Ile zysku z teledysku czyli zarobić na Smoleńsku

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W sieci można kupić obraz "Hołd smoleński" na płótnie lub na papierze albo gobelin z parą prezydencką o powierzchni 2 metrów kwadratowych. Biznes robiony na katastrofie czy kult ofiar? Wygląda na to, że jedno i drugie.

Płakałem przy tym obrazie - zapewnia autor "Hołdu smoleńskiego", skromny prowincjonalny malarz, jak mówi o sobie, ukrywający się pod pseudonimem Stanisław Koziełło-Wolski - a męki twórcze były takie, że robiło mi się przed oczyma ciemno. Można powiedzieć, że namalowałem ten obraz łzami. Albo raczej farbami zmieszanymi ze łzami.

Ckliwa deklaracja przywołuje wspomnienie anegdoty o pobożnym artyście, malującym Pana Jezusa na klęczkach. Widząc to, Chrystus zwraca się z płótna do malarza: ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.

Dla każdego patrioty
Wygląda na to, że Koziełło-Wolski malował na kolanach. Dlaczego zdecydował się na "Hołd"?
- Zadałem sobie pytanie: Czy gdyby Matejko żył, namalowałby katastrofę smoleńską. Bo to jest wydarzenie wielkie. Historyczne. Nasycone nieszczęściem, tajemnicą i wieloma znaczeniami - dodaje Koziełło-Wolski.

Kto chce zobaczyć efekt jego pracy, powinien zajrzeć na stronę internetową www.holdsmolenski.pl, znajdzie tam obraz w całości i przybliżone detale: twarze ofiar, szczątki wraku, katyński las, i tłum Polaków stojących w kolejce, by oddać hołd zmarłym.
To monumentalny obraz dla każdego patrioty. Obraz, który powinno się mieć. Obejrzyj ten przejmujący obraz w szczegółach. Odnajdź ukryte znaczenia. Wzrusz się - zachęca zaraz po otwarciu strona internetowa. W zakładce informacje o tym, jak kupić dzieło.

- Jestem po obejrzeniu "Hołdu smoleńskiego" załamany i zniesmaczony - przyznaje Bolesław Polnar, którego obrazy pokazywane są w galeriach na całym świecie. - Potwierdzają się słowa Milana Kundery z "Nieznośnej lekkości bytu", że nawet po najstraszniejszych wydarzeniach w pamięci ludzkiej zostaje potworny kicz. Nie jestem po stronie tego kiczu. Bo to nie jest Nikifor, kiczowaty, ale autentyczny. "Hołd smoleński" to jest ilustracyjno-komiksowa składanka plus jakieś popłuczyny po Kossaku.
Opolski malarz nie odmawia autorowi "Hołdu" szczerych intencji ani prawdziwości wzruszenia.
- Tym silniej kontrastuje z nim profesjonalna strona internetowa z wywiadem z autorem, cennikiem itp. Wygląda to tak, jakby ktoś wykorzystywał w celach komercyjnych poryw serca malarza. To jest jechanie na emocjach - zarówno autora, jak i nabywców - dodaje Polnar.

Gobeliny z Turcji
Na pomysł sprzedawania kilimów z parą prezydencką Grzegorz Tąta wpadł wkrótce po smoleńskiej katastrofie.
- Uważałem, że tych zmarłych warto jakoś utrwalić w ludzkiej pamięci - mówi dystrybutor wykładzin dywanowych i dywanów. - A gobelin, w przeciwieństwie do zdjęcia, nie spłowieje, jest trwały, zostanie w domu na lata. Zleciłem więc wykonanie projektu z wizerunkiem Marii i Lecha Kaczyńskich i napisem Smoleńsk 2010. Robi się je tak samo jak dywany.
Żeby było taniej, pan Grzegorz zlecił wykonanie gobelinów w Turcji. Nie ma w tym niczego dziwnego. Powstaje tam 90 procent dywanów sprzedawanych na polskim rynku.

Makaty upamiętniające parę prezydencką można kupić w dwóch wersjach. Mniejszą - o wymiarach 60 cm X 110 cm - za 100 zł, większa 100 X 200 cm kosztuje dwa razy więcej.
Dystrybutor nie ukrywa, że obok przesłanek ideowych chciał na zainteresowaniu Smoleńskiem zwyczajnie zarobić.

- Nie wstydzę się tego - dodaje Grzegorz Tąta. - Ubiegły rok był kryzysowy i bardzo słaby handlowo. Do głowy przychodziły mi różne pomysły. Jednym z nich były właśnie gobeliny. Mam świadomość, że w społeczeństwie jest zapotrzebowanie na różne rzeczy. Także na gadżety upamiętniające ofiary smoleńskie.

- Pan Grzegorz na razie nie bardzo jest zadowolony ze sprzedaży kilimów. Spodziewał się większego zainteresowania. Tymczasem par prezydenckich sprzedaje się mniej niż kilimów z Janem Pawłem II.
- Sprzedaliśmy ich na razie może kilkadziesiąt - mówi. - Niestety, mimo że na pomysł z kilimami wpadłem zaraz po katastrofie, to gotowy produkt dostaliśmy dopiero jakieś 3-4 miesiące temu. Kryzys dotknął także Turcję i fabryka przez jakiś czas była zamknięta. Największe emocje i zainteresowanie Smoleńskiem właśnie minęły. Z drugiej strony temat ciągle powraca w polityce i w mediach, więc mam nadzieję, że i zainteresowanie gobelinami jeszcze powróci. Choćby z okazji zbliżającej się rocznicy katastrofy.

Na Allegro łatwo zobaczyć, że licytacja gobelinów zakończyła się jeszcze w grudniu 2010, ale wystawiono ich wówczas tylko 10 sztuk. Ceny były bardzo zróżnicowane. Niektóre egzemplarze sprzedawano nawet za mniej niż 10 zł.

- Na obecność na rynku różnych przedmiotów upamiętniających tragedię z 10 kwietnia - składają się dwie przyczyny - uważa prof. Janusz Majcherek, filozof i socjolog kultury z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. - Jedną jest autentyczne zainteresowanie klientów, drugą świadome, a w niektórych przypadkach cyniczne wykorzystanie niszy rynkowej. Nigdy do końca nie będziemy pewni, gdzie kończy się autentyczne przeżycie twórcy, choćby i nieudolnego, a zaczyna cynizm. Powtarzają się mechanizmy, które przerabialiśmy już po śmierci Jana Pawła II. Obserwowaliśmy w Polsce wybuch pobożności i autentyczne nawrócenia pod wpływem jego choroby i umierania. A jednocześnie rozkwitał "przemysł" pamiątkarsko-gadżetowy oferujący nierzadko produkty na żenującym poziomie - portrety, makatki, dywany, zegary i talerze z Janem Pawłem II. Jego szczytem są - bywa - pokraczne i szkaradne pomniki papieża. Osoby kupujące te przedmioty są - w swej masie - z pewnością przywiązane szczerze do Jana Pawła II, tyle że wyrażają to przywiązanie w formach bardzo wątpliwych.
Zdaniem profesora Majcherka, kultura masowa i popularna przerabia kult osób znanych, popularnych, zwłaszcza gdy zginęły tragicznie, na seryjnie produkowany kicz. Nie inaczej było choćby z lady Dianą. Szerzą się odpustowe formy kiczu sakralnego. Kolorowa tandeta łączy w nim to, co święte z tym, co pospolite i banalne. W tym sensie "Hołd smoleński" i kilimy z parą prezydencką dadzą się zestawić z butelkami z wodą święconą, w których korona Matki Bożej jest zakrętką.

Ile zysku z teledysku
Spór o granicę między ideowością upamiętnień smoleńskich a chęcią zarobku na nich rozpoczął się niemal natychmiast po tragedii. Wówczas - w kwietniu 2010 roku - przedmiotem ostrej polemiki były przede wszystkim teledyski "Ich Troje", rapera Donia i Sary May stanowiące reakcję na katastrofę.
- Od tragedii pod Smoleńskiem minęły ledwie godziny, a w internecie pojawiły się piosenki upamiętniające ofiary katastrofy. Łączą je fatalna muzyka, grafomańskie teksty i patetyczne teledyski - pisała z oburzeniem "Gazeta Prawna".
Zarzuty postawione muzykom były druzgocące: tekstom zarzucano prostactwo, wytykano błędy rzeczowe - pomylone imiona lub uznanie za zmarłe osób, które były wprawdzie na liście smoleńskiej, ale nie zginęły, sztuczny patos i zadęcie, wreszcie karkołomne połączenia motywów z Szekspira, Herberta i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

- Dla pseudomuzyków każda okazja jest dobra, by przypomnieć o sobie i zarobić, szczególnie jak nie mają wielkich osiągnięć na koncie i gdy notowania idą w dół - oceniała surowo gazeta.
W odpowiedzi zespół "Ich Troje" wydał specjalne oświadczenie. Muzycy napisali w nim, że nie odnieśli żadnych korzyści finansowych z opublikowania utworu "Requiem".

- Kiedy dowiedzieliśmy się z żoną o tym, co się stało, rozpłakaliśmy się. Wraz z całą rodziną i dziećmi złożyliśmy hołd pod Pałacem Prezydenckim. Utwór, który zamieściłem, jest symbolicznym zniczem, który od czasu do czasu na innych i moje nieszczęście staje na czyimś grobie. Jest mi przykro, że zrównano mnie z błotem w takiej chwili - napisał wtedy na blogu Michał Wiśniewski.

Dlaczego upadł Małysz
Drugą stroną kultu otaczającego ofiary smoleńskiej tragedii zdają się być związane z tym zdarzeniem dowcipy. Nowe powstają niemal co dnia: Dlaczego Małysz upadł podczas konkursu na Wielkiej Krokwi w Zakopanem? Bo na zeskok sprowadzali go rosyjscy kontrolerzy - usłyszałem niedawno od jednego z przyjaciół.

W internecie roi się od smoleńskich żartów w lepszym i gorszym stylu.
- Co zamawia Tusk w restauracji? Zimnego lecha i kaczkę po smoleńsku - to jeden ze starszych i raczej mało stosownych.

- Putin podczas wizyty w Polsce spotyka Jarosława Kaczyńskiego. Ty żyjesz - dziwi się. Jestem Jarosław, zginął mój brat Lech. Uff , to dobrze, a już się bałem, że druga eksplozja nie wystarczyła - dopisał niedawno internauta.

Czytelnicy żartów całkiem serio spierają się o granicę stosowności. Obrońcy takich wiców są zdania, że rozładowują one patos od 10 miesięcy towarzyszący katastrofie. Przypominają, że nawet po śmierci Jana Pawła II na marginesie powszechnej żałoby pojawiły się także osoby w koszulkach z napisem: "Nie płakałem po papieżu".

Doktor Anna Bokszczanin, psycholog z Uniwersytetu Opolskiego, zaleca przy żartach smoleńskich ostrożność.

- Żarty zawsze były formą rozładowywania stresu, obłaskawiania strasznych przeżyć humorem - uważa pani doktor. - Poczucie humoru jest w jakimś sensie dowodem społecznego zdrowia psychicznego. Od wieków żartuje się przecież nawet ze śmierci, aby ją symbolicznie rozbroić. Ale niektóre dowcipy i żarty, zresztą nie tylko smoleńskie, są wulgarne i przekraczają granice dobrego smaku. Jeśli ktoś opowiada dowcipy o mordowaniu Żydów, to mam poważne wątpliwości, czy on rozładowuje traumę i oswaja koszmar, czy jego motywy są niskie i wynikają z uprzedzeń. Ponadto takie żarty wcale nie są śmieszne. W przypadku tragedii katyńskiej mówimy w dodatku o wydarzeniu nieodległym w czasie. Nie wszystkim łatwo o dystans.

- Nie potępiałbym z góry każdego dowcipu o Smoleńsku, ale przyglądałbym się im uważnie. Czy nie stoi za nimi niska pobudka - dodaje prof. Majcherek. - Granica niestosowności jest bardzo cienka. Uczestnicy happeningu pod Pałacem Prezydenckim mieli dobre intencje, demaskując przesadę uczestników manifestacji. Ale sporządzenie krzyża z puszek po piwie było też przesadą.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska