Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Golonka sercu nie służy

A. Chomicz
Ludzie nie wiedzą jak rozpoznać zawał, ani jak postępować, a to powoduje, że do szpitala trafiają za późno – mówi prof. Włodzimierz Musiał, podlaski konsultant ds. kardiologii
Ludzie nie wiedzą jak rozpoznać zawał, ani jak postępować, a to powoduje, że do szpitala trafiają za późno – mówi prof. Włodzimierz Musiał, podlaski konsultant ds. kardiologii A. Chomicz
Można wyliczyć, że rocznie zawał dotyka ok. tysiąca mieszkańców woj. podlaskiego.

"Nie daj się zawałowi" - to hasło naszej akcji organizowanej razem z Kliniką Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Z prof. Włodzimierzem Musiałem, kierownikiem tej kliniki i podlaskim konsultantem ds. kardiologii, rozmawia Urszula Ludwiczak.

Jak wielu Polaków choruje na serce?
- Niestety, nadal zbyt wielu! Choroby serca i naczyń są najczęstszą przyczyną zgonów w kraju. Jeszcze niecałe dwie dekady temu były one przyczyną śmierci co drugiego Polaka! Teraz jest poprawa. Na chorobę niedokrwienną serca, chorobę spowodowaną miażdżycą naczyń, cierpi w Polsce ok. miliona osób. Najgroźniejsze jej postacie: zawał serca STEMI i NSTEMI dotyka rocznie ok. 150 tys. osób, a ostry zespół wieńcowy ok. 250 tys. osób. Szacujemy, że po zawale jest ok. 800 tys. Polaków! Przekładając te dane na nasz region, można wyliczyć, że rocznie zawał dotyka ok. tysiąca mieszkańców woj. podlaskiego.

Jak wygląda typowy podlaski zawałowiec? To kobieta czy mężczyzna, i w jakim wieku?
- Obecnie trafiają do nas znacznie starsi pacjenci niż kiedyś, bo średnia wieku wynosi 65 lat. Jeżeli to mężczyzna, to młodszy, kobieta jest zwykle ok. 10 lat starsza. Generalnie, kobiet jest mniej i jeśli już chorują, to ciężej. Mniej widzimy natomiast 40-50-latków. Pacjent 75-80-letni nie dziwi, to w chwili obecnej norma. Niestety, leczenie osób starszych jest trudniejsze, bo chorzy tacy mają więcej chorób towarzyszących. Z drugiej strony, zdecydowanie poprawiła się skuteczność leczenia zawału. Dzięki kardiologii inwazyjnej, śmiertelność szpitalna w zawale spadła z 15 proc. i nie przekracza 5 proc., czyli ratujemy 95 osób na sto.

Na zawał trzeba sobie jednak zasłużyć.
- Tak, i Podlasianie, niestety, to robią. Po pierwsze: dużo palą, szczególnie panowie. Po drugie: nowinki żywieniowe, zalecające jedzenie większej ilości jarzyn i warzyw, ograniczenie tłuszczów zwierzęcych, na Podlasie trafiają z opóźnieniem. Kuchnia podlaska jest smaczna, ale tradycyjna. Te wszystkie kartacze, golonki, kiszki ziemniaczane nie służą naszemu sercu. Warzywa i owoce nie są zbyt popularne w diecie. Podlasianie również za kołnierz nie wylewają. Do tego ludzie za bardzo o swoje zdrowie nie dbają. Jeśli zaczniemy pytać, jakie kto ma ciśnienie krwi i kiedy ostatnio je mierzył, okaże się pewnie, że niewiele osób regularnie się bada i zna swoje wyniki. Na pytanie o poziom cholesterolu czy cukru, większość zdziwiłaby się, że to w ogóle należy oznaczać. Tej świadomości brakuje. To wynika z niższego statusu, na Podlasiu jest sporo osób z wykształceniem podstawowym, bezrobotnych. U niektórych warunki finansowe ograniczają możliwości dbania o zdrowie. W efekcie chory szuka pomocy lekarza, gdy jest już bardzo źle, a o profilaktyce trudno mówić.

Jak jest ze znajomością chorób serca? Większości ludzi chyba jednak ból w klatce piersiowej kojarzy się z zawałem i wzywa pomoc?
- Niestety, z wiedzą na temat zawału serca nie jest dobrze. Z badań przeprowadzonych wśród prawie tysiąca losowo wybranych mieszkańców Krakowa w wieku 50-74 lat (HAPPIE project) wynika, że 1/3 wielkomiejskiej populacji nie znała numeru telefonu, pod który należy zadzwonić przy podejrzeniu zawału. Co ciekawe, podobny odsetek stwierdzono także w grupie osób, które w przeszłości przebyły już zawał. 88 proc. ankietowanych nigdy nie rozmawiało z lekarzem na temat postępowania w zawale serca, 26 proc. pacjentów opóźniało zbędnymi działaniami czas leczenia, a tylko 5 proc. pacjentów prawidłowo rozpoznało wszystkie 5 podstawowych objawów zawału serca. Tak jest w Krakowie, nie wiem, czy lepiej jest u nas. Wszystko to sprawia, że chorzy z zawałem, ze znacznym opóźnieniem, które w Polsce wynosi ponad 4 godziny, trafiają do szpitala. Na opóźnienie w leczeniu składa się szereg elementów. Jako lekarz pragnę podkreślić, że połowa czasu (ok. 2 godz.) spowodowana jest przez samego pacjenta i związana ze zbyt późnym wezwaniem pomocy.

Chorzy mylnie interpretują ból w klatce piersiowej, czy też boją się wezwać pogotowie?
- Rozmawiając z zawałowcami, którzy trafiają do szpitala, często dowiadujemy się, że pacjent niejednokrotnie opóźniał wezwanie pomocy myśląc, że bóle same przejdą, że spowodowane są np. dolegliwościami żołądkowymi czy przeziębieniem. A powinniśmy zakładać, że to jest właśnie ta najgroźniejsza możliwość - zawał, i zdawać sobie sprawę, że odwlekanie wezwania pomocy może nas bardzo drogo kosztować, że ryzykujemy życiem. Przy zawale każda minuta jest niezwykle ważna. Mówimy o złotej godzinie lub dwóch godzinach, kiedy szkody dla serca można skutecznie ograniczyć. W przypadku stanu przedzawałowego również należy działać szybko, ale dysponujemy zwykle 24-48-godzinnym zapasem czasu. Uszkodzenie serca w wyniku zawału to proces dynamiczny, zachodzący w czasie. Można go porównać do tego, co dzieje się z produktami w lodówce w przypadku braku dopływu prądu. Jeśli będzie trwał zbyt długo, dojdzie do dużych zniszczeń.

Czy ból zawałowy łatwo poznać?
- To zazwyczaj bardzo silny ból w klatce piersiowej, z uczuciem lęku, potami, nieco inny niż ból w chorobie wieńcowej. Powinien niepokoić, tym bardziej że 80 proc. chorych ma właśnie te typowe objawy dla zawału. Chory czuje, że coś złego się z nim dzieje, jest nieswój. W przypadku podejrzenia zawału serca niezwykle ważne jest, aby pacjent natychmiast znalazł się pod opieką lekarską, a także by udzielona pomoc była właściwa. Pragnę z pełnym naciskiem podkreślić, że niekorzystne skutki nawet kilkuminutowego opóźnienia są w pierwszych godzinach zawału nieporównywalnie większe od tego samego opóźnienia w okresie późniejszym. Po upływie 12 godzin od początku zawału (czyli wystąpienia bólu) proces martwicy komórek mięśnia serca jest zakończony i kardiolodzy nie mają praktycznie już co ratować.

Jak wygląda leczenie zawałów na Podlasiu?
- Nie jest źle. Mamy 4 ośrodki kardiologii inwazyjnej: dwa w Białymstoku, po jednym w Łomży i Augustowie. Dwa z nich działają na okrągło, w systemie 24-godzinnym. Mamy też karetki wyposażone w EKG z możliwością teletransmisji danych bezpośrednio do takiego ośrodka. Ale ten system nie zadziała, jeśli sam pacjent nie wezwie karetki, nie zostanie postawione właściwe rozpoznanie i nie trafi od razu do specjalistycznego ośrodka z pominięciem oddziału ratunkowego najbliższego szpitala. Chory marnuje bezcenne minuty i szanse na wdrożenie najskuteczniejszej terapii.

O ile z leczeniem zawałów nie jest źle, dużo gorzej wygląda opieka ambulatoryjna nad pacjentem po zawale. Obecnie chory szybko odzyskuje zdrowie, pobyt szpitalny trwa krótko, zaledwie kilka dni, ale stres związany z zawałem, chorobą poważną, czasem bezpośrednio zagrażającą życiu, pozostaje. Pacjent po wyjściu ze szpitala wpada w przysłowiową "czarną dziurę". Podlasie nie dysponuje, niestety, ani jedną placówką rehabilitacji kardiologicznej. Słabo działającym ogniwem jest też kardiologiczna opieka ambulatoryjna. Na wizytę u specjalisty, którą chory po zawale powinien mieć po upływie miesiąca, czeka zwykle kilkakrotnie dłużej. To trudny do zrozumienia paradoks. Z jednej strony, dobrze zorganizowany i skutecznie działający 24-godzinny system inwazyjnego leczenia zawałów serca, z drugiej, fatalnie działająca opieka ambulatoryjna, pozostawiająca właściwie chorych samym sobie. Można to porównać do kupna samochodu, ale bez środków na benzynę, daleko wówczas nie pojedziemy.

Czy po przebytym zawale życie chorego powinno zmienić się radykalnie? Co robić, aby nie trafić do was po raz kolejny?
- Nie jestem za tym, żeby człowiek, który całe życie hodował sobie piwny brzuszek, nagle stał się sportowcem. Uważam, że pacjent po zawale powinien stopniowo, systematycznie zwiększać swoją aktywność fizyczną. Jeśli nie chce mieć kolejnego zawału, musi krytycznie przyjrzeć się sobie w lustrze, dokonać rachunku sumienia, zastanowić, jak dotychczas żył, jak się odżywiał. Oczywiście łatwiej jest połknąć "pigułkę" obniżającą poziom cholesterolu czy lek przeciw nadciśnieniu, niż zmienić wieloletnie przyzwyczajenia. Bez zmiany trybu życia i odpowiedniej profilaktyki trudno jednak liczyć na sukces. Brak tolerancji dla papierosów, zdrowe żywienie, aktywny tryb życia powinny być traktowane jako coś naturalnego i wpisane do rodzinnego kalendarza. W wielopokoleniowej rodzinie aparat do mierzenia ciśnienia to dobra inwestycja. Osoby z chorobą wieńcową, po przebytym zawale, a szczególnie z towarzyszącą cukrzycą powinny zasad tych przestrzegać bezwzględnie. Na szczęście, świadomość wśród pacjentów jest coraz większa. Coraz więcej ludzi interesuje się zdrowym trybem życia, jest moda na niepalenie. Jak przyjechałem do Białegostoku, w moim bloku byłem jednym z trzech, którzy jeździli na rowerze, teraz rowerów przed blokiem stoi kilkanaście. Z drugiej strony, tempo życia jest coraz szybsze, nie brakuje nam stresów. Mamy "zaprzyjaźnionych" zawałowców, którzy do kliniki trafiają po raz kolejny. Niestety, następny zawał związany jest zwykle z postępującym uszkodzeniem serca.

Wspólnie ruszamy z akcją "Nie daj się zawałowi". Przez kilka następnych dni będziemy informować naszych Czytelników, jak dbać o serce, co robić, aby nie zachorować, jak rozpoznać zawał. Akcję zakończymy dołączeniem 17 czerwca do gazety specjalnej karty. Czy warto nosić ją przy sobie?
- Jeździłem jako młody lekarz w pogotowiu, wiem, że takie podstawowe informacje, które znajdowaliśmy u chorego, były nieraz na wagę złota. Gdy przyjeżdżaliśmy np. do dziwnie zachowującego się człowieka, informacja o tym, że choruje na cukrzycę, dawała nam wyjaśnienie objawów. Na tej karcie będą dane jej posiadacza, informacje o tym, na co choruje, jakie leki bierze, kogo zawiadomić w razie potrzeby. Z drugiej strony, wskazówki jak rozpoznać zawał i co robić dalej. Tak jak coraz więcej Polaków nosi przy sobie karty kredytowe, nasza karta (wydana dzięki firmie Adamed) może być "kredytem na zdrowie", a więc czymś nieocenionym! Cieszę się ogromnie ze wspólnej akcji "Nie daj się zawałowi". Zachęcam Czytelników gazety do pytań czy uwag odnośnie publikowanych materiałów.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna