Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fajnie, że są tacy radni. Nie biją piany, tylko robią co się da

Helena Wysocka
Piotr Maksimowicz (z prawej) i Paweł Dzienisiewicz kupili żwir i  przywieźli go na miejski parking. Później przez kilka dni plantowali kruszywo i zbierali kamienie. - Pochwalił nas nawet radny z tego okręgu - śmieją się działacze. - Powiedział: dobra robota.
Piotr Maksimowicz (z prawej) i Paweł Dzienisiewicz kupili żwir i przywieźli go na miejski parking. Później przez kilka dni plantowali kruszywo i zbierali kamienie. - Pochwalił nas nawet radny z tego okręgu - śmieją się działacze. - Powiedział: dobra robota. Helena Wysocka
Radni Piotr Maksimowicz i Paweł Dzienisiewicz z Sejn zakasali rękawy i ostro wzięli się do roboty. Zasypali dziury w miejskiej drodze i wyrównali parking przy blokach. Nie dość, że pracowali parę dni, to jeszcze wyłożyli sporo własnej kasy. - Trzeba dać coś od siebie - tłumaczą.

Dodają, że nie po to weszli do rady, by tylko brać diety. - Miasteczko biedne jak przysłowiowa mysz, a problemów masa - przypominają sejnia-nie. - Jedne wymagają dużych nakładów finansowych, inne - czasu oraz dobrych chęci. My bierzemy się za te ostatnie. Wiosną planują kolejne akcje, a mieszkańcy grodu nad Marychą kręcą głowami.

- Takich radnych to u nas jeszcze nie było - mówią z uznaniem.

Głową muru nie przebiją

W Sejnach życie toczy się powoli. Głównie przed kościołem, albo w Biedronce. Miasto tonie w długach, a ludzi coraz mniej. Wyjeżdżają do szkół i nie wracają.

- Trudno się dziwić. Perspektywy mgliste, pracy jak na lekarstwo - mówi Maksimowicz.

Ma 36 lat i pochodzi z podsejneńskiej wsi. Do miasta przeprowadził się parę lat temu, gdy założył rodzinę. Próbował szczęścia w biznesie, miał obwoźną gastronomię. Ale musiał zrezygnować, bo do interesu trzeba było dokładać. Piotr jest oszczędny w słowach. Można powiedzieć, że nie rzuca ich na wiatr i woli pracować, niż bić pianę. Dlatego do tej pory nie garnął się do polityki. Podobnie jak jego rówieśnik - Paweł Dzienisiewicz. Ten też ma rodzinę, a na obrzeżach miasta prowadzi gospodarstwo rolne. Posiada osiemnaście hektarów ziemi, haruje od rana do nocy.

- Lekko nie jest - nie ukrywa rolnik. - Ale dajemy sobie radę.

Obaj, jesienią minionego roku, dali namówić się grupie miejscowych społeczników i wystartowali do rady miasta.

- Nie mogłem ścierpieć, że od lat u nas nic się nie zmienia - tłumaczy swoją decyzję Dzienisiewicz. - Inne miasta pięknieją, budują pływalnie, stadiony, a my się zwijamy. Nie bardzo wiedziałem, o co w tym wszystkim chodzi. Myślałem, że włodarzowi brakuje pomysłów.

Ale szybko się przekonał, że tak nie jest. Zwłaszcza w tej kadencji, gdy większość radnych jest przeciwna nowo wybranemu burmistrzowi i torpeduje niemal wszystkie jego inicjatywy. Nawet tego nie tłumacząc. Opozycja po prostu mówi: nie, bo nie.

- Nie rozumiem tej klubowej solidarności - wzrusza ramionami Dzienisiewicz. - Ja kieruję się rozsądkiem.

Maksimowicz też. Choć nie raz idzie jeszcze za głosem ludzi. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Gdy rządzący miastem radni naciskali, by na paru ulicach wybudować kanalizację, Piotr odwiedził działających tam przedsiębiorców. I dowiedział się od nich, że kanały powinny być, ale jest wiele pilniejszych spraw. Ot, choćby uliczne latarnie, które włączane są dopiero nad ranem. A mogłyby, gdyby lampy wymienić na oszczędne, świecić całą noc.

Wiosną tego roku „młodzi” radni zrozumieli, że głowami muru nie przebiją. Na sesjach mogą awanturować się, albo spać. Na jedno wychodzi, bo i tak nie mają nic do gadania. Większość z ich opiniami po prostu się nie liczy.

- Zastanawialiśmy się, czy w takiej sytuacji nie zrezygnować z mandatów - mówi Dzienisiewicz. - Ale uznaliśmy, że tak nie wypada, bo oszukamy swoich wyborców. Trzeba więc przestać biadolić i wziąć się do roboty.

Diety utopili w Żwirze

Przed wakacjami do radnego Dzienisiewicza zgłosili się właściciele garaży przy ul. Łąkowej. Chcieli, by w ratuszu „wytargował” remont dziurawej jak ser, szutrowej drogi. Ludzie zabiegali o to od wielu lat, ale bezskutecznie.

- Wiedziałem, że nie mam po co iść do burmistrza, bo nie ma pieniędzy - wspomina radny. - A z drugiej strony, nie mogłem pozostawić ludzi bez pomocy.

Wsiadł więc do ciągnika, przywiózł przyczepę czy dwie żwiru i rozplantował go na drodze. Pracował niemal cały dzień, ale dzięki temu teraz jedzie się po niej jak po stole. Choć radny nie czekał na oklaski, to ludzie nie pozostali mu dłużni. Do biura rady przysłali list z podziękowaniem.

- Bez przesady z tą wdzięcznością - kryguje się Dzienisiewicz. - Każdy powinien dać coś od siebie.

Wiadomość o naprawionej drodze obiegła miasteczko lotem błyskawicy. Do radnych posypały się prośby. Różne, głównie porządkowe. - Mieszkańców boli, że nikt nie przycina krzewów, że miasto jest brudne, a parkingi dziurawe - wylicza Maksimowicz. - Właściwie są to drobne sprawy, ale mogą uprzykrzyć życie. Będziemy próbowali powoli rozwiązywać te problemy.

Jeden już rozwiązali. Mieszkańcy ul. Wojska Polskiego od lat narzekali na brak parkingu. Na kawałek pola przy blokach nie zawsze można było wjechać. Zwłaszcza po deszczu, czy w czasie wiosennych roztopów. Radni uznali więc, że zainwestują w ten plac. Za swoje pieniądze zakupili... ponad 100 ton żwiru i wysypali go na działce. Pracowali w pocie czoła kilka dni.

- Miejscowy przedsiębiorca pomógł nam rozplantować nieco to kruszywo - precyzuje Maksimowicz. - Paweł wyrównał teren, a ja zebrałem kamienie.

Plac jest już zrobiony. Można na nim zaparkować prawie 30 samochodów. Mało? Radni mówią, że od czegoś trzeba zacząć. Nie jest wykluczone, że wiosną przyszłego roku zabiorą się za uporządkowanie kolejnego terenu. Nieużytku, który także znajduje się przy Wojska Polskiego.

- Działka jest potwornie zaniedbana - dodają radni. - Trzeba byłoby wybrać kilka metrów torfu, by cokolwiek tam zrobić. Ale kto wie... Ważne, że jest jakaś inicjatywa i można myśleć, jak ją zrealizować.

Chcą wiedzieć, co kogo boli

Radni mówią, że mają jeszcze dwa lata na pracę. Później, w roku wyborczym, pewnie sobie odpuszczą. Bo nie o kampanię w tym wszystkim chodzi.

- Wstyd nam jest, że radni nie mogą się ze sobą porozumieć, że podczas sesji dochodzi do awantur, że burmistrz jest opluwany przez oponentów - dodaje Maksimowicz. - Tak być nie powinno.

Zamierza wyciągnąć rękę do kolegów z rady i zaproponować im wspólną akcję. Chodzi o sadzenie drzewek wokół stadionu.

- Gdyby każdy kupił jedno drzewko, to pozostawilibyśmy po sobie jakąś pamiątkę - snuje plany. - Ale, jeśli odmówią, sami kupimy i zasadzimy sadzonki.

Póki co, wydrukował tysiąc swoich wizytówek i wrzuca je do skrzynek mieszkańców. Chce, by ludzie wiedzieli, że jest radnym. I, że chce im pomagać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna