Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hospicjum - fantastyczna przygoda

(luk)
Rafał Guzowski wiosną pojedzie do Brukseli
Rafał Guzowski wiosną pojedzie do Brukseli
Rozmowa z Rafałem Guzowskim, laureatem konkursu Wolontariat jest super

Jest Pan laureatem pierwszej kategorii naszego konkursu Wolontariat jest super. W nagrodą za opisanie swoich doświadczeń z pracą na rzecz hospicjum, pojedzie pan na wycieczkę do Parlamentu Europejskiego w Brukseli. Jak zaczęła się Pana przygoda z wolontariatem?
- To był zupełny przypadek. Myślałem wprawdzie od jakiegoś czasu o wolontariacie, pomaganiu innym, ale jeszcze na nic się nie zdecydowałem. Któregoś dnia mama powiedziała mi, że hospicjum szuka wolontariuszy. To był impuls. Poszedłem na szkolenie dla wolontariuszy i zostałem.

Hospicjum to miejsce, które wiele osób przeraża. Nie bał się Pan tego wyzwania?
- Na początku miałem obawy, ale jak już tam wszedłem i pokonałem lęk, okazało się, że hospicjum nie jest takie straszne. Jest tam oczywiście świadomość śmierci, ale nie żyje się tym, nie ma przygnębiającej atmosfery. Jest tam wiele radosnych chwil, podopieczni hospicjum często czekają na wolontariuszy, kogoś z kim można porozmawiać i kto im pomoże wyjść na spacer czy zrobić zakupy.

Osoby, które chcą zostać wolontariuszem w hospicjum, muszą przejść szkolenie. Wielu chętnych już wtedy się wykrusza. Jak to wyglądało w Pana przypadku?
- Trzeba było przejść 7 tygodniowe szkolenie. Spotykaliśmy się raz w tygodniu, poznawaliśmy m.in. przepisy bhp, zapoznawaliśmy się ze sprzętem, było trochę psychologii, zagadnień dotyczących tego, o czym rozmawiać z chorym. Rzeczywiście sporo osób wykrusza się podczas szkolenia. W mojej grupie zaczynało ok. 50, a do hospicjum weszło 6 czy 8 osób.

Jak wyglądała Pana praca w hospicjum?
- Początek był trudny, ciężki. Nie wiedziałem co i jak, uczyłem się dopiero. Bałem się, że zrobię coś nie tak. Ale okazało się że wystarczy gotowość i chęć i to nie jest takie trudne. Przychodziłem do hospicjum 2-3 razy w tygodniu, spędzając tam ok. dwóch godzin. Pomagałem podopiecznym we wszystkim: karmieniu, zakupach, zmianie pampersów, wyjściu na spacer. Była też rozmowa i wspólna modlitwa. Przekonałem się, że dla tych chorych najgorszą rzeczą jest samotność. W sumie jako wolontariusz spędziłem w hospicjum 11 miesięcy. Musiałem zrezygnować z tej pracy, bo miałem na głowie za dużo nauki, zacząłem też normalną pracę. Poczułem, że nie dam rady ze wszystkim. Ale nie zamykam się na przyszłość, na pewno będę jeszcze pomagać innym osobom. Nie wiem, czy w hospicjum, czy w innym miejscu. Mam dużo znajomych wolontariuszy np. w domu dziecka. Wolontariat wciąga, jak już się zacznie, potem ciągle chce się robić coś dla innych. To daje radość, chęć, siłę, empatię, możliwość wczucia się w sytuację drugiego człowieka. A przede wszystkim ustawienie w swoim życiu własnych priorytetów, tego co jest bardziej a co mniej ważne. Ja sam bardzo zmieniłem się wewnętrznie.

Był Pan w Brukseli?
- Nie, to będzie moja pierwsza wizyta. Jestem podekscytowany i zaskoczony, że wygrałem. I bardzo
szczęśliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna