Kiedy mały Jerzy wyrósł na 14-letniego kawalera do jego obowiązków doszło pilnowanie brata.
- Ponieważ w tamtym czasie miałem co innego w głowie, brat Andrzej nie wspomina tego okresu najlepiej - przyznaje.
Henryka i Józef Brzozowscy pierworodnego syna wychowywali w dużej dyscyplinie. Większość obowiązków gospodarskich przyszły archeolog wykonywał wspólnie z dziadkiem. Z biegiem czasu brzemię pracy przechylało się coraz bardziej na stronę wnuka.
- Z kolei babcia, wielbicielka Sienkiewicza, czytała mi bajki i tchnęła we mnie zamiłowanie do książek - wspomina prymus, który w podstawówce miał średnią 5.
Ale dzieciństwo na wsi, to także czas beztroskich zabaw. Gdy tylko staw zamarzał, Jerzy wykuwał z kolegami w tafli dziurę, wkładali w nią kołek i konstruowali urządzenie przypominające kierat. Jedna osoba siadała, reszta kręciła kołem.
- Przyspieszenie było tak ogromne, że w końcu następowało tzw. wysadzenie z siodła - opowiada.
Robili też coś w rodzaju wyrzutni ze sztachety wkopanej w ziemię. Za pomocą kołka wybijali z niej patyk, tzw. "bąka", potem łapali go gołymi rękoma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?