Pieśń zabrzmi wesoło, wszak w pierwszych swych wersjach powstała wśród wagantów, wędrownych żaków. Inauguracjom akademickim towarzyszą również wykłady. Zdarzało mi się je wygłaszać, nawet w Wilnie, ale dziś proponuję formę lżejszą. Zastanówmy się wspólnie, kiedy pojawiły się w Białymstoku pierwsze wyższe uczelnie. Jaka była ich kondycja, czym zasłynęli białostoccy profesorowie i żacy?
Szkoła oficerska na Podlasiu
Wiadomo, że i z Podlasia, Mazowsza Północno-Wschodniego (Łomżyńskie) oraz Suwalszczyzny docierali (nieliczni) studenci na staropolskie akademie, zwłaszcza Jagiellońską i Wileńską. Spotykano ich nawet w Królewcu, może i we Lwowie, poza granicami Rzeczypospolitej. Nikt jeszcze nie policzył, ilu było takowych śmiałków żądnych wiedzy i przygody. Łatwiej można wskazać na „studentów” kolegiów jezuickich, a potem pijarskich w Drohiczynie, Łomży i Szczuczynie. Zasługi kolegiów były oczywiste, zwłaszcza w przysposabianiu synów szlacheckich do życia publicznego. Po prawdzie jednak nie można ich nijak zaliczyć do szkół wyższych.
Płk Zygmunt Kosztyła lansował tezę, że pierwszą w Polsce szkołą oficerską, a na Podlasiu pierwszą placówką typu akademickiego była Wojskowa Szkoła Budownictwa i Inżynierii, istniejąca od 1745 do 1771 roku, z dwuletnią (1764-1765) przerwą. Ponoć wyszło z niej 300 wychowanków mających za sobą nauki teoretyczne ogólne (matematyka, historia, języki obce) i wojskowe. A wiosną odbywano zajęcia terenowe: marsze, prace inżynieryjno-saperskie. I tak przez trzy lata, karnie, w mundurach. Wszystko to działo się za sprawą hetmana wielkiego Jana Klemensa Branickiego. Jednym z elewów był Michał Starzeński, późniejszy autor znakomitych pamiętników i starosta brański, a za najbardziej znanego wykładowcą uznać należy architekta płka Jana Henryka Klemma, budowniczy pałacu. Taki opis brzmi pięknie, nawet za pięknie. Nie wątpię, że dobrodziej Białegostoku zadbał o powiększenie kadry osób dyspozycyjnych i sposobnych do prac wszelakich. Chwała mu, że zapewnił im kadrę i warunki materialne, możliwości edukowania się i ćwiczenia się. Chyba jednak nie zgrzeszę podejrzewając, że na ile wybitnym wodzem był Jan Klemens (to żart), tak i wyższą była ta szkoła oficerska.
Bili się kijami owiniętymi słomą
Tytuł uważam nieskromnie za bardzo zręczny, aczkolwiek niezupełnie adekwatny do rzeczywistości. W 1777 roku wdowa (status oficjalny) Izabela Branicka uruchomiła w Białymstoku szkołę podwydziałową, podlegającą pośrednio (zatem filia w cudzysłowie) Szkole Głównej Litewskiej, bo tak zwano Akademię Wileńską. To była pierwsza w naszym mieście nowoczesna szkoła średnia, przesiąknięta duchem Komisji Edukacji Narodowej. Taka z pierwszorzędną kadrą, odwiedzana przez znakomitych wizytatorów, mogąca poszczycić się wybitnymi wychowankami.
Szkoła średnia, jednak pod względem odebranej roli dorównująca obecnym szkołom wyższym. Nauka trwała 6 lat, po dwa w trzech klasach, liczba uczniów na ogół nie przekraczała 150 młodzianów. Nowością była troska o wychowanie fizyczne, największą popularnością cieszyła się oczywiście gra w piłkę, a po niej następowało pojedynkowanie się z użyciem kijów owiniętych słomą, zwanych palcatami. Widziano również „studentów” biegających po Lesie Zwierzynieckim.
Z ciekawszych innowacji dydaktycznych wypada wymienić maszynę elektryczną podarowaną przez Izabelę oraz lekturę gazet na lekcjach geografii w celu odszukiwania na mapie nazw: miejscowości, rzek, krain, itp. Duże zainteresowanie uczącej się młodzi budziły zajęcie teoretyczne i praktyczne z zakresu rolnictwa, a podczas wycieczki odkryto zielę „kosmaczek” skuteczne przeciwko wściekliźnie bydła.
Pierwsza szkoła medyczna, czyli izby dla położnic z dala od hałasu
W 1811 roku, a może i nieco wcześniej zaistniał w Białymstoku Instytut Akuszerii, kierowany przez Jakuba Feliksa de Michalisa. Naczelnik utworzonego w 1807 r. obwodu białostockiego, senator Ignacy Theyls, zadysponował budowę kompleksu instytutowego w pobliżu pałacu Branickich.
Pierwszy budynek drewniany wzniesiono w 1812 roku, znalazły się w nim potem: apteka, audytorium z preparatami naukowymi i księgami, pomieszczenie dla nauczyciela sztuki położniczej. Za sprawą cesarza Napoleona nastąpiła jednak w tymże roku zapaść inwestycyjna i dopiero w 1816 roku udało się ukończyć dwie izby z kuchniami dla położnic, dobrze ocieplone, znakomicie ulokowane, bo z dala od hałasu miejskiego.
Uprawiano ponadto dwa ogrody warzywne, ze studni czerpano kryniczną wodę. Wciąż jednak brakowało środków na dalszą rozbudowę, zaczęto także odczuwać skutki wilgoci z racji na pobliski, zaniedbany staw. W nowych obiektach zamierzano zakwaterować akuszerkę, 8 położnic z kolebkami dla niemowląt i 8 uczennic instytutowych, garderobę, spiżarnię, pokój dla dyrektora.
W listopadzie 1819 r. dr Michelis napisał, że wreszcie Instytut Położnictwa (zmieniała się nazwa) „przez wewnętrzne wygody przybliża się do swej ile być może doskonałości”. Łączono w nim naukę z praktyką, instytut cieszył się bardzo dobrą opinią, płynęły ze wszech stron podania o pozyskanie wychowanek. Sztuka „babienia” raczkowała, miejsce akuszerek spełniały sąsiadki, śmiertelność noworodków i młodych matek przerażała. Zgódźmy się, że przywołany instytut nie był szkołą wyższą, ale moim zdaniem zasłużył na miano protoplasty placówki promującej naukę i wdrażającą jej osiągnięcia. W dodatku zbudowano go w miejscu, gdzie po 150 latach ustanowiono Akademię Medyczną, obecny Uniwersytet Medyczny. Instytut i dr J. Michelis wciąż czekają na godne upamiętnienie.
GIMNAZJUM - Perła oświaty białostockiej
W 1802 roku Białystok zyskał gimnazjum, formalnie tylko szkołę średnią, która jednak bardzo podniosła prestiż miasta, ściągnęła prawdziwie uczonych profesorów i wykształciła kolejne pokolenia inteligencji. Miała więc w sobie zarodki szkoły wyższej, należała do gimnazjów zwanych akademickimi. By uwiarygodnić te pochwały tytułem przykłady wskażę na Michała Bobrowskiego urodzonego w pow. bielskim, który po ukończeniu szkoły białostockiej studiował w Wilnie: językoznawstwo, filologię klasyczną i hebrajską, a wykładał w mieście nad Wilią między innymi archeologię biblijną i język arabski. To on w 1822 roku odnalazł Kodeks Supraski. Z kolei Ignacy Daniłowicz (ur. we wsi Hryniewicze Duże) wykładał prawo na uniwersytetach w: Wilnie, Charkowie, Kijowie i Moskwie.
W okresie wojen napoleońskich wychowankowie gimnazjum białostockiego walczyli i w słynnym wąwozie Samosierra, a w 1812 roku kilkudziesięciu porzuciło naukę, by pociągnąć na Moskwę. Szwoleżerem gwardii był Michał Rukiewicz rodem spod Zabłudowa, potem jeden z najserdeczniejszych przyjaciół Adama Mickiewicza (wieszcz omal nie odwiedził go w Zawykach nad Narwią), członek Towarzystwa Filomatów, skazany na 10 lat katorgi i zmarły na Syberii. Uwaga, uwaga: A. Mickiewicz III część „Dziadów” zadedykował pamięci trzem filomatów, z nich Jan Sobolewski i Cyprian Daszkiewicz skończyli gimnazjum białostockie! Radzę przeczytać tom naszego kolegi uniwersyteckiego dr. Jana Trynkowskiego „Gimnazjum”, wgłębić się w podane tam biogramy ludzi pióra i artystów, lekarzy i duchownych, sybiraków i działaczy Wielkiej Emigracji. Niestety, w większości nie dane im było wrócić w rodzinne strony, co przyczyniło się do zapomnienia ich nazwisk i czynów. Jedynie szczątki Daszkiewicza udało się przywieść do Wilna i po obrzędzie pogrzebowym w kościółku św. Anny pochować na cmentarzu bernardyńskim „pod surową bacznością policji”.
Pomimo postępującej rusyfikacji i represjom gimnazjum białostockie, od 1872 roku szkoła realna, starały się utrzymać wysoki poziom. To nie przypadek, że wśród wychowanków znalazły się dwie osoby, które rozsławiły w świecie Białystok z krańcowo różnych powodów. Jednym był piewca nadziei i twórca języka esperanto Ludwik Zamenhof, drugim Ignacy Hryniewiecki, który w 1881 roku wykonał zamach na cara Aleksandra II.
Lata dwudzieste, lata trzydzieste, lata czterdzieste
Zmieniały się pokolenia białostoczan, również ich skład narodowościowy, społeczny. ,Białystok wolny od 19 lutego 1919 roku i wkrótce wojewódzki niestety nie doczekał się szkoły wyższej. Miał natomiast duży wybór szkół średnich, państwowych i prywatnych, męskich, żeńskich i koedukacyjnych. O nich pisze się sporo, zwłaszcza o „wielkiej trójce” szkół państwowych: im. Króla Zygmunta Augusta przy ul. Kościelnej (dyr. ks. dr. Stanisław Hałko), im. (ks.) Anny z Sapiehów Jabłonowskiej przy ul. Mickiewicza i im. Marszałka Józefa Piłsudskiego przy Warszawskiej. Pod wieloma względami nie ustępowały im gimnazja prywatne, szkoły handlowe (uczniem tej przy ul. Fabrycznej był Ryszard Kaczorowski). A w gmachu przypałacowym mieściły się męskie i żeńskie seminaria nauczycielskie, zastąpione w 1946 r. przez męskie Państwowe Liceum Pedagogiczne, Zwłaszcza to ostatnie zaliczyć można do szkół półwyższych. Brakuje wspomnień o Gimnazjum Hebrajskim przy ul. Sienkiewicza, które ukończył między innymi powojenny premier Izraela Icchak Shamir; wychowankowie spotykali się na zjazdach w Jerozolimie.
Absolwenci szkół białostockich najchętniej podejmowali studia w Wilnie, utworzyli tam nawet swoje koło liczące w roku akademickim 1934/35 437 członków. Z dyplomami akademickimi mieli większe szanse na posadę, awanse, poważanie w towarzystwie, dobrze rokujące małżeństwo. Liczono, że będą się też udzielać w życiu społecznym i kulturalnym, dawać dobry przykład białostoczanom, ożywiać miasto. Wybuch wojny zniszczył nadzieje na szybkie kariery, dyplom lepiej było starannie ukryć, by uniknąć represji w okresie obu okupacji. Sowieci utworzyli przy ul. Warszawskiej Białostocki Instytut Pedagogiczny podkreślając, że to jest pierwsza szkoła wyższa w dziejach miasta, dowód jego awansu. Była to niby prawda, bo instytut miał za cel jak najszybsze przygotowanie kadry nauczycielskiej, co chciano osiągnąć obniżając poziom nauczania. Do tego dochodziły problemy z wykładowym językiem rosyjskiego, którego nie znali młodzi Polacy, ale i część Białorusinów. A w ogóle szkoła w kręgach polskich została potraktowana jako obca, wroga. Nie wznowiono jej i po wojnie, natomiast w Grodnie obecny Państwowy Uniwersytet im. Janki Kupały liczy swe lata od założenia w lutym 1940 roku takiego właśnie instytutu.
Dar z Wilna
Ówczesny biskup i rektor Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Białymstoku, ks. prof. Edward Ozorowski napisał w 1981 roku, że szkoła ta należy do najstarszych w Polsce, powstała bowiem w 1582 roku mocą aktu fundacyjnego bpa J. Radziwiłła. Nie ulega wątpliwości, że po rozwiązaniu w lutym 1945 roku przez władze państwowe Seminarium Duchownego w Wilnie, gros profesury (m.in. prof. prof. Michał Klepacz, Michał Sopoćko, Władysław Suszyński, Ignacy Świrski) i wielu kleryków znalazło azyl w Białymstoku, notabene należącym przez wieki do diecezji (od 1925 r. archidiecezji) wileńskiej. Znaleziono dla nich siedzibę (przychylność wykazał nawet komendant wojskowy) przy ul. Słonimskiej 8 wzniesionej na potrzeby zakładu rzemieślniczo-wychowawczego pw. św. Józefa przez Braci Sług NMP i św. Franciszka, nazywanych z sympatią „braciszkami”. Pierwszy rok pracy WSD w Białymstoku zainaugurowano 8 maja 1945 roku nawiązując do dorobku Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Ks. dziekan Aleksander Chodyko w swym przemówieniu podkreślił, że zespół profesorów przybyłych z Wilna „przynosi chlubę nie tylko swą wiedzą fachową, ale (i) chęcią pracy w tak niepomyślnych warunkach”.
Spełniły się zatem oczekiwania, Białystok zyskał szkołę wyższą i to z piękną tradycją. Oczywiste, że szkołę dla nielicznych, choć ci podejmowali przecież później pracę duszpasterską z rzeszami wiernych. Niektórzy z profesorów wydali pamiętniki, jednego wychowanka miewam w domu, o historii WSD przypomina zwłaszcza ks. prof. Tadeusza Krahel z gronem wychowanków (pozdrawiam serdecznie!). Seminarium jest już w stu procentach białostockim, ale ubogaconym nadal kontaktami z byłymi ziemiami kresowymi i przywołuje pamięć Wilna z Ostrą Bramą, co widać nawet w bryle siedziby przy ul. Warszawskiej.
Inżynierowie w dzień pracowali, a w nocy się uczyli
Jako pierwsi wolę posiadania szkoły wyższej objawili w powojennym Białymstoku członkowie oddziału Naczelnej Organizacji Technicznej. Potrzeby były aż nadto widoczne, trwała odbudowa zniszczeń i miano zacząć realizację planu sześcioletniego. Zgodnie z duchem czasu stosowny list do Ministerstwa Oświaty wystosował I sekretarz KW PZPR Mieczysław Tureniec i 1 grudnia 1949 roku 200 osób (chętnych było dwa razy więcej) podjęło trzyletnie studia w Prywatnej Wieczorowej Szkole Inżynierskiej NOT na wydziałach mechanicznym i elektrycznym. Zajęcia prowadzono w salach Liceum Pedagogicznego przy ul. Mickiewicza i Liceum Sztuk Plastycznych przy ul. Kilińskiego, zaś pierwszym rektorem został mgr inż. Karol Białkowski. Nie było łatwo, bo w dzień trzeba było wykonywać pracę, a wieczorem brać się do nauki. W efekcie do 1954 roku region dzięki WSI zyskał zaledwie 57 inżynierów.
Przełom nastąpił dopiero w 1964 roku, kiedy uzyskano zgodę na uruchomienie studiów dziennych. Zmianie uległa i nazwa, przy czym skrót pozostał ten sam, co często myli mniej obytych z historią miasta - WSI już jako Wyższa Szkoła Inżynierska z rektorem doc. dr. inż. Marianem Poniatowskim i siedzibą przy ul. Grunwaldzkiej, a od 1968 roku i z pierwszym w województwie komputerem Odra 1013. Politechnikę Białostocką mamy od 1974 roku, ten kampus podziwiał i tow. Edward Gierek. Ponoć, gdy spojrzał w kierunku ul. Świerkowej i zapytał, a co tam się mieści - w byłym budynku SN, a wówczas Wydziale Humanistycznym Filii UW, gdzie też pracowałem - ktoś przymilnie powiedział, że to nasze garaże i magazyny. Może to i wredna plotka, ale wciąż czekamy na pełną monografię uczelni wsławionej przez łaziki marsjańskie.
Medycyna w pałacu
Prof. Artur Pasko ustalił precyzyjnie, że list w sprawie WSI został wysłany z Białegostoku we wrześniu 1949 roku, natomiast o utworzeniu w mieście nad Białką Akademii Lekarskiej mówiono wprawdzie już od lipca tego roku, jednak bardziej konkretne zabiegi rozpoczęto w październiku. W grudniu zapadła decyzja o przejęciu pałacu Branickich i budynku przy ul. Mickiewicza 2, zaś wiążące rozporządzenie Rady Ministrów nosi datę 3 lutego 1950 roku (miesiąc później zmieniono nazwę z Akademii Lekarskiej na Akademię Medyczną). Rektor prof. Tadeusz Kielanowski otrzymał natomiast nominację już na początku stycznia. Wszystko to działo się w wielkim, ale słusznym pośpiechu, upadła nagle koncepcja obdarzenia Białegostoku Pałacem Pracy. Nie ulega wątpliwości, że dobrym duchem tego przedsięwzięcia był od początku Jerzy Sztachelski (1911-1975), pierwszy doktor honoris causa AM.
Uniwersytet Medyczny w Białymstoku (od 22 III 2008 r.) dba w sposób godny największej pochwały o dokumentowanie przeszłości, także o stan siedziby łącznie z parkiem. Zazdrość budzą sukcesy naukowe, wielkie inwestycje. To wszystko zwalnia mnie od dłuższej prezentacji tej uczelni. A anegdota? Rektor prof. Andrzej Kaliciński zaprosił mnie na wykład o Julianie Marchlewskim. Nigdy nie byłem specjalistą od historii ruchu robotniczego, ale tego argumentu rektor nie przyjął do wiadomości. A po przedstawieniu garści opinii i refleksji podszedł z podziękowaniami dodając: przepraszam, potrzebne mi to było, bo piszemy wniosek o zniesienie narzuconego nam kiedyś, wstydliwego imienia.
Dochodzenie do Uniwersytetu
Wcześniej tylko wzmianka o jeszcze jednej, zapomnianej zupełnie inicjatywie. Od 1949 roku próbowano w Białymstoku utworzyć wyższą szkołę rolniczą, w 1954 roku nawet obwieszczono jej powstanie w pałacu Lubomirskich w Dojlidach, zajętym przez Liceum Rolnicze. A jednak WSR powstał w Olsztynie, zaś na Dojlidach odbywały się (tu znak zapytania) konsultacje dla studentów.
O naszym Uniwersytecie będzie z pewnością w tym roku głośno. To jednak UwB stał się głównym spadkobiercą tradycji wymienionych i niewymienionych przeze mnie szkół średnich z ambicjach akademickich, powojennych SN i WSN, co stwierdziwszy oddaję głos JM prof. Robertowi W. Ciborowskiemu: „Sam nieco ponad dwie dekady temu byłem studentem Uniwersytetu w Białymstoku - wtedy jeszcze była to Filia Uniwersytetu Warszawskiego - więc wiem, jak bardzo zmienił się od tamtej pory. UwB dokonał spektakularnego rozwoju naukowego - aż 4 z 8 naszych białostockich wydziałów mają najwyższą kategorię naukową, mamy 6 uprawnień habilitacyjnych i 10 doktorskich. Imponująco rozwinęła się także oferta edukacyjna uczelni, dzięki czemu na 31 kierunkach kształci się u nas ponad 12 tys. studentów, co daje nam pozycję największej uczelni w województwie. Zrealizowane w ostatnich latach inwestycje w infrastrukturę dydaktyczną i aparaturę badawczą sprawiły, że UwB stał się nowoczesnym, świetnie wyposażonym uniwersytetem, który może śmiało konkurować z innymi ośrodkami naukowymi w Polsce i Europie. W zbliżającym się nowym roku akademickim będziemy świętować jubileusz dwudziestolecia i mogę śmiało powiedzieć, że będą to radosne urodziny, bo mamy naprawdę wiele powodów do dumy. Dobrze wykorzystaliśmy tych 20 lat samodzielności.” A za dwa lata jubileusz 50-lecia, licząc od powołania Filii UW.
Przepraszam, nie starczyło miejsca na wspomnienia innych jeszcze - fakt, że młodszych wiekiem - uczelni państwowych działających w Białymstoku i licznych szkół wyższych prywatnych. Będę powracał do tego tematu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?