Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalna pomyłka. Trzymał w ręku własny akt zgonu

(kk)
sxc.hu
Pan Kokoszyński nie żyje już od kilku tygodni. I mógłby sobie dalej spokojnie nie żyć, gdyby nie trzeba było go pochować. Niestety, okazało się to niemożliwe. Dlatego Kokoszyński musi wracać do świata żywych.

O jedno w świecie żywych Kokoszyński martwić się nie musi - o meldunek i miejsce zamieszkania. Od piętnastu lat jest bowiem bezdomny, tak, że teraz po powrocie z zaświatów, poza schroniskiem, żadnego lokum nie wymaga.

Kokoszyński został rzekomo uśmiercony jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Odbyło się to w pustostanie w Bydgoszczy, a sprawcą śmierci miał być mróz. W tym bydgoskim pustostanie policja znalazła denata. Był, jak na denata przystało, zimny i sztywny.

Policjanci rozpoznali w nim jednak bezdomnego Kokoszyńskiego. I trudno im się dziwić. Bo rodzina też nie miała z identyfikacją zwłok problemu. Policjanci pokazali im zdjęcie, a rodzina na sto procent w nieżywym obywatelu na zdjęciu rozpoznała Kokoszyńskiego.

- Ja się wcale nie dziwię, widziałem te zdjęcia denata, z profilu był bardzo do mnie podobny. Ja bym też powiedział, że to ja jestem - przyznał w telewizji TVN były nieboszczyk, kiedy już wrócił do świata żywych.
A powrót rozpoczął się w momencie, kiedy jego siostry zabrały się za jego pochówek. Bezdomny, czy też nie, to jednak rodzina i brata wypada pochować. A zatem dwie siostry Kokoszyńskiego zabrały się za jego pochówek. Jedna z tej okazji przyjechała aż z Irlandii, jak się okazało, całkiem na próżno.

I wszystko już miały umówione. I księdza, który czekał z posługą i grabarzy, którzy już grób wykopali. I wówczas, nie wiedzieć czemu, właściwie w drodze na cmentarz siostrom wpadło do głowy, żeby odwiedzić schronisko dla bezdomnych, czy tam jakieś rzeczy i pamiątki po Kokoszyńskim nie zostały. Jakby bezdomny przechowywał jakieś pamiątki!

Kierownik schroniska bardzo się zdziwił, że Kokoszyński nie żyje. - Nie dalej jak godzinę temu z nim rozmawiałem - powiedział do sióstr - nie wyglądał mi wtedy na nieboszczyka.
- Jak to nie wyglądał?! - zdumiały się siostry. - Musiał wyglądać, bo tu mamy jego akt zgonu.
Faktycznie, akt zgonu był, a w nim jak wół stało, że Kokoszyński jest już w zaświatach, a teraz trzeba pochować to, co po nim na ziemi zostało.

Nie wiadomo, czym spór o kondycję Kokoszyńskiego by się zakończył, gdyby nie pojawił się sam zainteresowany, czyli nieboszczyk. Stanął przed siostrami całkiem żywy, a one od razu zrozumiały, że rzeczywiście w tym stanie nie można go pochować. - To był dla mnie szok - powiedział w telewizorze całkiem żywy nieboszczyk. - Siostry chórem krzyczą: "to jest nasz brat", siostra mi daje mój akt zgonu. Sam nie wierzę, że trzymam własny akt zgonu. Wielkie nieporozumienie.

Wielkie nieporozumienie zakończyło się dla Kokoszyńskiego szczęśliwie. Nie dość, że nie został pochowany, to jeszcze zobaczył siostry, z którymi od piętnastu lat nie utrzymywał kontaktów.

Pojawiły się jednak nowe problemy, bowiem w świetle prawa Kokoszyński pozostaje trupem. Co z tego, że oddycha, je i wydala, skoro ma wstawiony akt zgonu, a nie ma choćby nawet numeru peselu. A bez tego numeru jest tak samo martwy, jak ten nieboszczyk znaleziony w pustostanie, którego o mało nie pochowano jako Kokoszyńskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna