Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filip Springer: Rynsztoki zniknęły, ale jest tęsknota za województwem

Tomasz Kubaszewski
- Bez tej wojewódzkości poszczególne miasta by sobie poradziły - uważa Filip Springer. - I nie musiałby się potem borykać z problemami związanymi z utratą tego statusu
- Bez tej wojewódzkości poszczególne miasta by sobie poradziły - uważa Filip Springer. - I nie musiałby się potem borykać z problemami związanymi z utratą tego statusu Tomasz Hołod
Po utracie „wojewódzkości“ w Łomży nie można kupić porządnego garnituru, zaś po krawaty jeździ się do Białegostoku. Suwałki natomiast jałowieją, a władze nic z tym nie robią. Tak w swojej książce pisze znany reporter Filip Springer.

Springer odwiedził wszystkie miasta, które w 1999 roku straciły wojewódzki status. O każdym z nich napisał reportaż - o jednych większy, o innych - mniejszy. To nie jest więc dzieło naukowe, poparte statystykami i wykresami, lecz książka o ludziach, o tym, jak im się mieszka, o ich problemach, oczekiwaniach i marzeniach. Bez żadnej tezy. Takiej na przykład, by 49 województw przywrócić.

- Uważam, że decyzja z lat siedemdziesiątych o powołaniu aż tylu województw nie była dobra - mówi autor książki „Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast”. - Chodziło tak naprawdę o ograniczenie potężnej władzy sekretarzy wojewódzkich partii.

Przytacza wypowiedzi z tamtych czasów. Np. Józefa Tejchmy, wiceministra kultury: - Niektórzy mówią, że to największe wydarzenie w historii polskich reform, inni, że jest to zwykła biurokratyczna lipa. Bez względu na to, co spowoduje likwidacja powiatów, rzeczywistą intencją jest stworzenie takiego układu administracyjno-personalnego, aby nigdzie poza gmachem KC nie było ludzi silnych.

Podobnie wypowiadał się też Mieczysław Rakowski: - Rzeczywiście dojdzie do osłabienia 17 watażków, bezczelnych, tłustych pysków, którzy uważają się wszechwładni. Rzygać się chce, gdy człowiek im się przygląda. Na dziesięć lat znikną wszelkie kliki, no i przede wszystkim zniknie to średnie ogniwo - powiaty, które od wielu lat są twierdzą konserwatyzmu i sobiepaństwa.

Skok demograficzny

Władza „watażków” rzeczywiście została ograniczona. Ale przy okazji, w takich dajmy na to Suwałkach, zlikwidowano rynsztoki, a furmanki przestały jeździć po centrum. W czasie 24 lat wojewódzkości powstało też wiele nowych budynków oraz ulic. W 1975 roku Łomża liczyła 29 tysięcy mieszkańców, Suwałki zaś 30,5 tysiąca. Kiedy z tutejszych urzędów w 1999 r. zdejmowano tablice ze słowem „wojewódzki”, to pierwsze miasto miało już 64,9 tysiąca obywateli, a drugie - 68,8. Takich skoków demograficznych nikt więcej w Polsce nie odnotował!

- Trudno to kwestionować, jednak nie można też zgodzić się z opisywaniem tamtej rzeczywistości jako okresu powszechnej szczęśliwości - komentuje suwalski historyk Jarosław Schabieński. - W sklepach brakowało towarów, ustawiały się ogromne kolejki. Panował potężny głód mieszkań. Szkoły pracowały na trzy zmiany. W suwalskich blokach myszy dochodziły do IV piętra. Mieliśmy najwyższe w Polsce wskaźniki świerzbu i innych chorób zakaźnych.

Filip Springer zauważa z kolei, że głównym motywem inwestowania przez władze w Suwałki była budowa kopalni rud żelaza. Gdyby nie kryzys finansowy państwa w latach osiemdziesiątych, ta inwestycja zostałaby zrealizowana.

- Dobrze, że tak się nie stało - kwituje autor książki, mając na myśli spustoszenia, jakie kopalnia poczyniłaby w środowisku przyrodniczym.

Niedokończone szpitale

W Nowym Sączu Filip Springer trafił na Mariusza - przedstawiciela handlowego. Ten wiele w swoim życiu przeżył, sporo wypił i wielu ludziom dał w mordę. I to nie raz.

- Pojechałem nad morze z kolegami - opowiada w książce. - Na dyskotece postanowiliśmy się sprawdzić z miejscowymi kozakami. I słuchaj, ja dopiero wtedy ten Nowy Sącz zrozumiałem. Bo tam, nad tym morzem, te mordobicia strasznie krótkie były. Koleś dostawał dwa strzały, podnosił ręce i się zawijał. A tutaj, w Nowym Sączu, bywało i tak, że kolesia glanowałem, rzucałem w niego krawężnikiem, albo o krawężnik, on tracił przytomność, ale słuchaj, budził się po chwili i dalej. I tak kilka razy. Ja nigdzie indziej z czymś takim się nie spotkałem.

„Miasto Archipelag” pełne jest takich opowieści. Na przykład o premierze z czasów PRL - Józefie Cyrankiewiczu, który uwielbiał jedną z nowosądeckich restauracji. Twierdził, że jej kierownik powinien zostać ministrem kuchni polskiej.

Albo o przytomnym zachowaniu mieszkańców Skierniewic, gdy prezydent tego miasta chwalił się niskim bezrobociem. Ludzie wysyłali prezydenta na miejscowy dworzec. Tam niemal zawsze jest tłum. Jedni jadą do pracy do Warszawy, drudzy do Łodzi. Skierniewice leżą między tymi aglomeracjami mniej więcej po środku.

O Elblągu Springer pisze jako o mieście „konsekwentnie niedokończonym”. Jest też reportaż o „czerwonym Włocławku”. „Czerwonym” bynajmniej nie z tego powodu, że wszyscy mieszkańcy należeli tam niegdyś do PZPR, lecz ze względu na dużą liczbę kominów wybudowanych z cegły o takim kolorze. We Włocławku trzeba też uważać. Szczególnie w dzielnicy nisko latających noży. Ale wiele postwojewódzkich miast ma rewiry, gdzie lepiej po zmroku się nie zapuszczać.

O dworcu w Piotrkowie Trybunalskim pisze, że wygląda tak, jakby ktoś skończył go właśnie demolować. Sporo jest też o różnych niedokończonych inwestycjach. Stadion w Wałbrzychu, szpital w Koszalinie. W Suwałkach też budowy szpitala nie zdążyli skończyć. Niektórzy twierdzili, że po likwidacji województwa nie ma już takiej potrzeby, bo... większość wariatów wyjechała. A to o szpital psychiatryczny chodziło. Ale tego w książce Springera akurat nie ma.

Białystok was złupi

- Nie da się zrozumieć Łomży bez obejrzenia końca torów - mówi Springerowi miejscowa kelnerka.

Reporter idzie na miejsce. Wszędzie, gdzie tylko można chodzi na piechotę. Bo więcej się wtedy widzi.

„Łomża to jedyne miasto Archipelagu, które nie ma połączenia kolejowego z resztą Polski” - zauważa w swojej książce.

- Wie pan, czemu nie ma tych torów na północ? - pyta spotkany w pobliżu mężczyzna. - Bo ich Niemcy dalej nie pociągnęli.

W Łomży po dworcu kolejowym nie został już nawet ślad. Na pobliskim budynku Springer dostrzega wielki napis: „Zakaz frajerstwa na terenie Polski”.

Jednym z głównych jego rozmówców jest Sławomir Zgrzywa, ostatni tutejszy wojewoda i pierwszy marszałek województwa podlaskiego. Mówi m.in. o tym, jak to w 1998 roku przeprowadzano reformę administracyjną. Nikt niczego nie wiedział niemal do ostatniej chwili. Potem okazało się, że część instytucji nie ma żadnego gospodarza, bo nikomu ich nie przypisano. Fikcją okazał się tzw. program osłonowy, którym chwalił się ówczesny rząd kierowany przez Jerzego Buzka. Jedyna obietnica, jakiej dotrzymano, dotyczyła państwowych wyższych szkół zawodowych. Powstały niemal w każdym byłym ośrodku wojewódzkim. Ale poziom kształcenia daleki jest tam od tego z centrów akademickich. W dodatku, tak jak w Suwałkach, niektórzy dostrzegli w tym wyłącznie nową synekurę, intratną posadę. Zatrudnianie po znajomości, wysokie - jak na miejscowe realia - pensje, łamanie prawa. Na suwalskiej PWSZ było już tyle afer, iż trudno je wszystkie zliczyć.

Zgrzywa opowiada o tym, że po decyzji o reformie administracyjnej spotkał znajomego z Grajewa. Wcale nie był zmartwiony. Twierdził, że w odchodzącym już do lamusa województwie Łomża łupiła inne miasta.

- A teraz Białystok was złupi - skwitował.

Springer zauważa, że tak rzeczywiście się stało. I dotyczyło to wszystkich miast Archipelagu. Z likwidowanych urzędów wojewódzkich wywożono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość.

- W Koszalinie słyszałem wręcz o ciężarówkach pełnych powojewódzkiego majątku jadących kolumną do Szczecina - mówi. - Z tych opowieści wyłaniał się obraz szabru jak z 1945 roku.

W Łomży i Suwałkach było podobnie.

W tym ostatnim mieście Springer trafił m.in. na dwóch młodych ludzi - Łukasza Korola i Adama Pogorzelskiego. Tworzą prężnie działającą firmę komputerową. Przyznają jednak, że łatwo im nie jest.

- Suwałki to wizerunkowy kłopot - mówią, mając na myśli niedowierzanie kontrahentów z różnych części Polski, że w takim mieście coś sensownego można robić.

Sami dokonali świadomego wyboru i wrócili w rodzinne strony po skończeniu dobrych uczelni w dużych miastach. Dzisiaj chwalą swoje życie. Bo po pracy szybko można być w domu, da się wszędzie dojść na własnych nogach, albo dojechać rowerem, nie spędza się połowy życia w korkach. Ale widzą też, co się dzieje wokół nich.

- To miasto jałowieje - opowiadają Filipowi Springerowi.

Młodzi po dobrych uczelniach nie wracają, do pracy w „charakterze pakowaczy parówek” przyjeżdżają ludzie ze wsi.

- Przez to nie ma środowisk, które pociągałyby debatę o mieście i jego problemach - mówią w książce. - Remontuje się infrastrukturę po to, by łatwiej kupić wyborców, ale refleksji nad tą intelektualną równią pochyłą nie ma.

W Suwałkach przybyło

Jak byłe miasta wojewódzkie sobie poradziły?

- Różnie to wygląda - odpowiada Filip Springer. - Z reguły pojawiają się narzekania oraz tęsknota za wojewódzkością. Ale w każdym z tych miast znalazłem ludzi, którzy coś osiągnęli i dobrze im tam się żyje.

Niemal wszędzie w stosunku do 1999 roku zmalała liczba ludności. Np. w Łomży o 2 tysiące. Tylko w trzech miejscowościach stało się inaczej. To Leszno, Siedlce oraz Suwałki. W tych ostatnich przybyło kilkuset mieszkańców.

Każde z miast stara się promować, jak tylko może. Hasło promocyjne Tarnowa to „Polski biegun ciepła”, Wałbrzycha - „Zielone miasto”, Chełma - „Miasto wschodu warte zachodu”, Sieradza - „Gościnny dla rozwoju”, Suwałk - „Pogodne Suwałki”. Tylko Łomża żadnego hasła nie ma.

- W którym z tych miast chciałbym zamieszkać? - zastanawia się Filip Springer. - Najlepiej pewnie z tą utratą woje-wódzkości poradziła sobie Bielsko-Biała, więc chyba tam. No, może jeszcze Wałbrzych lub Przemyśl. A Suwałki? Nie wykluczam. W Suwalskim Parku Krajobrazowym jest bardzo ładnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna