Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Zarzecka: Wózek to nie koniec świata. Można na nim żyć i odnosić sukcesy

Helena Wysocka
Siódemka, bo z takim numerem startowałam w konkursie przyniosła mi szczęście - mówi Elżbieta Zarzecka.
Siódemka, bo z takim numerem startowałam w konkursie przyniosła mi szczęście - mówi Elżbieta Zarzecka. Marcin Zawadzki/Fundacja Jedyna Taka
Wózek to nie koniec świata. Można na nim żyć i odnosić sukcesy - przekonuje Elżbieta Zarzecka z Augustowa, która nie chodzi od pięciu lat. - Trzeba tylko mieć marzenia i je realizować.

Jestem szczęśliwa - mówi augustowianka. - Poznałam wielu ludzi, którzy pokazali mi, jak można korzystać z życia. Gdy zobaczyłam niepełnosprawne dziewczyny, których wszędzie jest pełno: pływają na deskach, coś organizują, pomagają innym, czy próbują skakać na wózkach zrozumiałam, że szkoda czasu na łzy. Są bowiem większe tragedie, niż wózek. Trzeba pogodzić się z losem i brać z życia co się da.

A korona? Też ma znaczenie. Bo dzięki niej pani Elżbieta odzyskała pewność siebie. Udowodniła, że piękną można być w każdym wieku. Nawet jeśli, tak jak ona, ma się 48 lat.

- Byłam najstarszą uczestniczką wszystkich edycji konkursu w naszym kraju - śmieje się. - A, mimo to, pokonałam rywalki. Jestem z siebie zadowolona. Za jednym podejściem przełamałam dwie bariery: wózek oraz wiek.

Ma nadzieję, że jej odwaga i trud nie pójdą na marne, ale zachęcą inne kobiety na wózkach do działania.

Chirurg posadził na wózek

Pochodzi z grodu Nad Nettą i tam mieszka. Wyszła za mąż, urodziła troje dzieci i prowadziła gabinet kosmetyczny. Była profesjonalistką, dbała o detale. Pewnie dlatego na brak klientek nigdy nie narzekała. Snuła wiele życiowych planów. A, że jest uparta to pewnie by je sukcesywnie realizowała. Ale ponad pięć lat temu podupadła na zdrowiu.

- Musiałam poddać się operacji kręgosłupa - wspomina. -Po zabiegu pojawiły się komplikacje i do domu wróciłam na inwalidzkim wózku. Najbardziej boli mnie to, że zostałam okaleczona w szpitalu. Zaufałam lekarzom, miałam nadzieję, że mi pomogą, a oni „pozbawili” mnie nóg.

Kobieta nie ma wątpliwości, że to skutek lekarskiego błędu. Tak, jak mówi, wynika z dokumentacji medycznej, którą zna niemal na pamięć, bo wertowała ją godzinami. Gdy szukała przyczyny, dlaczego nie może chodzić, zauważyła w dokumentach sporo istotnych nieścisłości. Potwierdzały one, że lekarze nie zrobili wszystkiego co powinni. Zarzecka złożyła doniesienie do prokuratury. Ale ta umorzyła postępowanie, bo nie dopatrzyła się winy chirurga. Odwołała się od decyzji, lecz bezskutecznie. Wtedy uświadomiła sobie, że nie ma sensu walczyć z wiatrakami, musi pogodzić się z losem. A także skończyć karierę zawodową. Założyła więc fartuch i zajęła się domem.

- Na początku było trudniej, ale teraz robię niemal wszystko - dodaje rozmówczyni. - Biegam do sklepu, gotuję, piorę, prasuję i sprzątam. Pewnie na palcach jednej ręki mogłabym wyliczyć prace, których nie jestem w stanie się podjąć z uwagi na wózek.

Jeszcze rok temu, gdyby ktoś powiedział, że będzie startować w konkursie, a zwłaszcza piękności, popukałaby się w czoło. Choćby dlatego, że nigdy nie lubiła błyszczeć. Sąsiedzi przyznają, że to bardzo skromna kobieta.

- Nie zadziera nosa, choć mogłaby, bo powodzi jej się całkiem nieźle - tłumaczą. - Jest bardzo uczynna i życzliwa. Zawsze można na nią liczyć.

Spokojne, można powiedzieć, że leniwe życie pani Elżbiety nabrało tempa w tym roku, a dokładnie w marcu, gdy jej mąż wygrzebał w internecie informację o konkursie piękności, który od czterech lat organizuje fundacja „Jedyna Taka”. Jej założycielki też jeżdżą na wózku.

- Chcemy zmienić wizerunek osób z niepełnosprawnością, w tym w szczególności kobiet - mówi prezes Ewa Wojtaszek. - Pokazać ich piękno, zaradność, a także kreatywność. Pokazać, że są wśród nas. Stąd pomysł na konkurs.

Augustowianin przyniósł do domu formularz zgłoszeniowy i zaczął namawiać żonę, by wzięła udział w eliminacjach. Najpierw nie chciała o tym słyszeć. Reagowała złością, gdy wracał do tematu. Później pomyślała sobie, że skoro mąż po 26 latach małżeństwa uważa, że jest piękna, to coś w tym może być. A gdy inicjatywę poparli znajomi, no i podbuntowane przez ojca dzieci, uległa. Wysłała do organizatorów zgłoszenie trochę, jak mówi, dla świętego spokoju. Bo szansy na wygraną nie widziała.

Co Boże dasz

Aby zakwalifikować się do finału kandydatki musiały zdobyć głosy internautów. W tym pomogły dzieci.

- 23-letnia córka utworzyła coś w rodzaju sztabu wyborczego - śmieje się pani Elżbieta. - Namawiała kogo się dało do głosowania na mnie.

Synowie też włączyli się do akcji. I, jak się niebawem okazało, dzieci były bardzo skuteczne. Augustowianka otrzymała bowiem najwięcej spośród wszystkich kandydatek, bo aż 4500 głosów i zdobyła tzw. dziką kartę. Tym samym znalazła się wśród dwunastu finalistek (dziesięć pań wskazało jury, a dwie, w tym Elżbietę Zarzecką wybrali internauci) i została zaproszona na warsztaty w Warszawie, czyli dziewięciodniową harówkę. Po dwanaście godzin na wózku, od rana do nocy. Skąd taki natłok zajęć? Bo trzeba było szybko nauczyć się choreografii. Kandydatki ćwiczyły układy wraz z tancerzami. Oni mieli na swoje próby kilka miesięcy, a kobiety na wózkach - parę dni. Należało też było dobrać stroje, makijaże i fryzury. Ale tym zajęli się styliści.

- Mieliśmy aż cztery sesje fotograficzne - wspomina. - Do tej pory nie miałam zielonego pojęcia, jak bardzo wyczerpujące jest to zajęcie. Można powiedzieć, że gdy wieczorem wracałam do hotelu, to padałam z nóg. Oddechem był jeden dzień w spa. Tam była regeneracja przed finałem.

Przetrwała dzięki uporowi, ale też rywalkom. Choć były znacznie młodsze, niektóre nawet o 30 lat i wszystkie chciały zdobyć koronę, to absolutnie nie dawało się tego odczuć. Kandydatki zaprzyjaźniły się, świetnie się dogadywały, wspierały i bawiły. Zarzecka mówi, że podbudowywali ją też ludzie obsługujący konkurs. Podchodzili, ściskali, gratulowali odwagi. Niektóre, także młode kobiety twierdziły, że choć są zdrowe, nie zdecydowałyby się na taki krok.

- Elżbieta to wspaniała osoba - mówi Ewa Wojtaszek. - Nie dość, że piękna to jeszcze tryskająca energią.

Czuła potworną tremę przed wejściem na scenę. Bała się kamer, błysków fleszy i reakcji publiczności. A gdy wjeżdżała zza kurtyny pomyślała: co Boże dasz. No i dał koronę, bo olśniła publiczność. Gdy organizatorzy ogłosili wyniki, otrzymała owacje na stojąco. Wtedy z trudem powstrzymywała napływające do oczu łzy.

- Nie spodziewałam się takiego sukcesu - przyznaje. - Ale byłam bardzo szczęśliwa.

Do domu wróciła potwornie zmęczona. Dzieci witały ją z balkonu, a na stole czekała pizza. Zjadła kawałek, zdjęła koronę i zasnęła.

Dzień później na swoim facebookowym profilu napisała „wasza wiara we mnie dała ogromną siłę, zadowolenie i pewność siebie... Bez was nie byłabym tu, gdzie teraz jestem. Bez was nie byłabym miss”.

Lubi „szlifować” pazurki

Elżbieta Zarzecka mówi, że do tej pory niemal wszystko kręciło się wokół domu i dzieci. Na pasje jakoś brakowało czasu. Owszem, lubiła też jeździć na rowerze. Ale były to wyprawy po najbliższej okolicy, z dziećmi. A teraz jej hobby jest to, co do niedawna było sposobem na życie, czyli „szlifowanie pazurków”. Miss przyznaje, że, nawet jeśli nie wychodzi za próg domu, to także stara się dbać o swój wygląd.

- Mówiąc szczerze, nie wyobrażam sobie dnia bez makijażu - mówi pani Elżbieta. - Mało tego, przyzwyczaiłam już do tego swoich znajomych. Gdy witam ich nie umalowana pytają, co się stało? Czy źle się czuję?

Kocha zwierzęta, a jej pupilkiem jest biegający po domu york Atis.

Co dalej? W najbliższym czasie miss pojedzie, wraz z mężem na tygodniowy urlop do jednego z nadmorskich ośrodków. Bo taka była nagroda za zdobytą w konkursie koronę.

A później?

- Koronę schowam do szafy i wezmę się za garnki - śmieje się augustowianka. - A, mówiąc poważnie, zobaczymy, co życie przyniesie. Nie chciałabym zmarnować tego, czego się nauczyłam.

Jedno jest pewne. Nie wystartuje już w konkursie piękności. Bo Miss można być tylko raz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna