Gmina Krasnopol. Ludzie będą cierpieć. Kanie i bociany - też

Ale to nie koniec sprawy. Zainteresowany inwestycją przedsiębiorca zaskarżył decyzję włodarza do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W uzasadnieniu podniósł, że wójt przyjął wyższe, niż przewidziano w przepisach normy. Poza tym, zabudowę zagrodową zrównał z mieszkalną. A taka interpretacja nie jest prawidłowa.

Obok gniazd kani

Ta sprawa ciągnie się już od sześciu lat. Firma chce na terenie gminy Krasnopol zamontować siedem potężnych, bo na 120-metrowych masztach wiatraków. Miałyby one być zlokalizowane zaledwie półtora kilometra od obszaru Natura 2000. Na inwestycję nie zgadza się dyrekcja Wigierskiego Parku Narodowego, która przypomina, że w promieniu zaledwie trzech kilometrów znajdują się gniazda kani czarnej, orlika krzykliwego i bociana czarnego, czyli gatunków chronionych. Przeciwni wiatrakom są także mieszkańcy wsi, w których urządzenia miałyby pracować. To oni, dwa lata temu wymogli na ówczesnej radzie gminy przyjęcie stanowiska, że wiatraki nie mogą być lokalizowane bliżej, niż dwa kilometry od siedlisk. Ale sąd administracyjny, gdzie trafiła skarga potencjalnego inwestora uznał, że uchwała jest nieważna.

Władze gminy zażądały od inwestora opinii, czy turbiny będą szkodziły zdrowiu ludzi oraz środowisku. Z przedstawionego dokumentu jasno to nie wynika. Poza tym, negatywną opinię wydał sanepid. Inspektorzy uznali, że wiatraki znajdą się zbyt blisko zabudowań. Wójt Karol Szrajbert, decyzję odmowną tłumaczy także stanowiskiem ministerstwa zdrowia. Resort sugeruje, by farmy lokalizować z odległości 2-4 km od zabudowań. A w tym przypadku tak by nie było. Stąd wzięła się decyzja odmowna.

Rzecznik apeluje

Sprawą budowy wiatraków na Suwalszczyźnie, jak pisaliśmy, zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich. W wystąpieniu do ministerstw zdrowia, czy budownictwa prosi on, by jak najszybciej ustalić minimalne odległości urządzeń od budynków. Prace nad przepisami trwają już kilka lat.