Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy bicie zastępuje miłość

Urszula Ludwiczak
Krzywdzenie dzieci to np. przemoc fizyczna i psychiczna, wykorzystywanie seksualne, zaniedbywanie, przemoc emocjonalna. Każda forma pozostawia ślad na całe życie.
Krzywdzenie dzieci to np. przemoc fizyczna i psychiczna, wykorzystywanie seksualne, zaniedbywanie, przemoc emocjonalna. Każda forma pozostawia ślad na całe życie.
Pięcioletni Jaś przez pierwsze dni w Domu Dziecka prawie nie wychodził spod stołu. Cały czas powtarzał "po co ja żyję", "jestem nikomu niepotrzebny". Gdy poszedł do zerówki i nie wyszła mu literka podczas zajęć, wybiegł ze szkoły i stanął na szosie. Mówił, że chce, aby go przejechał samochód.

Jasiek ma typowe objawy dziecka maltretowanego - uważa Anna Zieniewicz, dyrektor Domu Dziecka w Krasnem. - Ile czasu mu zajmie i czy w ogóle uda mu się kiedyś otrząsnąć z przeżyć, jakie miał we własnym domu, nie wiadomo.

Właśnie po to, aby do przemocy w rodzinach nie dochodziło, a jeśli dojdzie, aby jak najszybciej reagować, znowelizowano ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Weszła w życie 1 sierpnia. Choć budzi nieco kontrowersji, jest szansa, że może coś w naszym społeczeństwie zmieni.

Jaś nigdy nie narysował domu
Sześcioletni Jasiek do Domu Dziecka w Krasnem trafił pierwszy raz trzy lata temu. Wtedy malucha zabrano rodzicom w środku zimy z powodu zaniedbania.

- Na dworze był mróz, chłopczyk biegał po podwórku, a od kolan do pachwin miał popękaną skórę, takie rany do półtora centymetra głębokości - opowiada Anna Zieniewicz. - My go tu leczyliśmy, on krzyczał z bólu. Ale mama chłopca zapewniła sąd, że się zmieniła, i choć nasze zdanie było inne, dostała Jasia z powrotem.

Minęły dwa lata i Jaś wrócił do Domu Dziecka. Tym razem policja i kurator dowieźli tu także jego młodszą siostrę Anię, która przyszła na świat w międzyczasie.

- W pierwszych dniach jak Jaś był u nas, to połowę czasu spędzał pod łóżkiem, stołem czy ławką, ciągle powtarzał "nikomu nie jestem potrzebny", "po co ja żyję", "po co mnie ta ziemia święta nosi" - tak jakby miał to nagrane, w kółko - opowiada dyrektor domu. - Powtarzał to ze sto razy. Ja, która spotykam się z draństwem na co dzień i niejedno widziałam, wymiękłam.

Jaś trochę się teraz uspokoił. Ale nigdy nie dołącza do grupy rówieśników, zawsze jest sam, z boku. W jednej ręce zawsze trzyma swojego misia. W drugiej, czasem, ukochany komputer-zabawkę. Nigdy nie narysował domu. Nie wydaje okrzyków radości, tak jak inne dzieci. On się nie cieszy z niczego. I nadal czasem powtarza, że nikomu nie jest potrzebny. A gdy w zerówce nie wyszła mu literka, wybiegł z klasy i stanął na szosie, aby go rozjechał samochód.

- Jaś jest pod opieką specjalistów, m.in. psychologa i psychiatry, wszyscy go tu wspieramy, zapewniamy że jest potrzebny. Ale jego terapia będzie trwała długo - mówi dyrektor Zieniewicz.

Czasem Jaś opowiada o tym, jak był lany przez ojca. Gdy jego mama na jakiś czas wyjechała, czterolatek miał za zadanie opiekować się młodszą siostrzyczką. Dostawał za to, że płakała lub zrobiła w pieluchę. W Domu Dziecka Jaś zachowuje się tak, jakby siostry nie miał. Ucieka od niej. Nie reaguje też na odwiedziny rodziców. Gdy przychodzą, nie przerywa zabawy, nie podbiega. Nie bierze od nich ciastka czy zabawki, ale pogłębia się w zabawie. - Czasem Jaś mówi, że tata go bił, jak był niegrzeczny. Bił, czym popadnie, kopał. Jego wartość człowiecza to minus sto. I to zrobiły mu osoby, które powinny kochać bezwarunkowo. Trzeba teraz Jasia doprowadzić do zera, a potem odbudować tę wartość na nowo - mówi pani dyrektor.

Czy Ania doznawała przemocy, trudno powiedzieć. Ale opiekunowie zauważyli, że gdy załatwi się w pampersa, płacze.

Rodzice obojga nie uważają, aby znęcali się nad dziećmi. Czasem był klaps, jak zasłużyły. Pracownicy Domu Dziecka wystąpili o pozbawienie ich władzy rodzicielskiej.

Tysiące interwencji rocznie
Statystyki mówią, że w 2002 roku ok. 3,5 tys. dzieci było pokrzywdzonych przez dorosłych, w 2006 - już prawie 15 tys., z czego ponad 5,5 tys. było ofiarami przemocy w rodzinie. W 2004 roku ofiarami przemocy domowej w Polsce padło w sumie 31 tys. dzieci do lat 13 i 15 tys. w wieku 13-18 lat.

W naszym regionie w ub. roku odnotowano 1462 przypadki przemocy wobec dzieci do lat 13 i 679 wobec 13-18 latków. W pierwszym półroczu 2010 odpowiednio 751 i 363. - Od 5 lat stosunek małoletnich w grupie ofiar przemocy domowej wynosi ok. 40 proc. - mówi Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskiej policji.

Głównymi sprawcami przemocy wobec dzieci są rodzice (70 proc.), zjawisko to występuje w 30 proc. rodzin miejskich i 40 proc. - wiejskich. W 2/3 przypadków związana jest z alkoholem. Ale bić i znęcać się potrafią nie tylko rodzice z tzw. marginesu. Także ludzie wykształceni, z tytułami naukowymi.

Do podlaskich szpitali każdego roku trafia kilkadziesiąt dzieci, co do których podejrzewa się, że są ofiarami przemocy ze strony rodziców czy opiekunów. Mają fizyczne objawy: złamania, uszkodzenia narządów wewnętrznych czy centralnego układu nerwowego. Najczęściej to dzieci w wieku od 3 miesięcy do 4 lat, bo u nich podatność na uszkodzenie ciała jest największa. Takie dzieci się nie poskarżą. Dlatego czasem te prawdziwe obrażenia wychodzą dopiero po głębszych badaniach diagnostycznych. Ale nawet jak je widać, nieraz trudno udowodnić, że są efektem pobicia lub wieloletniego znęcania się nad dzieckiem.

- Pamiętam przypadek niemowlęcia, które trafiło do nas z powodu trudności w oddychaniu, było blade, apatyczne - opowiada dr Witold Olański, kierownik Kliniki Medycyny Ratunkowej Dzieci Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - Badania wykazały, że ma zmiany pourazowe w obrębie kości czaszki. Ale czy to było działanie osób trzecich, nie wiemy.

Jak mówi dr Olański, pracownicy UDSK są szczególnie wyczuleni na przypadki, w których można podejrzewać, że ma się do czynienia z dzieckiem krzywdzonym. - Gdy są wątpliwości dotyczące tego, w jaki sposób doszło do urazu, lub nie można znaleźć ewidentnej przyczyny jakiejś choroby, zbieramy dodatkowy wywiad od rodziców czy opiekunów dziecka, albo policji czy pogotowia, które przywiozło malucha i może określić chociażby, z jakiego środowiska jest to dziecko - mówi dr Olański. - Jeśli dziecko jest starsze, wkracza psycholog, który na podstawie odpowiednich testów może ustalić prawdopodobieństwo tego, czy dziecko było krzywdzone. Mamy wreszcie możliwość przeprowadzenia szeregu badań diagnostycznych, jak USG, RTG czy tomografii, które też mogą odpowiedzieć na szereg pytań. Możemy wezwać na konsultację specjalistów.

Gdy podejrzenia lekarzy się potwierdzają, powiadamiane są odpowiednie organa: policja, prokuratura, sąd. W latach 2001-2006 19 dzieci leczonych w Klinice Chirurgii Dziecięcej UDSK w Białymstoku, było ofiarami przemocy ze strony członka rodziny. W przypadku 6 pacjentów, u których stwierdzono wielorakie, ciężkie, powstałe w różnym czasie obrażenia, zawiadomiono Sąd Rodzinny, który zdecydował, że w 4 przypadkach rodzicom ograniczono prawa rodzicielskie, a dzieci ze szpitala zostały wypisane do placówki opiekuńczej - Domu Dziecka.

M.in. po to, aby jak najlepiej pomagać ofiarom przemocy, w ub. roku przy wojewodzie podlaskim powstał specjalny zespół doradczy koordynujący na terenie województwa działania służb zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie. W jego skład wchodzą m.in. policjanci, lekarze, pracownicy opieki społecznej, kuratorzy. Niestety, dotąd zespół spotkał się może dwa razy.

Przemoc była zawsze
- Problem dziecka krzywdzonego, to temat stary jak świat - mówi dr Olański. - To było zawsze, tylko się o tym nie mówiło tak głośno, jak teraz. Trudno więc oceniać skalę zjawiska, bo to, że takich przypadków stwierdza się więcej, może być efektem większej wykrywalności i wiedzy na ten temat, a nie większej skali.

Do UDSK co roku trafia mniej więcej taka sama liczba pacjentów, u których podejrzewa się zespół dziecka krzywdzonego. To głównie ofiary przemocy fizycznej, którą najbardziej widać (siniaki na ciele, złamania). Ale krzywdzenie to nie tylko fizyczne znęcanie się nad słabszym. - Można mówić o całej gamie przemocy: to może być głodzenie, zaniedbywanie podstawowych potrzeb, wykorzystywanie seksualne, przemoc emocjonalna czy psychiczna - wylicza dr Witold Olański. - Ale czy doszło do krzywdzenia dziecka w konkretnym przypadku, trudno od razu przesądzać. Chociaż urazy fizyczne najlepiej widać, to nie możemy od razu uznać, że np. pęknięta czaszka u noworodka to efekt znęcania się, a nie tego, że dziecko wypadło z łóżeczka. Bo to przecież mógł być wypadek.

Gdy nie ma fizycznych oznak znęcania się, bywa, że wskazówką dla lekarzy, że dzieje się coś złego, jest zachowanie dziecka, które jest nieufne, bojaźliwe, zachowuje się nieadekwatnie do sytuacji. Przy psychicznym znęcaniu na porządku dziennym jest upokarzanie, poniżanie, zastraszanie, używanie w stosunku do ofiary słów wulgarnych. W efekcie dziecko zaczyna źle się rozwijać fizycznie, ma niskie poczucie własnej wartości, jest lękliwe, znerwicowane. Ale bywa i tak, że za nic w świecie nie powie, że jest bite czy poniżane.

Czasem jest tak, że jedno z rodziców zaczyna w końcu na krzywdę dziecka reagować. Przywozi je do szpitala czy idzie na policję i opowiada o znęcaniu przez partnera czy ojca dziecka.

Klaps prawnie zakazany
Jak pokazują wyniki badań społecznych ogólnopolskiej kampanii "Dzieciństwo bez przemocy", tylko jedna trzecia Polaków to zdecydowani przeciwnicy bicia dzieci. 27 proc. respondentów nigdy nie uderzyło swojego dziecka.

Karą, którą badani najczęściej stosowali w wychowaniu swoich dzieci, było karcenie klapsem - 69 proc. rodziców dyscyplinowało dzieci w ten sposób. Użycie pasa w wymierzaniu kary fizycznej to doświadczenie 19 proc. badanych. 7 proc. z nich uderzyło swoje dziecko w twarz. Około połowa badanych była za prawną regulacją zakazu bicia dzieci.

I taki zakaz właśnie wszedł w życie 1 sierpnia. Od tego dnia obowiązuje nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Zakazuje ona bicia dzieci (w toku prac nad zmianami wykreślono punkt mówiący o zakazie przemocy psychicznej). W drastycznych przypadkach będzie można odbierać dzieci rodzicom. Ustawa ma szczególnie chronić ofiary przemocy. Czy jej zapisy się sprawdzą, okaże się wkrótce.

- Każda próba zmniejszenia liczby małoletnich ofiar przemocy w rodzinie jest dobra - mówi Kamil Tomaszczuk z podlaskiej policji.

- Ustawa jest dobra, bo zwraca uwagę, że problem istnieje - mówi dr Olański. - Może ludzie częściej będą reagować, gdy usłyszą, że za ścianą coś się dzieje.

- Rodzicom, którzy dobrze się opiekują dzieckiem, ta ustawa nie zagraża. Ona ma pomóc dziecku maltretowanemu - mówi Anna Zieniewicz.

Imiona dzieci zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna