Nic dziwnego. W zeszłym roku zlikwidowano przedostatni publiczny szalet w Białymstoku (na rogu Liniarskiego i Lipowej). Obecnie funkcjonuje już tylko jeden, przy ul. M. Curie-Skłodowskiej. A szczególnie w miejscach, gdzie trzeba długo stać w kolejkach, jak na przykład w bankach, czy przy kłopotach zdrowotnych, brak toalety jest uciążliwy. Zwłaszcza dla osób starszych.
Rozwiązanie stanowią, jak się okazuje... lokale gastronomiczne. Zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości oraz przeciwdziałaniu alkoholizmowi, aby dostać zezwolenie na sprzedaż alkoholu, lokal musi posiadać co najmniej dwie toalety: dla personelu i dla konsumentów.
- W lokalach, które wchodzą w skład mienia komunalnego w Białymstoku przeznaczonych pod działalność gastronomiczną, toaleta musi być ogólnodostępna - mówi Karol Świetlicki z Urzędu Miejskiego w Białymstoku. - Jest to zastrzeżone już podczas zawierania umowy. Ale w lokalach prywatnych taka decyzja leży w gestii właściciela czy też najemcy.
Sprawdziliśmy. W centrum miasta, w większości pubów nie ma większego problemu z korzystaniem z toalet. M.in. w Legendzie, Gryfie, Level Pub obsługa wskazała miejsce i nie żądała opłaty. Podobnie w restauracji Sioux i w Savonie. Ale są i takie miejsca, jak lokal sprzedający kanapki przy ul. Lipowej. Tam "dostępu" do toalety broni specjalny mechanizm. Osoby z zewnątrz muszą wrzucić złotówkę. Za skorzystanie z takiej usługi nie wystawiono nam jednak żadnego rachunku, ani faktury, a lokal powinien przecież rozliczać się z tych dodatkowych zysków.
- Ja korzystam z toalet w galeriach handlowych i na uczelniach - wyznał Kamil, młody białostoczanin. - Ale uważam, że w centrum powinna być przynajmniej jedna publiczna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
