Jego plan to: 12 tys. km w ciągu dziesięciu miesięcy. Spotkaliśmy się z nim pod Łomżą.
Trzy śpiwory, namiot, ubrania, które sprawdzą się nawet przy 35 stopniach mrozu, jedzenie i woda. Do tego mapy, GPS, aparat fotograficzny, komórka i trekkingowe kije. Italo Benedetti, 64-letni Włoch z prowincji Trydent, doskonale wie, co zabrać na długą wędrówkę. W końcu nie jest debiutantem. Na piechotę doszedł już do Jerozolimy i do Santiago de Compostella, gdzie dla swej córki wymodlił... trojaczki.
Marzą mu się jeszcze Chiny i Mongolia. Azja musi jednak poczekać. Do końca roku Benedetti będzie bowiem wędrował po Europie. Nowy Rok zamierza przywitać w sycylijskim Palermo.
Taka sobie ta nasza gościnność
- Przychodzi taki moment, że trzeba się oderwać od rodziny, wyciszyć się - tłumaczy się z tych wędrówek Benedetti. - Chodzenie mi w tym pomaga. Gdy jestem zbyt długo w domu, męczy mnie to. A że od dziecka byłem ciekawy świata...
Od 1 marca znowu jest w drodze. Przez dziesięć miesięcy zamierza przebyć 12 tys. km i odwiedzić 12 krajów. Przemierzył już Austrię, Niemcy i Polskę, teraz czekają go Litwa, Łotwa, Estonia, Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowenia. I cały włoski but. Niestraszny mu wiatr i deszcz, niestraszne samochody, które mijają go w nocy.
- By pokonywać dziennie 60-70 km, wystarczy mi pięć godzin snu - uśmiecha się.
Sypia w najróżniejszych miejscach, sprawdzając przy okazji lokalną gościnność. Polacy, którzy tak się nią szczycą, nie wypadają, niestety, zbyt dobrze w prywatnym rankingu Włocha. Dlatego kilka nocy spędził w śpiworze rozłożonym na ławkach pod wiatami autobusowych przystanków.
- Niełatwo w Polsce o rozbicie namiotu w cudzym ogródku - przyznaje Italo. - Polacy niechętnie na to patrzą. Ale wody nikt mi nie odmówił. A w Niemczech nie zawsze można było na to liczyć.
Przyczyną niektórych problemów bywa, według Italo, jego narodowość, którą zdradza niebieska czapeczka z napisem "Italiano". Ponieważ nie mówi po polsku, ani w żadnym innym języku poza ojczystym, łatwiej na nim zarobić. Przytrafiło mu się już, że cena noclegu nagle znacznie wzrosła, ale paragonu nie mógł się w żaden sposób doprosić. Dla przyzwyczajonych do kolekcjonowania takich kwitków mieszkańców Italii to nie do pojęcia.
- Nie dość, że nocleg okazał się dużo droższy, to jeszcze musiałem umyć wannę, była strasznie brudna - denerwuje się Benedetti. - Ale zdarzały się i dużo pozytywniejsze momenty. W Tłuszczu w czasie świąt ugościł mnie proboszcz Krzysztof. Wziąłem nawet udział w procesji! Także w łomżyńskim barze, gdzie zatrzymałem się po 20 km drogi, potraktowano mnie bardzo dobrze.
Cóż, do bałkańskiej gościnności, której posmakował m.in. w Turcji, jeszcze nam daleko. Tam, gdy zatrzymywał się na nocleg, rano znajdował plecak pełen jedzenia.
- Ale ja tego naprawdę nie oczekuję - zapewnia. - Wystarczy więcej życzliwości. Zresztą, po drodze i tak niewiele jem. Głównie owoce, trochę czekolady... W ciągu 40 dni na jedzenie wydałem tylko 50 euro.
Z Galicji przywiózł... wnuki
Choć nie wszystko układa się po jego myśli, rodzinie, która telefonuje co dwa, góra trzy dni zawsze opowiada, że spał wyśmienicie i wszystko jest w porządku.
- Moja żona powiedziała we włoskiej stacji Rai 3, że nie udałoby jej się zatrzymać mnie w domu - śmieje się, gdy pytam, co na to wszystko rodzina. - Poza tym w Santiago de Compostella, dokąd również poszedłem na piechotę, wymodliłem sobie wnuki. Córka nie mogła zajść w ciążę i nagle udało się, miesiąc po moim powrocie. I to od razu z trójką!
To wydarzenie utwierdziło go w przekonaniu, że Bóg istnieje. Ale wędrówki pomogły też bezpośrednio i jemu. Dzięki nim odstawił leki od ciśnienia i cukrzycy. Czuje się dobrze i ma dość sił, by w różnych warunkach pogodowych pokonywać tysiące kilometrów..
A więc wędruje tak sam przez Europę. Czasem, jak swego czasu w Turcji, ktoś do niego dołączy.
- Napotkałem po drodze cztery kobiety, które też zwiedzały ten kraj na piechotę: dwie Turczynki, Litwinkę i Włoszkę - wspomina. - Postanowiły do mnie dołączyć. One spały w moim namiocie, a ja obok...
Polskę przejdzie dwukrotnie, ponieważ przez nasz kraj będzie wędrował z Estonii na Ukrainę. Odwiedził już stolicę, chce jeszcze dotrzeć do Auschwitz. Co jeszcze Italo mógłby powiedzieć o Polsce?
- Niech Pani koniecznie napisze, że wyrzucacie strasznie dużo pustych plastikowych butelek na drogi! - mówi na odchodne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?