. Tego u nas brakuje filmowcom, jeśli chodzi o obsadzanie kobiet w wieku dojrzałym. Zawsze albo jesteśmy już jakimiś dodatkami, albo gramy matki. Jak mi ktoś kolejną matkę proponuje, to już dostaję drgawek. Ale czasami idę na kompromis. Natomiast teraz, w nowym monodramie, gram kobietę, która w ogóle jeszcze nie miała mężczyzny. Jest samotną singielką. I to też jest ciekawe, i bardzo trudne dla mnie.

Gra też Pani teraz jeszcze inne, zupełnie skrajne role: kobietę w moherowym berecie i gwiazdę porno.
- Tak, już za chwilę wychodzę na scenę w moherowym berecie (spektakl "Berek czyli upiór w moherze" - przyp. red.). Ta moherowa babka w niczym nie przypomina mnie, ani pod względem mentalnym, ani fizycznym. Jednak czasami, jak tydzień gram tego mohera, to mi się wydaje, że już jestem jakąś emerytką, która się nie może dogadać z gejami i generalnie jest kobietą wypaloną. A jak z kolei nazajutrz gram gwiazdę porno, to muszę się wyzbyć wstydu i iść na całość. Bo się nie da grać na pół gwizdka - że się trochę wstydzę, a trochę jestem odważna.

Podobno każdy dzień zaczyna Pani od grejfruta...?
- Kiedyś tak było. Teraz mam tak mało czasu, że nie mam kiedy go wycisnąć (śmiech). Moje życie stało się bardzo intensywne.

Myślała Pani kiedyś, co by Pani robiła gdyby nie aktorstwo?
- Chciałabym być ogrodnikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna