Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotka z biskupem

Konrad Kruszewski [email protected]
Głównym powodem, dla którego Grzegorz Napieralski udał się na spotkanie z Barakiem Obamą było pstryknięcie sobie z nim fotki.

Jak sobie zamierzył, tak wykonał, za co został przez Władysława Frasyniuka nazwany burakiem. Chyba dlatego, że pstryknął sobie to zdjęcie komórą, zamiast jakimś wypasionym sprzętem foto.

Następnie Grzegorz Napieralski w "Kropce nad i" zapytał retorycznie sam siebie: "Co jest złego w zrobieniu sobie z prezydentem fotki?". I sam sobie odpowiedział, że nie ma w tym niczego złego. Potwierdzam: Nie ma w tym niczego złego podobnie, jak w poproszeniu Obamy o autograf. A właściwie dlaczego pan, panie Grzegorzu nie poprosił prezydenta USA o autograf? Choćby najprostszy, np.: "Kochanemu Grzesiowi - Obama". Łał! To dopiero byłby czad. Towarzystwo na Facebooku posikałoby się z zazdrości.

Po cóż bowiem Grzegorz Napieralski pstryknął sobie fotę z Barakiem, jak nie po to, żeby umieścić ją na portalu społecznościowym? Z podpisem - tu stoję ja, a ten obok to Obama. Łatwo odnaleźliśmy wspólny język. Portale społecznościowe są to miejsca służące obywatelom do dowartościowania się. Niewiele w tym celu trzeba zrobić. Wystarczy pojechać do jakiegoś egzotycznego kraju i się sfotografować. Jeśli się jest szczupłą kobietą, to w kostiumie z drinkiem na plaży, jeżeli utytą, to też z drinkiem, ale zanurzoną w basenie, a jeśli jest się facetem, to nie ma znaczenia gdzie, byle z egzotyczną hostessą. Jak brak funduszy, to w ostateczności mogą być Druskienniki.

A potem możemy się już napawać komentarzami: "Łał, ale świetnie wyglądasz. Nic się nie zmieniłaś, co za figura! A Mietek jak zwykle z laskami. Wyobrażam sobie co się działo. Ale jazda!"

I od razu życie pani kosmetyczki i trenera fitness staje się barwniejsze, piękniejsze, czyli takie, którego inni zazdroszczą.

Grzegorz Napieralski niby kosmetyczką ani trenerem fitness nie jest, ale mentalnie właściwie się od nich nie różni. Wyobrażam sobie, że kiedy Grześ był malutki i służył u księdza proboszcza za ministranta, też bardzo się ekscytował, kiedy parafię odwiedzał ksiądz biskup. Jestem przekonany, że nie omieszkał się też uwiecznić z tym księdzem biskupem na fotkach, tyle że nie zamieścił ich na Facebooku, bo Facebooka jeszcze wtedy nie było. A dzisiaj Grześ się nimi nie chwali, bo dziś Napieralski uważa się za polskiego Zapatero, a nawet w Polsce nie wypada, żeby zapaterysta chwalił się swoją ministranturą.
Ta ekscytacja po wizytach dostojników kościelnych w parafii została mu do dzisiaj. Wydaje się, że Grześ dzisiaj traktuje prezydenta Obamę jak kogoś w rodzaju tego biskupa, który nawiedzał parafię i z którym ministranci koniecznie musieli mieć zdjęcie.

Teoretycznie jest prawdopodobne, że Napieralski mógłby zostać nawet premierem, czego ani jemu, ani Polsce, ani sobie nie życzę. Ale możliwość taka istnieje. Czy jest możliwe, aby prezydent USA w takiej sytuacji poważnie traktował kraj, którego premier kiedyś biegał za nim z komórką? Czy jest możliwe, żeby Churchill, zanim został premierem biegał z aparatem, bo komórek jeszcze nie było i pstrykał sobie zdjęcie z angielskim królem?

Czy zostałby wtedy mężem staniu? Mało prawdopodobne. I to jest właściwa odpowiedź na pytanie Grzesia Napieralskiego, co jest złego w pstrykaniu fotek. Nie ma w tym nic złego, natomiast rzeczą niewybaczalną w polityce jest brak tzw. kindersztuby, czyli elegancji, dobrego wychowania i znajomości etykiety. Takie rzeczy wynosi się zazwyczaj z domu. Otóż człowiek robiący zdjęcia komórka na spotkaniu dyplomatycznym z głową największego mocarstwa kindersztuby nie posiada. I obawiam się, że nie posiądzie.

Nie zaprzeczam. Istnieje pewien odsetek obywateli, którym ten uszczerbek nie tylko nie przeszkadza, ale nawet jest im miły. To między innym ci, którzy swego czasu głosowali na Leppera. Problem w tym, że nawet Lepperowi nie udało się dzięki nim dłużej zadomowić w polityce, mimo że korzystał z solarium. Skończył tam, gdzie zaczął, czyli na roli. Nawet demokracja nie jest w stanie zbyt długo tolerować naturszczyków. Napieralski jest, podobnie jak Lepper, takim typem naturszczyka, tyle, że od szefa Samoobrony lepiej wykształconym. Jego droga w dół też będzie równie jak Lepperowa gwałtowna. Prosto do zakrystii, o ile ksiądz proboszcz mu ten zapateryzm wybaczy. A wtedy fotka z Obamą znajdzie się na właściwym miejscu, obok fotki z księdzem biskupem.

Oprócz sesji zdjęciowej Napieralskiego, wizyta Obamy zaowocowala jeszcze jednym ważnym wydarzeniem. W jej trakcie Jarosław Kaczyński podał rękę prezydentowi Komorowskiemu. A publicznie obiecywał, że nie zrobi tego, dopóki Komorowski go za coś, nikt już nie wie za co, nie przeprosi. Komorowski nie przeprosił. I jak tu Kaczyńskiemu wierzyć?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna