Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I żeby dzieci nie zapomniały

Joanna Klimowicz [email protected]
Nasze tradycje można ocalić od zapomnienia
Nasze tradycje można ocalić od zapomnienia
Region. Zaglądają przez ramię pisankarkom i same próbują kolorować jajka. Rozdziawiają buzie widząc świąteczne ozdoby i kartki z życzeniami. Owszem, łatwo kupić ozdoby w sklepie i zupełnie prosto wysłać życzenia SMS-em. Ale jakie zadziwiające i fantastyczne może być wykonanie tego wszystkiego własnoręcznie...

Chodzili kiedyś z allelują, z konopielką. 40 lat minęło, jak ten zwyczaj zanikł - opowiada Jadwiga Solińska z Wąsosza Grajewskiego, wprawnymi palcami "wijąc" palmę. Do wierzchołka palmy, czyli kropidła z trawy kostrzewy, upiększonego jęczmieniem, dodaje po kolei suszone rośliny. Zbiera je już od maja, niektóre farbuje (ale nieliczne, bo woli naturalne piękno). Kostrzewa była kiedyś powszechnym chwastem zbożowym, ale doszczętnie wytępiły ją chemiczne opryski i teraz trzeba ją hodować w przydomowym ogródku. Podobnie drżączka mała, zwana na wsiach łzami Matki Boskiej. Trzecioklasiści z podstawówki w Poświętnem słuchają tej gawędy z otwartymi buziami. Śmieją się z suchej biedy - roślinki o bardzo niskich wymaganiach glebowych i z pisma - którego pozbawione płatków kwiaty mają kształt kropek. Dzieciaki swoimi telefonami komórkowymi robią zdjęcia zrobionym ze słomy i bibuły "pająkom" - ozdobom przypominającym żyrandole, zwisającym spod belek sufitu drewnianej chaty w skansenie. Z niedowierzaniem podchodzą do misternie wycinanych firanek w oknach - o rany, są z papieru. Potem pokażą zdjęcia rodzicom, rodzeństwu i wszyscy będą się dziwić, jakie to piękne...

Palma bije
Na "żywe lekcje" do Białostockiego Muzeum Wsi przy Szosie Augustowskiej dzieci i młodzież trafiły jeszcze przed Niedzielą Palmową. Na miejscu wybierały sobie najpiękniejsze palmy robione przez artystki ludowe. Zwłaszcza te wileńskie. Ale oglądały też z zaciekawieniem i kurpiowskie, i tradycyjne podlaskie, z gałązek porzeczki (z barwinkiem, borówką leśną lub wierzbą) z rozwiniętymi już listkami. Palmy po poświęceniu wkładano za "ołtarzyk" domowy w rogu izby. Tkwiły tam do poranka po rezurekcji, z której gospodarz wracał ze święconą wodą i tą właśnie palmą kropił dom, podwórze, a nawet zwierzęta w oborze. Poświęcone bazie łykano natomiast, by zapobiec chorobom gardła. Kto by pomyślał, że palma służyła też do bardziej przyziemnych celów, np. smagania po piętach - a może i pośladkach! - panien. Kawalerowie wrzeszczeli przy tym: "Palma bije, nie ja bije, wielki dzień za tydzień". Przedziwna sprawa, płakały zazwyczaj te niewysmagane. Bo oznaczało to, że nie mają powodzenia.

Gołodupce w chałupce
Kiedyś targane do świątyni w Wielką Sobotę kosze były wielkie, pełne wędlin. Można było znaleźć w nich nawet świńską głowę, otoczoną wianuszkiem kiełbas. Dziś są raczej symboliczne, ale nie może w nich zabraknąć jajek. I pisanek. Te najpiękniejsze robi się techniką batiku szpilkowego.

- Wydmuszka musi być umyta i osuszona. Rozgrzewam pszczeli wosk naturalny i maczam w nim patyczek zakończony szpilką krawiecką - opowiada Genowefa Sztukowska, "pisankowa" mistrzyni z Lipska, pisząca od 40 lat. Jej znakiem firmowym są słońca, otoczone gałązkami i łańcuchami. Choć to bardzo tradycyjna działalność, wdarła się w nią nowoczesność. Mianowicie internet, bez którego żadna twórczyni ludowa nie byłaby w stanie się utrzymać. Pani Genowefa e-mailami dostaje mnóstwo zamówień z zagranicy.

Pisanki artystek z Lipska składają się z misternych krótkich kresek i kropek, układających się w motywy rozet. Kolory mają jaskrawe, od bieli i żółci, poprzez pomarańcze, czerwienie, aż do czerni (właśnie w takiej kolejności należy farbować pisanki - od najjaśniejszego do najciemniejszego barwnika do tkanin). Trudno przecenić ich rolę w ludowej obrzędowości. Obdarowywało się nią chrześniaków, kładziono na prawosławnych grobach, skorupki rozsypywano w kątach chaty, by ustrzec ją przed robactwem. Młodzież chodząca w Niedzielę Wielkanocną po wołoczebnym (zwanym też allelują lub konopielką) za swoje wierszyki i śpiewy dostawała wynagrodzenie nie w pieniądzach, ale właśnie w jajkach i pisankach. Jak nie dostali nic, rewanżowali się ciętą przyśpiewką: "W tej chałupce same gołodupce".

Nikt nie pamięta o huśtawkach
Szczyt zachwytu tym co dawne i zapomniane przypada na moment zapoznawania się z wykonywaniem kart świątecznych techniką drzeworytu. Dwie Karolinki z Poświętnego same nabierają farbę na wałek, potem przenoszą ją na klocek z miękkiego drewna, przykładają czystą kartę, wkładają całość w drewnianą prasę i mocno dociskają. Gdy wyciągają kartę, okazuje się, że odbił się na niej elegancki wielkanocny zajączek.

- Oooo! - wyrywa się z ust dzieci. Wcześniej dobrze wiedziały, że świąteczne życzenia można przekazać e-mailem, SMS-em, za pomocą Gadu-Gadu lub Skype'a. Teraz łaskawszym okiem patrzą na starą poczciwą pocztówkę.

Kto wie, może po wizycie w skansenie przekonają się i do innych obyczajów z podlaskiej wsi rodem. Do jednego na pewno nie trzeba będzie ich namawiać - do śmigusa-dyngusa w drugi dzień świąt. Tę akurat tradycję młodzież kultywuje z oddaniem. A o huśtawkach nikt już nie pamięta. Pani Jadwiga wspomina je z największym rozrzewnieniem. W jej okolicy były popularne przed wojną. Wielkie, budowane na łące za wsią. Huśtała się na nich - zazwyczaj na stojąco - panna z kawalerem. Wiele miłości narodziło się właśnie w ten sposób.

- A jak cudownie było... bociany klekotały, a my się huśtaliśmy - z lekkim uśmiechem opowiada starsza pani.

Skorzystałam z wydawnictwa "Obrzędowość wiosenna na Podlasiu" autorstwa Artura Gawła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna