MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Inteligent i były AK-owiec w służbie "ludowej sprawiedliwości"

Patryk Pleskot
Fot. Archiwum
Jan Hryckowian nie bardzo pasuje do archetypicznego wizerunku stalinowskiego sędziego. Ten przedwojenny prawnik i sędzia wojskowy, a później też żołnierz AK, wyróżniał się podobno kulturą osobistą i nienagannymi manierami – przynajmniej na tle swych mniej lotnych kolegów sędziów. Nie przeszkadzało mu to gorliwie realizować zamówień politycznych na wyroki śmierci wymierzane dziesiątkom dawnych towarzyszy broni.

Jako trzeci z kolei szef warszawskiego WSR Jan Hryckowian pełnił tę funkcję nieco dłużej od poprzedników, ale wciąż tylko przez kilkanaście miesięcy: od połowy marca 1947 r. do końca sierpnia 1948 r. Urodził się 25 października 1907 r. w Latrobe w stanie Pensylwania w USA, w emigranckiej rodzinie górniczej Michała i Julii. Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej rodzina Hryckowianów wróciła na ziemie polskie, a ściślej: do Krakowa. Między 1915 a 1927 r. Jan zaliczył szkołę powszechną, gimnazjum oraz liceum im. Króla Jana III Sobieskiego w Krakowie. Potem rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, które ukończył w 1931 r. z wynikiem dostatecznym, uzyskując tytuł magistra praw.

Jeden z pięćdziesięciu

W czasie studiów Hryckowian pracował jednocześnie w krakowskim urzędzie wojewódzkim. Świeżo upieczony magister obrał jednak ścieżkę wojskową: w 1933 r. jako podporucznik rezerwy odbył aplikację w Wojskowym Sądzie Okręgowym nr 3 w Wilnie, po czym zdał egzamin sędziowski. Do września 1939 r. był kolejno zatrudniony jako asesor Wojskowej Prokuratury Okręgowej nr III w Wilnie, asesor-sędzia śledczy w Grodnie oraz sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Grodnie i Tarnopolu. W przeciwieństwie do powojennych WSR-ów, przed 1939 r. sądy te miały niezawisły charakter, były bardziej liczne i zajmowały się drobnymi sprawami lokalnymi. Nie zmienia to faktu, że Hryckowian był jedynym spośród ponad 50 pracowników orzekających w komunistycznym WSR w Warszawie, który przed 1939 r. pracował w wojskowym wymiarze sprawiedliwości. Podczas kampanii wrześniowej pełnił funkcję szefa Wojskowego Sądu Polowego 12 Podolskiej Dywizji Piechoty. Po klęsce wojny obronnej Hryckowian powrócił do Krakowa. W styczniu 1940 r. został aresztowany na ponad pół roku, w nie do końca rozpoznanych okolicznościach. Po odzyskaniu wolności zatrudnił się w zarządzie poczty niemieckiej w Krakowie. Funkcję tę pełnił do końca 1944 r. Jednocześnie zaangażował się w działania konspiracyjne w ramach Armii Krajowej. W pewnym momencie był nawet dowódcą szkieletowego batalionu AK zajmującego się niszczeniem niemieckich urządzeń telekomunikacyjnych.

„Właściwa polityka karna”

W lutym 1945 r., po zajęciu Krakowa przez Rosjan, Hryckowian znalazł zatrudnienie w Okręgowej Dyrekcji Poczt i Telegrafów. W maju zgłosił się do miejscowej komendy uzupełnień i wkrótce powołano go do korpusu oficerów służby sprawiedliwości LWP w stopniu kapitana. W czerwcu 1945 r. został szefem Sądu Polowego 9 Drezdeńskiej Dywizji Piechoty, a w lutym następnego roku – sędzią Wydziału Merytoryczno- Rewizyjnego ds. Szczególnych Najwyższego Sądu Wojskowego – NSW. Jako sędzia delegowany orzekał wtedy w procesach pokazowych w stołecznym WSR, m.in. w rozprawie przeciw Janowi Rzepeckiemu, pierwszemu prezesowi Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, i procesach przeciwko innym oficerom AK czy WiN. Kończyły się nierzadko wyrokami śmierci. W nagrodę za wierną służbę został odznaczony m.in. Medalem Zwycięstwa i Wolności oraz Krzyżem Partyzanckim. Związki Hryckowiana z warszawskim WSR zostały usankcjonowane w marcu 1947 r., kiedy mianowano go szefem sądu. Jako jedyny w gronie personelu orzekającego przeszedł drogę z etatu sędziowskiego w centrali w dół, na szczebel rejonowy (zdarzał się podobny kierunek kariery, ale ze stanowisk nieorzekających w centrali na orzekające w stolicy). Trudno jednak uznać to przejście za degradację: w końcu Hryckowian obejmował kierownictwo najważniejszej placówki tego typu w kraju. Według Zygmunta Mączyńskiego, pracującego w tych latach w stołecznym sądzie w charakterze aplikanta, nowy szef był – przynajmniej w porównaniu ze swoimi poprzednikami – „normalnym” i kulturalnym człowiekiem. Nie oznaczało to, by nie działał na rzecz utrwalania władzy „ludowej”. Jego poprzednik Władysław Garnowski już jako prezes Najwyższego Sądu Wojskowego wystawił Hryckowianowi jednoznacznie pozytywną opinię: „wkłada ogromną pracę i wysiłki, by powierzony sąd stosował właściwą politykę karną w zwalczaniu przestępstw niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa”. To on właśnie prowadził w marcu 1948 r. słynny proces rtm. Witolda Pileckiego Tadeusza Płużańskiego, Marii Szelągowskiej i innych, w którym zapadły (w I instancji) trzy wyroki śmierci. Już wcześniej jako szef WSR skazał na śmierć m.in. Konrada Dybowskiego (kawalera Orderu Virtuti Militari, żołnierza AK i WiN) i jego ojca Władysława (dawnego adiutanta gen. Józefa Hallera). W ten sposób Hryckowian realizował „właściwą politykę karną”. Postawa ta wciąż jeszcze była nagradzana: w 1948 r. przyznano mu Złoty Krzyż Zasługi. Wciąż jeszcze oceniano go bardzo pozytywnie, np. wiceprezes NSW pisał o nim: „oddany idei władzy ludowej i ustrojowi ludowemu. Stosunek do Związku Radzieckiego i państw demokracji ludowej – pozytywny. Czynny politycznie i klasowo. Posiada ponadprzeciętny zasób wiedzy z zakresu nauk marksistowskich i wydarzeń politycznych”.

Obrońca

Formalnie opuścił stanowisko szefa warszawskiego WSR 30 sierpnia 1948 r., po czym wrócił do NSW: ponownie do wydziału ds. szczególnych, gdzie pracował m.in. razem z Beniaminem Karpińskim, pierwszym szefem stołecznego WSR. Jednak jego AK-owska przeszłość dała o sobie znać (podobnie jak w przypadku Władysława Garnowskiego) w momencie stalinowskiej weryfikacji kadr, którą w wojskowej służbie sprawiedliwości prowadził przede wszystkim Zespół Centralny WP (m.in. z udziałem ówczesnego naczelnego prokuratora wojskowego Henryka Holdera i zastępcy prezesa NSW Oskara Karlinera). W wyniku prac zespołu w styczniu 1950 r. Hryckowian znalazł się na liście niepewnych politycznie oficerów przeznaczonych do usunięcia z wojska. Na tej podstawie szybko został przeniesiony do rezerwy (w stopniu podpułkownika). Dzięki rekomendacjom byłych kolegów z NSW i obrońców wojskowych, z którymi współpracował jako sędzia, Hryckowian został niedługo potem wpisany na listę adwokatów Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, w Zespole Adwokackim nr 7. Bronił w wielu procesach organizowanych przez WSR w Warszawie: placówce, którą kiedyś kierował i w której orzekał. Taka zdumiewająca zamiana ról w ówczesnej organizacji służby „sprawiedliwości” nie była niczym niezwykłym. Jako obrońca uczestniczył m.in. w kolejnej słynnej rozprawie pokazowej: przeciw bp. Czesławowi Kaczmarkowi i innym. „Bronił” siostry Walerii Niklewskiej, namawiając ją prośbą i groźbą do przyznania się do wyimaginowanej winy. W tych czasach nie było większej różnicy między rolą sędziego, prokuratora, a obrońcy (choć zdarzały się wyjątki). W kolejnych latach Hryckowian kontynuował karierę w samorządzie adwokackim. Od 1968 r. był członkiem Wyższej Komisji Dyscyplinarnej przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Zmarł w 1975 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Raport z kadry przed meczem z Portugalią

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna