Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ireneusz Klaus: W szpitalu przez policję?

Tomasz Kubaszewski [email protected]
- Jestem spokojnym człowiekiem - mówi o sobie Ireneusz Klaus, który od wielu tygodni przebywa w suwalskim szpitalu. Gips ma na obu rękach.
- Jestem spokojnym człowiekiem - mówi o sobie Ireneusz Klaus, który od wielu tygodni przebywa w suwalskim szpitalu. Gips ma na obu rękach. T. Kubaszewski
67-letni, chory na serce mężczyzna oskarża funkcjonariuszy.

Od ponad 50 dni chodzi w gipsie. - I do końca nie wiem, ile to jeszcze potrwa - mówi Ireneusz Klaus, 67-letni suwalczanin. - Tak właśnie załatwili mnie policjanci. Potraktowali mnie jak najgorszego bandytę.

Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie potencjalnego przekroczenia uprawnień przez dwóch suwalskich funkcjonariuszy. Ale przynajmniej do tej pory nikomu zarzutów nie przedstawiono.

Co robicie z tym człowiekiem?

10 sierpnia tego roku przed swoim blokiem suwalczanin zobaczył dwóch policjantów. Wybierał się do sklepu, żeby kupić chleb.
- Spytali mnie, gdzie mieszka Klaus - opowiada. - Powiedziałem, że to ja. "Dawaj dziada do auta" - usłyszałem. Zaczęli mnie szarpać, wykręcali ręce. Słyszałem tylko, jak sąsiedzi krzyczą "co robicie z tym człowiekiem". Ja im mówiłem, że choruję na serce. Potem, zdaje się, straciłem przytomność, bo nie pamiętam tego, co się dalej działo. Oni chyba też użyli gazu łzawiącego.

Policjanci zawieźli Klausa do izby wytrzeźwień. Mężczyzna twierdzi, że wypił wcześniej dwa piwa, więc pijany nie był. Ale w izbie przez jakiś czas pozostał.
Niedługo potem znalazł się w szpitalu ze zwichnięciami i urazami ścięgien.

- Od tego czasu miałem już siedem zabiegów - mówi. - Siedem razy byłem pod narkozą. A jestem człowiekiem chorym na serce. Przeszedłem nawet operację.
Kiedy był w szpitalu, dowiedział się, że został skazany przez sąd za to, iż nie udzielił informacji policjantom co do swojej tożsamości. Sąd był surowy. Klaus, cieszący się w swoim otoczeniu dobrą opinią, musi zapłacić grzywnę w wysokości 350 zł. - O tym procesie nic nie wiedziałem - zapewnia. - Do szpitala nikt mi żadnych zawiadomień nie przysyłał.

Co takiego zrobił "groźny przestępca", że trzeba było go tak potraktować? Policja została wezwana na interwencję domową. I. Klaus miał się awanturować.
- Bzdura - zaprzecza mężczyzna. - A nawet gdyby tak było, to czy zasługiwałem na coś takiego? Czy policjanci mogą tak postępować?

Postępowanie nie potwierdziło

Trzy dni po zdarzeniu zgłosił się więc do komendanta suwalskiego policji. W tego typu przypadkach funkcjonariusze muszą przekazać sprawę prokuraturze. Nie mogą być wszak sędziami we własnej sprawie.

Śledztwo przeniesiono z Suwałk do Sejn. Żeby nie było podejrzeń, że prowadzą je osoby na co dzień współpracujące z tymi funkcjonariuszami.
Jak mówi Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy prokuratury, wykonywane są różne czynności. Na razie nie wiadomo, czym postępowanie się zakończy oraz kiedy.

Edyta Kimera, oficer prasowy suwalskiej policji, po wszelkie szczegóły dotyczące tej sprawy odsyła właśnie do prokuratury. Informuje jednocześnie, że funkcjonariusze nie zostali zawieszeni w czynnościach służbowych. Policja przeprowadziła też swoje wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.
- Zarzuty stawiane naszych funkcjonariuszym nie potwierdziły się - dodaje E. Kimera.

W tej sprawie najważniejsze będą jednak ustalenia prokuratorskie. - Jeżeli okaże się, że ci policjanci są niewinni, to będzie to oznaczało, że do obecnego stanu pewnie sam się doprowadziłem - ironizuje Ireneusz Klaus.

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna