Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grudniowa noc

Walenty Stefanowicz
Wczoraj delegacja bielskiej „Solidarności” uczciła pamięć ofiar stanu wojennego
Wczoraj delegacja bielskiej „Solidarności” uczciła pamięć ofiar stanu wojennego K. Jankowski
Bielsk Podlaski. Pamięć o wydarzeniach w grudniu 1981 roku do dziś budzi emocje. Minęło od nich już ćwierć wieku. O ówczesnych tragicznych przeżyciach chętniej mówią działacze "Solidarności". Ci, którzy wtedy stali po drugiej stronie barykady, wolą milczeć.

- W nocy, kiedy wprowadzono stan wojenny, pracowałem na zmianie w mleczarni - wspomina Kazimierz Henryk Leszczyński, dzisiaj radny miejski, a na początku lat 80. działacz bielskiej "Solidarności" i późniejszy burmistrz Bielska. - Radio cały czas nadawało hymn, a "Wolnej Europy" nie mogliśmy namierzyć. Około pierwszej w nocy wystąpił Jaruzelski i dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu stanu wojennego. Kiedy opuszczałem zakład, a był siarczysty mróz, zauważyłem skota i tzw. gazik, który patrolował miasto - dodaje. - Następnego dnia, starając się iść bocznymi uliczkami Bielska, doszedłem do siedziby terenowej komisji koordynacyjnej, która mieściła się w nieistniejącym dziś drewnianym budynku przy ul. Kazimierzowskiej. Wspólnie z kolegami spaliliśmy w piecu dokumenty dotyczące danych osobowych członków związku i zabraliśmy maszynę do pisania. W zamieszaniu zapomnieliśmy o sztandarach związkowych. Nie pamiętam co się z nimi stało, w każdym razie zaginęły.
Kazimierz Leszczyński postanowił zaprotestować: - Wziąłem do pracy flagę narodową, z żałobnym kirem i ok. 22 zawiesiliśmy ją nad zakładem. Wisiała przez noc - opowiada. - Wspominam to z pewną goryczą, bo wspólnie z kolegami zastanawialiśmy się czy nie wstrzymać produkcji. Bielsk to jednak małe miasto i większość zmiany nie zdecydowała się na aktywniejszą formę protestu.
Następnego dnia w zakładzie była już milicja. Flagę zdjęto, a Kazimierz Leszczyński musiał stawić się na komisariacie.
- Komendant milicji położył pistolet na stół i wrzeszczał na mnie - wspomina. - Dał mi też do podpisania dekret o stanie wojennym, a kiedy odmówiłem, poinformował mnie, że będę cały czas obserwowany. Później wysłano mnie na przymusowy urlop. A kiedy wróciłem do pracy, to cały czas dawali mi odczuć, że mnie obserwują.
Jerzy Iwańczuk, dziś radny powiatu, który w stanie wojennym przesłuchiwał Kazimierza Leszczyńskiego, jest mniej rozmowny.
- Byłem wtedy sekretarzem gminnym w Orli. Dla mnie był to dzień jak każdy inny. Były w terenie wzmożone kontrole grup operacyjnych, ale na ulicach samej Orli było spokojnie, a w Bielsku czołgów też nie widziałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna