Czy pamięta Pani wydarzenia, których dotyczyła uroczystość wręczenia medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata?
Nie było mnie wtedy na świecie. Moje siostry, które zginęły, były dziećmi ojca z pierwszego małżeństwa. Jego pierwsza żona też zginęła w Treblince. Ja urodziłam się już po wojnie.
Ale historia ocalenia ojca przez rodzinę Radziwanow-skich jest Pani dobrze znana?
Pamiętam klimat z bardzo wczesnego dzieciństwa, czyli z lat 50-tych, jak przyjeżdżał pan Alfons Radziwanowski- mieszkaliśmy już wtedy w Warszawie. Jego imię i nazwisko zapamiętałam dobrze, ponieważ kiedy przyjeżdżał, ojciec bardzo się cieszył. Radość ojca pamiętam, bo był on raczej mizantropem niż człowiekiem towarzyskim. Ojciec mówił o wsi Dworzysk, że to była wieś partyzancka. Sam był przedstawicielem oddziału żydowskiej partyzantki „Forojs”. Ta partyzantka wokół Białegostoku to były do pewnego momentu oddziały czysto żydowskie, składające się głównie z uciekinierów z getta. Ojciec wyszedł z getta latem 1943 r. Był wysłannikiem oddziału, który chodził do wsi po zaopatrzenie. Wieś dostarczała partyzantom leki i żywność.
Jak - według Pani - udało się osiągnąć taką solidarność całej wsi?
Nie wiem. Tak się dobrze złożyło. Trzeba byłoby to sprawdzić, ale wydaje mi się, że wieś była białoruska, a nie polska. Ojciec opisał to w obszernym szkicu o partyzantce żydowskiej. Była tam informacja, że do wsi weszli Niemcy, ponieważ ktoś zakapował, że była tam partyzantka. Część partyzantów została złapana, ale nikt z nich nie wydał tej wsi. Ojciec napisał, że wydawało mu się, że ten, kto doniósł, to nie mógł być nikt z Dworzysk.
Gdzie Pani rodzina mieszkała po wojnie?
Najpierw w Białymstoku, a potem, od 1947 r. w Warszawie.
Czy uroczystość w Białymstoku jest dla Pani ważna?
Jest do dzień ważny, ale zarazem bardzo trudny. Z jednej strony czuję, że spłacam ten dług wobec ojca. W końcu napisanie wniosku o odznaczenie było jego wolą. Natomiast w czasie takich uroczystości poświęconych Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata niestety „włącza” się irytacja. Wiem, że ta uroczystość może być bardzo łatwo dołączona do tendencji: „Wara od Polski! Bo my jesteśmy cudowni, mamy Sprawiedliwych”. Ale dlaczego oni są Sprawiedliwymi? Dlatego, że to było tak rzadkie i tak trudne. Oni byli bohaterami dlatego, że tak mało ich było. I działali w skrajnie trudnej sytuacji nie ze względu na Niemców, tylko ze względu na otoczenie.
Wyrażałam dzisiaj wdzięczność tym ludziom, o których wiem, bo wierzę swojemu ojcu, że zrobili rzeczy, które pozwoliły przeżyć temu oddziałowi. A jednocześnie cieszę się, że poznałam dzieci państwa Radziwanowskich. To jest tak po ludzku bardzo wzruszające.
Kim był Pani ojciec z zawodu?
Filozofem i historykiem. Pochodził z Krakowa, ale przed wojną pracował w Białymstoku, gdzie było bardzo dobre gimnazjum hebrajskie. I on z tego Krakowa, przez Kowno, w poszukiwaniu pracy przywędrował do Białegostoku. I tutaj uczył, i tutaj zastała go wojna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?