Grozi nam, że możemy stać się Polską "C"

- Dla takich miejscowości, jak Suwałki, to będzie tragedia - uważa Jarosław Zieliński, poseł PiS z Suwalszczyzny. - Dystans cywilizacyjny między nami a resztą kraju jeszcze się powiększy.

- Nie ma powodu do robienia tragedii - ripostuje Leszek Cieślik z PO. - Pieniądze będą jedynie wydawane bardziej racjonalnie.

Czemu tak cicho?
Sprawę nagłośniła jedna z ogólnopolskich, sprzyjających zresztą rządowi gazet w swoim weekendowym wydaniu. Autor publikacji - Mirosław Czech, były wpływowy polityk związany z Unią Wolności, dziwi się, że tak ważny dokument, który zmienia zasady podziału środków pochodzących z budżetu państwa i z Unii Europejskiej, a uchwalony przez rząd w lipcu, przeszedł praktycznie bez echa. A dojść ma do prawdziwej rewolucji. Rząd, co sam przyznaje, odrzuca zasadę zrównoważonego rozwoju kraju i zacierania różnicy między regionami. Chce lokować pieniądze głównie w duże miasta z Warszawą na czele. Mniejsze, jak Suwałki, Augustów czy Sejny na nic praktycznie nie mogą liczyć.

Powinna być debata
- To nie jest do końca tak- tłumaczy poseł Cieślik. - Do tej pory znaczna część unijnych pieniędzy była wydawana na inwestycje, typu budowa stadionów czy basenów, które nie wpływają w żaden sposób na faktyczny rozwój danej miejscowości. W przyszłości natomiast trzeba będzie taką zależność wykazać. W naszym regionie nie dostaniemy zapewne środków na budowę fabryk, ale na rozwój turystyki, czy związaną z tym poprawę infrastruktury drogowej z całą pewnością tak.

Jarosław Zieliński jest jednak innego zdania. Uważa, że do nas trafiały będę jedynie ochłapy z unijnych pieniędzy. Przypomina też, że to rząd PiS-u wymyślił specjalny program rozwojowy dla Polski Wschodniej.

- Jeżeli wrócimy do władzy, to te rządowe pomysły z całą pewnością się zmienią - mówi.

Na razie zapowiada, że jego partia będzie chciała doprowadzić do sejmowej debaty w sprawie strategii.