"Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę", "Na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści" i nieco mniej doniośle "Bury nasz bohater" m.in. takie okrzyki padały podczas I Hajnowskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych. Według organizatorów miało w nim wziąć udział około 400 osób, według danych przekazanych przez policję uczestników było około 180.
Marsz obserwowało niewiele osób. Niektórzy odnosili się do niego pozytywnie, machali uczestnikom. Ale większość obserwujących była do niego nastawiona wrogo.
Zobacz też Premier Beata Szydło przyjedzie do Augustowa. Uczci pamięć Żołnierzy Wyklętych
- To on zamordował mego dziadka - mówi pani Eugenia i pokazuje na transparent z wizerunkiem Romualda Rajsa ps. Bury. - A mój dziadek, Grzegorz Dmitruk, nie był żadnym działaczem, po prostu gospodarował na wsi. I "Bury" zabił go, bo był prawosławny.
Zobacz też Czołg T-55 na podwórku. To własność Wojciecha Henrika (zdjęcia)
Jak tłumaczyła jej dziadek był jednym z ok. 30 prawosławnych furmanów zabitych przez oddział Burego.
- Czemu czcicie mordercę, życzę wam tego samego, co spotkało rodziny jego ofiar - krzyczała w stronę uczestników marszu. - Przecież on mordował niewinnych ludzi, w tym kobiety i dzieci.
Zaraz później jeden z uczestników marszu, odczytał odezwę, w której przekonywał, iż Bury zabijał tylko osoby wspierające władzę ludową i kolaborantów, a niewinne osoby w tym dzieci mogły być tylko przypadkowymi ofiarami.
To właśnie postać "Burego" budziła największe kontrowersje podczas marszu. To właśnie w sprzeciwie wobec upamiętniania tej postaci odbyły się dwie kontrmanifestację.
Pierwszą, jeszcze przed marszem, zorganizowało podlaskie SLD. Z plakatami "Bury nie mój bohater" i zniczami uczestnicy przekonywali, iż to niedopuszczalne, by czcić mordercę pod oknami bliskich jego ofiar.
Drugą zorganizowały środowiska prawosławne już na ostatnim etapie marszu obok kościoła pw. świętych Cyryla i Metodego. Pochodzący z Hajnówki grecki mnich wraz z grupą prawosławnych z cerkiewnymi chorągwiami protestowali przeciwko upamiętnianiu Burego.
Co ciekawe sam marsz nie odbył się dokładnie zgodnie z planem.
Miał on się zacząć w jednym kościele, a skończyć w drugim. Ale wbrew zapowiedziom nie odbyła się żadna masza święta, uczestników marszu nie wpuszczono do żadnej ze świątyń, nie wyszedł też do nich żaden duchowny. A warto wspomnieć, iż jednym z organizatorów marszu jest Bogusław Łabędzki, katecheta, hajnowski radny z ramienia PiS oraz prezes Stowarzyszenia Historycznego im. Danuty Siedzikówny "Inki".
Jeszcze przed rozpoczęciem marszu Łabędzki zapewniał media, iż nie będzie to marsz Burego. Dodał, iż po licznych dyskusjach zdecydował z młodzieżą, iż postać Burego nie będzie eksponowana na plakatach, ulotkach i podczas marszu. Miał to być ukłon w stronę dialogu ze środowiskami mniejszości narodowej.
Jednak transparent z wizerunkiem Burego niesiono w pierwszym rzędzie marszu, jemu poświęcono też odezwę. A w okrzykach przywoływano tylko jego i Danutę Siedzikównę "Inkę". tylko na koniec w przedsionku złożono też kwiaty pod tablicą upamiętniającą Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę".
Podczas marszów nie doszło do żadnych ekscesów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
