Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorący pierwszy dzwonek

Anna Mierzyńska [email protected]
Nauczyciele protestowali w maju. Potem zapowiedzieli strajk na 1 września, ale w czasie wakacji związkowcy zrezygnowali z tego pomysłu. Poczekają do października.
Nauczyciele protestowali w maju. Potem zapowiedzieli strajk na 1 września, ale w czasie wakacji związkowcy zrezygnowali z tego pomysłu. Poczekają do października. A. Zgiet
Białystok. Nowy rok szkolny miał się zacząć od strajku nauczycieli, ale w czasie wakacji scenariusz się zmienił. Strajk będzie w październiku albo... wcale. To nie znaczy jednak, że w szkole już nie iskrzy. Iskrzy też w domach, bo zmiany mają dotknąć także uczniów, i to najmłodszych.

Rok szkolny zakończyłem przekonaniem, że 1 września odbędzie się strajk nauczycieli - pisze na swoim internetowym blogu Dariusz Chętkowski, nauczyciel, autor wielu książek na temat edukacji. - Potem w wakacje moje przekonanie zaczęło słabnąć.

ZNP przesunął termin strajku na 14 października, czyli na dzień mniej znaczący dla społeczeństwa. Nauczyciele poczuli się zawiedzeni. Jeśli strajkować, to począwszy od 1 września. Niestety, w pierwszym dniu szkoły strajku raczej nie będzie, tylko pikieta w Warszawie. A co będzie 14 października, też nie bardzo wiadomo.

- Strajk to na pewno jest broń ostateczna. Uczestniczyłem w strajku nauczycieli i wiem, że nie jest łatwo nie wpuścić swoich uczniów do szkoły. Dlatego dopóki trwają rozmowy z rządem i jest nadzieja na osiągnięcie czegoś bez sięgania po ostateczne rozwiązania, rozmawiajmy - tak Leszek Jawor, polonista z V LO w Białymstoku, ocenia przełożenie strajku z 1 września i rozpoczęcie rozmów przedstawicieli nauczycielskich związków zawodowych z rządem. - Ale z drugiej strony, wszyscy powinni pamiętać, że nauczyciele to zwykli ludzie, którzy mają na utrzymaniu rodziny, dzieci, a to przecież kosztuje!

Nie możemy być wolontariuszami społecznymi i na swoich barkach dźwigać kosztów edukacji społeczeństwa.

Nie zabierajcie nauczycielom!

Strajku więc na razie nie ma, są za to negocjacje. Przy stole negocjacyjnym zasiedli związkowcy i przedstawiciel rządu Michał Boni. Na razie ustalono tylko, na jakie tematy będą się spierać. Jest ich aż osiem. Najważniejsze dotyczą oczywiście zasad wynagradzania nauczycieli, wydłużenia ich czasu pracy oraz ograniczenie prawa nauczycieli do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę.

Rząd chce zabrać tej grupie zawodowej sporo przywilejów w ramach solidarności społecznej i obniżenia kosztów oświaty. Nie jest to jednak najlepsze rozwiązanie.
Każdy, kto choć raz spróbował, wie doskonale, że praca w zawodzie nauczyciela jest ciężka i często niewdzięczna, za to znacznie bardziej męcząca niż wiele innych.

A ponieważ nauczyciele ciągle są kiepsko wynagradzani, to właśnie przywileje powodują, że do tej pracy wciąż jeszcze są jacyś chętni. I tak od lat już mówi się o negatywnej selekcji zawodowej - a znaczy to tylko tyle, że w wielu przypadkach do szkoły idą ci absolwenci studiów, którym nie udało się zaczepić nigdzie indziej. Nie zamierzam tu obrażać nauczycieli z powołania, ale tych - niestety - jest bardzo niewielu. Zabieranie przywilejów może się więc skończyć tragicznie dla przyszłości całego narodu, a to będzie znacznie większy problem niż dzisiejszy budżet państwa.

Trzylatki bez wyboru

Ale nauczyciele mogą przynajmniej strajkować, jeśli nie chcą zgodzić się na ministerialne pomysły. A co mają zrobić rodzice dzisiejszych przedszkolaków, które ministerstwo zamierza posłać wcześniej do szkoły?

Właśnie rozpoczynające przygodę z systemem edukacyjnym trzylatki z rocznika 2005 będą prawdopodobnie pierwszym rocznikiem, który nie będzie miał już wyboru. Wszystkie dzieci pójdą do szkoły w wieku sześciu lat. Niestety, obecne trzylatki trafiają tak pechowo, że w pierwszych klasach będą mogły się z nimi uczyć także dzieci urodzone w drugiej połowie 2004 roku, a więc starsze o rok. Nauczycielce (w najmłodszych klasach uczą głównie panie) głowa zapewne spuchnie nieraz, kiedy będzie próbowała realizować program szkolny w grupie maluchów w tak różnym wieku.

Po co wysyłać dzieci do szkół rok wcześniej? Ma to ponoć rozwiązać rzeczywiście poważny problem, czyli nierówny start edukacyjny maluchów. Chodzi o to, że dzieci chodzące do przedszkoli są znacznie bardziej rozwinięte niż te, które rozpoczynają zajęcia dopiero w pierwszej klasie lub chodzą do kiepskich przedszkoli. Ministerstwo Edukacji Narodowej jednak, zamiast stworzyć więcej przedszkoli, zadbać o ich poziom i wprowadzić obowiązek uczęszczania do nich od 5. roku życia, wysyła sześciolatki do podstawówek, bo to podobno zapewni im lepszy dostęp do edukacji. Mimo że z badań kuratorium województwa kujawsko-pomorskiego wynika jednoznacznie, iż sześciolatki na naukę szkolną nie są gotowe.

- Coraz więcej sześciolatków umie już czytać i korzystać z komputerów. Ale intensywny rozwój intelektualny często nie idzie w parze z rozwojem emocjonalnym i motorycznym - mówi Jolanta Metkowska, zastępca dyrektora wydziału pedagogicznego kujawsko-pomorskiego kuratorium.

Sześciolatki nie są przygotowane do współpracy z grupą. Obrażają się na siebie albo zamykają w sobie.

- W tym wieku powinny więcej biegać na świeżym powietrzu, bawić się z rówieśnikami, wyklejać, malować, wycinać, a nie siedzieć nad książkami czy przed monitorem - uważa Metkowska.

Spokoju nie będzie

Przeciwko zmianom protestują też rodzice. Wogólnopolskiej akcji protestacyjnej podpisy pod apelem do ministerstwa złożyło już 20 tys. osób. Rodzice przestraszyli się przede wszystkim przeładowanych i nieprzystosowanych klas, a potem zbyt dużej konkurencji w gimnazjach, liceach i na studiach. Władze zmodyfikowały więc nieco swoje pomysły, ale ich główne zasady pozostały niezmienione.

Czy wejdą w życie? To się jeszcze okaże. Na razie bowiem jest to jedynie ministerialny projekt, konsultowany społecznie. Szczegóły musi jeszcze zatwierdzić rząd, potem potrzebna będzie także nowelizacja ustawy o systemie oświaty. A wiadomo, że gdy projekt trafi do Sejmu, wiele może się zmienić. Jedno jest pewne - zapowiada się gorący rok. Ani uczniowie, ani nauczyciele na spokój w edukacji nie mają co liczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna