Idiotyczne przepisy! Marszałek musi zajmować się bzdurami

Członkowie Zarządu Województwa Podlaskiego pod przewodnictwem marszałka zajmują się nie tylko tak ważnymi sprawami jak budowa lotniska, dróg czy podział pieniędzy unijnych. Przez głupie przepisy, dużą część posiedzeń tracą na sprawy zupełnie błahe.

Na przykład decydują o tym, czy w szpitalu wojewódzkim można wstawić budki telefoniczne lub wygospodarować przestrzeń na niewielki sklepik. Według przepisów takiego postanowienia nie może wydać dyrektor placówki.

- Do tej pory, jeśli chciałam wynająć komuś powierzchnię większą niż 2 metry kwadratowe, to decyzję w tej sprawie musiał podjąć zarząd - mówi Urszula Łapiń-ska, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego imienia Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku. - Podobnie jest w przypadku ogłoszenia przetargu na wynajęcie określonej powierzchni na ponad 3 lata.

Wczoraj radni sejmiku postanowili, że dyrektorzy szpitali wojewódzkich, mogą samodzielnie decydować o wynajmie powierzchni do 5 mkw., jedynie informując o tym zarząd województwa. Ich decyzja niewiele jednak zmienia. Bo jeśli w kilku budynkach szpitala trzeba będzie wymienić budki telefoniczne i ich łączna powierzchnia będzie większa niż 5 mkw., to sprawą zajmą się władze województwa.

- Wydłuża to procedury. Sprawy zamiast być załatwianymi od ręki, trwają tygodniami - ocenia dyrektor szpitala.

Wynajmowanie powierzchni w szpitalach to nie jedyna "bzdura", którą musi zajmować się zarząd województwa. W ostatnich dwóch miesiącach musiał także niemal dziesięć razy decydować o odszkodowaniu dla rolnika za szkody, jakie poczyniły dzikie zwierzęta.Wydawał też pozwolenia na wycinkę drzew i zatwierdzał zmiany w lokalnych planach zagospodarowania przestrzennego.

Zajmowanie się takimi sprawami jest obowiązkiem zarządu narzuconym przez ustawodawcę. - Z każdą taką sprawą musimy się zapoznać i przegłosować, a jeśli mamy jakieś wątpliwości, to jeszcze przedyskutować podczas posiedzenia - tłumaczy Walenty Korycki, członek zarządu województwa. - Oczywiście sprawy, które są mniej istotne w skali województwa staramy się załatwiać jak najszybciej.

Przyznaje jednak, że w wielu takich sprawach decyzję, często nawet lepszą, mógłby podjąć dyrektor jednostki lub lokalny samorząd, który z pewnością lepiej zna sprawę i jest bliższy problemom interesanta. - Pewnie wówczas wiele z tych spraw załatwianych byłoby szybciej, a my mielibyśmy więcej czasu na sprawy ważne w skali całego województwa - dodaje Korycki. - Niestety wykonujemy obowiązki, które nakłada na nas ustawa i nie możemy ich przekazać niżej.
Nadmiar biurokracji krytykuje też Jarosław Matwiejuk, prawnik i były poseł.

- Niestety jest to konsekwencja zbyt pospiesznie wprowadzonej ustawy o samorządzie wojewódzkim - komentuje. - Wiele jej zapisów nie zostało bowiem przemyślanych. Dlaczego bowiem o tym, kto prowadzi kiosk w szpitalu nie ma decydować jego dyrektor, a o odszkodowaniach dla rolników - gminy? Ustawa ta powinna ułatwiać życie ludziom, a nie sztucznie rozwijać biurokrację. Zresztą to nie jedyna jej wada. Warto bowiem zauważyć, że na szczeblu wojewódzkim mamy aż dwie równorzędne władze: zarząd województwa i wojewodę, do tego należy dodać jeszcze sejmik.